Z każdym można...

Fot. Trafnie.eu

Komentarze po losowaniu grup mistrzostw świata przyćmiły podczas weekendu inne wydarzenia piłkarskie. Powiedziałbym, że oceny lekko ewoluują.

Ogólnie rzecz biorąc można wszystkie sprowadzić do stwierdzenia – wyczuwa się pewien niepokój. Stwierdziłbym nawet, że z każdym dniem większy. Co prawda tych dni od losowania za wiele nie upłynęło, co nie przeszkadza wyczuć określonego trendu.

Najpierw były same nazwy - Kolumbia, Senegal, Japonia – każda brzmi egzotycznie. Każda to inny kontynent, czyli prawdziwe mistrzostwa świata – zauważył ktoś, zresztą słusznie. Niewiele o drużynach rywali wiadomo, bo kto regularnie obserwuje mecze reprezentacji z innych części globu niż Europa?

Zaraz po losowaniu można było powiedzieć, patrząc na te nazwy, że inni naszych mają się bać. Niepokój pojawił się dopiero wtedy, gdy hasła „Kolumbia”, „Senegal” i „Japonia” zaczęto rozbierać na czynniki pierwsze.

Kolumbijczyków – Radamela Falcao i Jamesa Rodrigueza – znają wszyscy, są gwiazdami światowego formatu. Ale oprócz nich jeszcze kilku naprawdę solidnych grajków będzie przeciwnikiem Polaków na rosyjskich boiskach.

Taki Juan Cuadrado z Juventusu Turyn jest dla mnie piłkarzem nieobliczalnym. Czasami odnoszę wrażenie, że szybciej biega niż myśli, ale potrafi też zmajstrować akcję, że palce lizać. Przecież byle kogo do Juventusu nie biorą.

Obrońcę Davinsona Sancheza pamiętam jeszcze z Ajaksu Amsterdam i meczów z Legią. Teraz zdobywa doświadczenia grając w Lidze Mistrzów w barwach Tottenhamu Hotspur, który przed ostatnią kolejką już zapewnił sobie zwycięstwo w grupie wyprzedzając Real Madryt. Sanchez ma dopiero 21 lat, a londyński klub zapłacił za niego w sierpniu 40 milionów euro!!!

Jeśli jesteśmy dumni z tego w jak wielkich klubach grają nasze orły, musimy też docenić przynależność klubową rywali. Senegalczyk Sadio Mane jest gwiazdą Liverpoolu nie tylko z nazwy. Southampton zainkasował za niego 35 milionów funtów! Keita Balde to klubowy kolega Kamila Glika w Monaco. Obrońca Kalidou Koulibaly uprzykrza na co dzień życie Piotrowi Zielińskiemu. Na razie tylko na treningach Napoli oczywiście, ale w czerwcu niestety już w przeciwnej drużynie w starciu obu reprezentacji. Czy można się dziwić, że Henryk Kasperczak, znakomicie znający realia afrykańskiego futbolu, przestrzega jak może przed lekceważeniem Senegalczyków?

A nazwisk zawodników obu grupowych rywali Polaków można wymienić jeszcze sporo, a za każdym będzie stał klub z czołowej ligi europejskiej. Nawet Japonia, postrzegana początkowo jako dostarczyciel punktów, ma dziewięciu piłkarzy w Bundeslidze (więcej niż Polska).

Oczywiście przynależnością klubową meczów w reprezentacji się nie wygrywa, ale daje ona co nieco do myślenia. Chyba niektórym już dała. Ja zdania nie zmieniłem i nadal uważam, jak napisałem zaraz po piątkowym losowaniu – z każdym w grupie H można wygrać, ale i z każdym można przegrać.

▬ ▬ ● ▬