Z pustą trybuną...

Fot. Trafnie.eu

Po dwóch latach przerwy w poniedziałek w Warszawie znów odbył się finał Pucharu Polski. Różnił się jednak zdecydowanie od tych poprzednich.

Odkąd w 2014 roku finały Pucharu Polski odbywają się na Stadionie Narodowym (z dwuletnią przerwą z powodu pandemii koronawirusa, gdy były rozgrywane w Lublinie), impreza nabrała należnej jej rangi. To jedna z niewielu, moi zdaniem, zasług ekipy poprzedniego prezesa PZPN za jego dwóch kadencji kierowania związkiem. Wspominam o tym specjalnie, by nie było, że tylko podszczypuje w swoich tekstach Zbigniew Bońka, co zdarza się dość regularnie.

Mimo permanentnych problemów z kibicami odważył się zorganizować finał na pięknym stadionie, którego wreszcie dorobiła się z okazji EURO 2012 stolica, by w ten sposób dodać najważniejszemu meczowi w rozgrywkach odpowiedniego prestiżu. Odwaga się opłaciła, bo mecz tradycyjnie od tej pory rozgrywany 2 maja, w Dzień Flagi, stał się prawdziwym świętem polskiej piłki z niemal zawsze wypełnionymi trybunami największego stadionu w kraju i gorącą na ich atmosferą.

Właściwie regularnie zbyt gorącą, bo finał stanowił także nieoficjalne mistrzostwa Polski w odpalaniu rac. Kibice występujących w nim drużyn stawiali sobie za punkt honoru, by w tej nieformalnej rywalizacji wypaść lepiej niż ich piłkarze na boisku. Wiązało się to z mnóstwem problemów, przerywaniem meczów, zranieniem widzów czy uszkodzeniem dachu stadionu.

W tym roku race na trybunach po raz pierwszy nie zapłonęły. Ale też po raz pierwszy trybuna za jedną z bramek była zupełnie pusta. Mieli na niej usiąść kibice Lecha, ale w ramach protestu nie weszli na stadion. To był efekt zakazu wnoszenia większych flag niż te o wymiarach 2 na 1,5 metra, którego wydanie tłumaczono tak (za: wp.pl):

„Historia poprzednich finałów pokazała, że kibice pod dużymi flagami byli nie do rozpoznania”.

Od początku meczu kibice na pozostałych trybunach skandowali: „Piłka nożna dla kibiców”. Jednocześnie na wszelkie sposoby obrażali prezydenta Warszawy Rafała Trzaskowskiego, obwiniając go za podjęcie takiej decyzji. Dlatego szybko postanowił to skomentować na Twitterze:

„Zakaz wnoszenia flag i banerów większych niż 2x1.5 m na mecz o Puchar Polski na Stadionie Narodowym to była decyzja Państwowej Straży Pożarnej. Takie samo zezwolenie wydane było w 2019 roku. Wyjaśnienia w gronie @pzpn_pl @KGPSP @MSWiA_GOV_PL”

Niestety taką mamy piłkę, że często więcej pisze się o wydarzeniach na trybunach niż na murawie, czego poniedziałkowy finał jest kolejnym dowodem. A szkoda, bo na boisku też działo się dużo i naprawdę trudno się było nudzić. Staram się po finałach zbyt wiele nie oczekiwać, żeby się niepotrzebnie nie rozczarować. Bo finały są po to, by je wygrywać, a nie zachwycać grą. I właśnie taki pragmatyczny do bólu był Raków Częstochowa, który pokonał Lecha Poznań 3:1. Ale ten pragmatyzm poparty został sporą dawka emocji.

Raków szybko objął prowadzenie, a jeszcze przed przerwą dołożył drugą bramkę. Gdy Lech na początku drugiej połowy zdobył kontaktowego gola, wydawało się, że może wyrównać. Jednak zamiast tego stracił kolejnego, który już definitywnie pogrzebał jego nadzieje na sukces w Warszawie, mimo że rywale kończyli mecz w dziesiątkę.

Właściwie to Lech grał, a Raków wygrał. Jedni mieli przewagę w posiadaniu piłki, starali się konstruować akcje, ale bez specjalnego powodzenia. Drudzy czekali na ich błędy i bezlitośnie je wykorzystywali, dlatego wygrali. Lech przegrał w ten sposób piąty kolejny finał Pucharu Polski. Raków wygrał go drugi raz z rzędu.

Teraz obie drużyny wracają do walki o mistrzostwo Polski. Na trzy kolejki przed końcem mają po tyle samo punktów. Już przeczytałem w jednym z tytułów w internecie, że „Raków ma psychologiczną przewagę”. Nie byłbym taki pewien. Przed siedmioma laty, gdy Lech po raz ostatni zdobywał mistrzostwo, też z Maciejem Skorżą na trenerskiej ławce, przed decydującą fazą walki o tytuł przegrał finał pucharu z Legią, z którą o ten tytuł walczył. I później ją wyprzedził.

Nie wiem, czy tym razem będzie tak samo, ale mam nadzieję, że walka o mistrzostwo przyniesie nie mniej emocji niż poniedziałkowy finał w Warszawie.

▬ ▬ ● ▬