Z łapanki do Europy

Fot. trafnie.eu

Czym bliżej końca sezonu, tym Ekstraklasa robi się ciekawsza. Tak bardzo, że wszystkiego rozumem ogarnąć się nie da.

Miało być nudno na górze tabeli, mistrz znany już przed startem rundy wiosennej. A tu pięć kolejek do końca i emocje dopiero się zaczną. Legia i Lech punktują się na odległość. Między nimi tylko dwa różnicy i za kilkanaście dni bezpośredni mecz do rozegrania w Warszawie. Trener Mariusz Rumak potrafi zadbać, by nie nudzić się nawet wtedy, gdy nikt nie biega po boisku.

Jest autorem odkrywczej teorii, że drużyna, która gra w lidze dzień wcześniej (tak było przez kilka tygodni z Legią) od najgroźniejszych rywali, jest uprzywilejowana. Na całym świecie od zawsze sądzili inaczej. Ale pan Rumak jest młody, może więc z nim przyszła zmiana pokoleniowa także w tym segmencie piłkarskiego rzemiosła. Już kiedyś napisałem – rośnie nam inżynier dusz.

Czyli wiadomo, że mistrzem będzie Legia lub Lech. A kto z nimi w pucharach? Może po cichu zapytać UEFA czy można zrezygnować z pozostałych dwóch miejsc? Wcale nie byłoby takie głupie. Więcej z tego zysku, niż odpadać w pierwszej rundzie już na początku lipca. Na razie wygląda na to, że i tak trzeba będzie zrobić łapankę na pozostałych pucharowiczów.

Bo niby kto? Śląsk? Przed rokiem obrażali się we Wrocławiu na opinię, że to wyjątkowo słaby mistrz. Po ostatnim laniu z Zagłębiem w lidze i Legią w finale pucharu chyba nie powinni mieć wątpliwości, że nikt tego nie mówił złośliwie. Raczej, jakby to nie zabrzmiało przekornie, z… życzliwości.     

To kto, Górnik? Trener Adam Nawałka po porażce w Bełchatowie zauważył: „Ten mecz pokazał, że w naszej lidze każdy może wygrać z każdym”. Niezwykle mocne i odkrywcze. Odwrotnie niż miejsce drużyny w tabeli. Na wiosnę przegrała siedem z dziesięciu meczów! I nadal zajmuje czwarte, jak po rundzie jesiennej. Jakim cudem? To jest dopiero zagadka godna najtęższych piłkarskich głów. Poza tym, z informacji jakie dochodzą z Zabrza, powrót do piłkarskiej Europy jest im tak potrzebny, jak drużynom z dołu tabeli degradacja.

Jeszcze przed tygodniem w kontekście pucharów ktoś wspominał o Jagiellonii. Po tym co pokazała w Łodzi z Widzewem, nawet runda wstępna Pucharu Polski mogłaby się okazać za trudna. Czkawką odbił się poprzedni mecz w Białymstoku z Lechem. Trener Tomasz Hajto za pyskówkę z Luisem Henriquezem nie mógł za karę siedzieć na ławce. Zastępujący go Dariusz Dźwigała stwierdził, że zawodnicy „chyba obrośli w piórka”. Niby po czym? Jeśli obrastają w piórka po przegranych meczach, w którym udało im się nawet sklecić kilka akcji, to co by było, gdyby wygrali? W następnym dwucyfrówka w plecy? Trzeba jednak Dźwigałę pochwalić za niekonwencjonalny opis wydarzeń na boisku: „Momentami graliśmy jak na festynie”. 

A może puchary dla Podbeskidzia? Tak gra na wiosnę, że gdyby anulować punkty z jesieni, naprawdę byłoby o krok od eliminacji do Ligi Europejskiej. Na dodatek Słowak Robert Demjan, którym w pierwszej części sezonu prawie nikt się nie interesował, nagle stał się głównym kandydatem do tytułu króla strzelców. Zanim trafił do Bielska-Białej przez pół roku nie grał nawet w rezerwach czeskiej Viktorii Žižkov, myślał o zakończeniu kariery. A w Ekstraklasie strzela bramki bez większego problemu. Raczej chluby to jej nie przynosi…   

▬ ▬ ● ▬