Wynik z gwiazdką

Mistrz Polski przegrał z drużyną, która awansowała do Ekstraklasy po trzydziestu sześciu latach. Niespodzianka? Lepiej sprawdzić jaki jest jego kolejny mecz.

W drugiej kolejce nowego sezonu Ekstraklasy Legia Warszawa przegrała w Radomiu z Radomiakiem 1:3. Czy to najbardziej komentowany wynik tygodnia w polskiej piłce? Być może, choć lepiej się w tych komentarzach za bardzo nie rozpędzać. Dla gospodarzy zwycięstwo, pierwsze po powrocie do najwyższej ligi po ponad trzech dekadach, jest świętem. Nie wiem jednak, czy porażkę mistrza Polski można nazwać niespodzianką. A tym bardziej trudno ją nazwać sensacją.

Mecz miał swoje podteksty. Trener Radomiaka Dariusz Banasik był wcześniej mocno związany z Legią. Prowadził zespoły juniorskie, Młodej Ekstraklasy oraz rezerw. Pierwszej drużyny nie odważono mu się powierzyć, więc odszedł do Radomia i na razie radzi sobie świetnie. Po wywalczeniu awansu pierwsze dwa mecze z drużynami uważanymi za kandydatów do mistrzostwa (Lech i Legia) i zdobyte cztery punkty! Daj Boże wszystkim beniaminkom zawsze takie wyniki.

Po wyniku meczu powinienem dodać „gwiazdkę” [*)] i wyjaśnienie, że uzyskano go bezpośrednio przed kolejnym w kwalifikacjach do Ligi Mistrzów. Legia zmierzy się w trzeciej rundzie w środę na wyjeździe z Dinamem Zagrzeb. Wiadomo, że trener Czesław Michniewicz nie puści do boju w polskiej lidze najsilniejszego składu. Za dużo jest to wygrania w Europie, by przejmować się na razie rodzimymi rozgrywkami. Dlatego dokonał aż ośmiu zmian w porównaniu z wtorkowym meczem z Florą Tallin, też w Lidze Mistrzów, ale drugiej rundzie kwalifikacji.

Zobaczymy jak to się skończy. Czy równie źle jak dla Lecha Poznań przed rokiem? Najpierw była euforia z powodu awansu do fazy grupowej Ligi Europejskiej. Potem eskalacja związanych z tym problemów, coraz dziwniejsze podstawowe jedenastki na mecze w obu rozgrywkach, w których uczestniczył Lech. Aż w końcu pożegnanie z tymi europejskimi, a w polskiej lidze miejsce w dolnej części tabeli. Czyli w kolejnym sezonie odpoczynek od europejskich pucharów, które dla kolejnej polskiej drużyny okazały się przekleństwem.

Na razie Michniewicz ma rozwiązane dwa problemy z rotacją w składzie. Ponieważ Filip Mladenović i Josue zostali w Radomiu od razu ukarani czerwonymi kartkami (nie dwoma żółtymi) automatycznie wypadną ze składu na następne dwa mecze. Może nawet trzy, jeśli komisja dyscyplinarna dopatrzy się poważniejszego wykroczenia po szczegółowej analizie sytuacji. Czyli sami się ze składu na Ekstraklasę wyeliminowali.

Dla mnie Mladenović wygląda zawsze jak odbezpieczony granat. Widząc jego zachowanie na boisku, czyli nieustanne szukanie guza, zastanawiam się, czy tym razem go znajdzie. W Radomiu znalazł w 67. minucie (Josue dwadzieścia minut później), więc dość wcześnie osłabił zespół.

Michniewicz zagrzmiał (za: legia.net):

„Czerwone kartki? Obejrzymy te sytuacje. Nie pozwolimy, aby w ten sposób osłabiać drużynę. Takich zachowań absolutnie nie akceptujemy. Bez względu na to, kto się tak zachował, będą wyciągnięte konsekwencje”.

To chyba żart. Nie sądzę, by Mladenović się kiedykolwiek zmienił, czy ktoś go zmienił. On już tak ma...

▬ ▬ ● ▬