Za darmo, czyli za milion z kawałkiem

Fot. Trafnie.eu

Środa należała do Krystiana Bielika i Sebastiana Mili. Ich transfery koncentrowały uwagę mediów. A jeszcze bardziej kwoty, jakie za nich zapłacono.

To, że Bielik zostanie graczem Arsenalu wiadomo było od kilku dni. W środę potwierdzono jego transfer do londyńskiego klubu. Na oficjalnej stronie Arsenalu pojawiła się informacja o „nieokreślonej sumie” transferowej. Za to w angielskich mediach została określona, choć ze sporym marginesem błędu – od dwóch milionów, do dwóch i pół miliona funtów.

Najwięcej miejsca poświęcił Polakowi tabloid „The Daily Mirror”. Wręcz ogromny artykuł, zważywszy, że chodzi o zupełnie nieznanego nastolatka z drugiego końca Europy. Autor bardzo starannie odmalował tło wydarzeń, uświadamiając angielskich czytelników jak nazywani są w Poznaniu zawodnicy Lecha, którzy przechodzą do Legii (Judasz, zdrajca). Że Bielik poszedł drogą naznaczoną niedawno przez Bereszyńskiego, a do Londynu powędrował z Warszawy jak wcześniej Szczęsny i Fabiański. I zacytował młodego Polaka:

„Usłyszałem od trenera, że jeśli przejdę do Arsenalu, szybko weźmie mnie pod opiekę”.

Arsene Wenger miał mu też powiedzieć:

„Widzę w tobie ogromny potencjał. Wiek nie jest ważny, dam ci szansę”.

I chyba tym Bielika kupił, skoro ten zadeklarował:

„Wierzę mu, bo wiem, że nie boi się stawiać na młodych. Pamiętam ostatni mecz w Lidze Mistrzów z Galatasaray, gdy w drugiej połowie grało trzech siedemnastolatków”.

Wypowiedź Wengera, cytowana przez inne angielskie media (skysports.com i The Guardian) powinna jednak stanowić pewien rodzaj ostrzeżenia. Menedżer Arsenalu tak odpowiedział na pytanie czy Bielik był drogi:

„Kosztował dużo pieniędzy, jeśli nie osiągnie sukcesu. Ale jeśli osiągnie, będzie tani”.

A tak podsumował transfer Polaka:

„Oczywiście to jest ryzyko. Ale biorąc pod uwagę co pokazał, warto je podjąć”.

Ja zawsze przejście tak młodego Polaka do wielkiego klubu podsumowuję stwierdzeniem – początek, albo koniec wielkiej kariery. Każdy zawodnik jest wyjątkowy w danym klubie tylko w dniu podpisania kontraktu. Później musi walczyć z równie utalentowanymi rówieśnikami. Zwycięzcami będą tylko najwybitniejsze jednostki. Reszta skończy w rezerwach, albo słabszych klubach. Takie są niestety zasady piłkarskiego kapitalizmu.

Teraz więc wszystko w rękach, a bardziej w nogach Bielika. Jak się ma zaledwie siedemnaście lat i ląduje w obcym kraju, codziennie trzeba ostro walczyć o swoje, to nigdy nie wiadomo jak się życie i kariera ułoży. Bielik wygląda na rozsądnego chłopaka, więc może sobie poradzi. Ale łatwo nie będzie na pewno.

Tak jak on jest na początku kariery, tak Sebastian Mila ma już raczej z górki. Wcześniej podkreślał, że chciałby na koniec pokopać jeszcze piłkę w klubie, w którym zaczynał ligową przygodę, czyli w Lechii Gdańsk. I ma szansę zrealizować marzenia, bo prawie na pewno zostanie piłkarzem tego klubu. Przechodził w środę testy medyczne.

Media spekulują od kilku dni ile to będzie kosztowało Lechię. Minimum milion złotych. A ile ponad to? Tu już zdania są podzielone. Ile by ostatecznie nie kosztowało, warto przypomnieć, że w lecie Mila był do wzięcia za darmo! Lechia go nawet chciała, ale w ostatniej chwili się rozmyśliła.

Przypomnę tylko, że we wrześniu pisałem o wspaniałych rządach agencyjnych w tym klubie. Jak widać puenta do tamtych rozważań jest dosyć kosztowna...

▬ ▬ ● ▬