Za dużo tych cudów

Fot. Trafnie.eu

Arka ponownie w centrum uwagi. Jak to możliwe, że w europejskich pucharach wygrał akurat ten zespół, który ma najmniejszy potencjał?

Gdynia znów oglądała w czwartek europejskie puchary. Pierwszy raz po 38 latach. Warto było tyle czekać, bo pokonała w kwalifikacjach do Ligi Europejskiej duński Midtjylland 3:2. Przed rewanżem taki wynik na własnym boisku wielkim sukcesem nie jest, choć zaliczka daje nadzieje na sukces. Ale w przypadku Arki można na chwilę zastosować inne kryteria.

Wtedy łatwiej zrozumieć euforię jaka wybuchła na trybunach stadionu w Gdyni. Oto w drugiej minucie doliczonego czasu gry, przy wyniku 2:2, Arka ma rzut wolny z boku pola karnego rywali. Dośrodkowanie i zwycięską bramkę głową zdobywa Rafał Siemaszko, który obrońcom sięga pod brodę. Tak samo było w finale Pucharu polski! Czy niemożliwe znów staje się faktem? Czy to kolejny cud, jak przeczytałem?

Jaki cud? A już na pewno nie kolejny. Arka zdobyła w tym roku dwa z trzech trofeów, którymi może się pochwalić w całej swej historii. Nikt nie dawał jej szans, więc to niby ten cud za cudem. Tylko, że oba mecze widziałem i niczego nadprzyrodzonego w żadnym się nie dopatrzyłem.

W finale Pucharu Polski piłkarze z Gdyni grali tak, ty nie zrobić nawet pół fałszywego ruchu. Udało im się dowieść remis do końca, by w dogrywce dobić Lecha dwoma bramkami. Czy fakt, że zdobyli je zawodnicy wprowadzeni z ławki, którzy na świeżości oszukali podmęczonych rywali to cud? Raczej konsekwencja określonego założenia trenera Leszka Ojrzyńskiego, które się sprawdziło idealnie.

W meczu o Superpuchar gra Arki mogła przyprawiać o ból zębów. Najważniejsze, że była skuteczna. Znów wymęczyła remis. Jej piłkarze pewnie zdawali sobie sprawę, że na więcej ich nie stać, więc grali na ile było ich stać. A później były karne. Sprawiali wrażenie tak napompowanych, że gdyby zamiast z Legią mieli rywalizować z Realem czy Barceloną, też by ich ograli.

I teraz duński Midtjylland w Lidze Europejskiej. Arka bez żadnego doświadczenia w w międzynarodowych rozgrywkach, teoretycznie też bez większych szans. Ale wygrywa. Potrafiła się podnieść nawet przegrywając 1:2.

Jak to wytłumaczyć? Piłkarze Arki po prostu wierzą w siebie. A wierzą dlatego, że doskonale wiedzą czego nie potrafią. Dlatego nie porywają się na finezyjne zagrania. Zamiast fajerwerków prezentują siermiężny styl, ale za to do bólu (rywali) skuteczny. I przynosi efekty. Czasem w piłce uczciwi w swym fachu rzemieślnicy potrafią osiągnąć więcej od dopieszczanych ponad miarę artystów. I Arka jest tego najlepszym przykładem.

Widać nawet postęp w ostatnich miesiącach. Mecz z Midtjylland nie był już tylko próbą doczołgania się z korzystnym rezultatem do końcowego gwizdka. Wreszcie można pochwalić polski zespół za występ w europejskich pucharach. I nie zmienię tej oceny nawet, gdyby Arka za tydzień z pucharami pożegnała się po rewanżu. I tak już osiągnęła więcej niż powinna ze swoim potencjałem.

▬ ▬ ● ▬