2018-07-11
Z kim najlepiej… przegrać?
Francja wygrała z Belgią 1:0 w pierwszym półfinale piłkarskich mistrzostw świata rozgrywanych w Rosji. I po dwudziestu latach znów może zdobyć tytuł.
Gdyby rozgrywać mecze bez piłki, półfinał Francja – Belgia odbyłby się przynajmniej kilka razy. Tyle w obu reprezentacjach podobieństw i zależności. To przecież pojedynek Manchesteru City z Manchesterem City, Manchesteru United z Manchesterem United, Chelsea z Chelsea, Tottenhamu Hotspur z Tottenhamem Hortpur, Barcelony z Barceloną, Monaco z Monaco, Paris Saint-Germain z Paris Saint-Germain… W obu zespołach roi się od klubowych kolegów.
I jeszcze Therry Henry, Francuz, który teraz stał się Belgiem, by pomóc ograć swoich rodaków w jednym z najważniejszych pojedynków jakie można stoczyć w piłkarskiej karierze. Na dodatek Henry toczył swój pojedynek z dawnym kolegą z francuskiej kadry Didierem Deschampsem, z którym wspólnie zdobywali mistrzostwo świata równo dwadzieścia lat temu.
Ponieważ Francja i Belgia są sąsiadami, można wymieniać do jutra łączące je zależności. Ale jak to z sąsiadami bywa, nie zawsze bywa słodko, czasami wręcz cierpko. O stosunku sąsiadów (z obu stron) do Belgów świadczy niewinne z pozoru pytanie – czego jest najwięcej na granicy francusko-holenderskiej?
Pytanie z haczykiem, bo takiej granicy nie... ma. Francję od Holandii oddziela właśnie Belgia. A na tej „granicy” najwięcej jest frytek, czyli jednego z belgijskich specjałów, potraktowanego w tym wypadku w sposób wybitnie prześmiewczy. Gdyby ktoś zobaczył scenę rozgrywającą się w loży honorowej stadionu w Sankt Petersburgu kilkanaście minut przed meczem, nie uwierzyłby, że Francuzi mogą tak myśleć o sąsiadach.
Otóż ich prezydent przywitał się z belgijską parą królewską w sposób daleki od reguł dyplomatycznych. Uścisk dłoni Emmanuela Macrona z królem Belgów Filipem I i jego małżonką królową Matyldą (sporo polskiej krwi!) był wyjątkowo serdeczny, żeby nie powiedzieć czuły z wyraźnej inicjatywy pana prezydenta.
W meczu takich serdeczności już być nie mogło. Choć twardy, zacięty, ale z pewnością nie brutalny. Belgowie grali dobrze na początku pierwszej połowy. Przyglądałem się im jeszcze gdy stali w tunelu wychodząc na rozgrzewkę. Wyglądali na wyjątkowo wyluzowanych. I tak prezentowali się na boisku. Bramki jednak nie potrafili zdobyć.
Dlaczego wygrali Francuzi? Często mówi się o dyspozycji dnia. Ja bym nazwał to inaczej – błąd dnia. Tym razem popełnił go Marouane Fellaini. Przy dośrodkowaniu z rzutu rożnego nie pokrył jedenaście centymetrów niższego Samuela Umtitiego, który zdobył zwycięską bramkę. Dlatego Francuzi po raz trzeci zagrają w finale mistrzostw świata.
Wygrali go raz w 1998 roku. Gdy zawodnicy na murawie stadionu w Sankt Petersburgu dziękowali sobie nawzajem po meczu, podeszli do siebie także trenerzy. Mistrzowie świata sprzed dwudziestu lat, Deschampes i Henry, ściskali się najdłużej. Jeśli ten drugi musiał z kimś przegrać w tym turnieju, lepiej nie mógł trafić.
▬ ▬ ● ▬