Wypychany na siłę

Fot. Trafnie.eu

Paweł Wszołek zaliczył asystę w meczu Serie A. Pierwszą w tym sezonie. I jeszcze na dodatek wyszedł w podstawowym składzie. To prawie sensacja. Niestety.

Gdy rozmawiałem o tym ze znajomym, zapytał – a w jakim on klubie gra? Pytanie zastanawiające, bo człowiek zjadł zęby na piłce, a rozmawiamy przecież o potencjalnym reprezentancie Polski. Ale od razu sobie uświadomiłem, że gdy zobaczyłem w tytule jednej z wiadomości jego nazwisko też przez moment się zawahałem – asystę dla Sampdorii? Dalej tam gra? Czy może gdzieś wypożyczony?

Gdyby to było ostatnie pytanie w „Milionerach” decydujące o głównej nagrodzie, wolałbym się podeprzeć na wszelki wypadek telefonem do przyjaciela. Pewnie nie tylko ja, bo Wszołek niestety zniknął z horyzontu. 

Jego Sampdoria pokonała na wyjeździe Udinese 4:1. Aż się boję, że za chwilę przeczytam z nim jakiś wywiad i okaże się, że wszystko jest w porządku, świetnie sobie radzi, niczego nie żałuje, a gdyby mógł cofnąć czas, znów w ciemno poszedłby do Włoch...

Sprawdziłem jego statystyki w tym sezonie – sześć meczów w Serie A. Tylko dwa w podstawowym składzie. Tylko jeden w pełnym wymiarze. W tym ostatnim z Udinese zszedł z boiska w 75 minucie. Na ponowny występ w lidze czekał prawie miesiąc. Biorąc pod uwagę ten dorobek zaliczenie asysty można niestety uznać jako wręcz sensacyjne dokonanie...

Wszołek to ciągle potencjalny reprezentant Polski. Zadebiutował w niej w październiku 2012 roku w meczu towarzyskim z RPA razem z Arkadiuszem Milikiem. Kilka dni później wyszedł w podstawowym składzie na spotkanie eliminacyjne do mistrzostw świata z Anglią, to po wielkim deszczu na Stadionie Narodowym.

Wszołek i Mili debiutowali w kadrze jako zawodnicy polskich klubów (odpowiednio Polonii Warszawa i Górnika Zabrze). Schody zaczęły się dla nich, gdy ruszyli w świat. Milik przepadł w Bundeslidze, ale na szczęście trafił do Ajaksu. Czyli trafił do odpowiedniego klubu, w którym ma szansę gry. Wszołek drugi sezon jest piłkarzem Sampdorii. Analizując jego statystyki w obecnym, wygląda mniej więcej tak, jak Milik wcześniej w Bundeslidze.

Wystarczy porównać jaką rolę w reprezentacji odgrywają obecnie obaj. Wszołek po raz ostatni zagrał w niej równo przed rokiem, gdy Polska w rezerwowym składzie spotkała się towarzysko z Niemcami w Hamburgu. Milik wyrósł na jej podstawowego zawodnika. To kolejny argument do tekstu sprzed dwóch dni o Fabiańskim – dla piłkarza sztuką jest znaleźć się w odpowiednim czasie w odpowiednim miejscu. Transfer do wielkiego klubu może być początkiem końca wielkiej kariery.

Tym bardziej, że Wszołek był na siłę wypychany za granicę. Najpierw do Hanoweru, na szczęście bezskutecznie, gdy agent zbeształ go jak psa przed klubowym stadionem w obecności świadków! Potem, już skutecznie, do Genui.

Czy Wszołek okaże się tak dobry, że w końcu zacznie grać regularnie w Sampdorii? Czy może wybierze klub na miarę swoich możliwości, w którym łatwiej o miejsce w podstawowym składzie? W każdym razie powodzenia!

Szkoda by było pisać o kolejnym polskim piłkarzu, że skończył się jeszcze zanim się na dobre rozpędził. Tym bardziej takim, którego debiut w ekstraklasie i reprezentacji oglądałem kiedyś na żywo.

  ▬ ▬ ● ▬