2016-12-17
Żądza krwi
W ostatnich dniach o obu zrobiło się głośno. Dzieli ich właściwie wszystko, poza tym, że dzięki piłce zarabiają na życie. A co jeszcze łączy? Chyba tylko...
Pierwszy, to menedżer Antonio Conte. Po zakończeniu EURO 2016 rozstał się w reprezentacją Włoch, co nie było zaskoczeniem, skoro wcześniej związał się trzyletnim kontraktem z Chelsea. Towarzyszyły temu wielomiesięczne spekulacje mediów. W końcu londyński klub potwierdził, że w nowym sezonie drużynę poprowadzi Włoch.
Początek jego pracy londyńskie dzienniki określały jako perfekcyjny. Chelsea wygrała przecież trzy pierwsze mecze w Premier League. Ale potem przyszły porażki z Liverpoolem i Arsenalem. Po tej drugiej, dość dotkliwej (0:3), zaczęła się histeria. Bukmacherzy przyjmowali zakłady kiedy Conte zostanie pogoniony z roboty.
Oglądałem wtedy jego wypowiedź dla jednej z angielskich stacji telewizyjnych. Zastanawiałem się, czy za chwilę się nie rozpłacze. Rozpaczliwie próbował przekonywać przed kamerą, że nie jest takim nieudacznikiem, za jakiego go uważają, że drużyna na pewno będzie grała lepiej, musi tylko przyzwyczaić się do nowego ustawienia.
Szefowie Chelsea jednak histerii nie ulegli i Włocha nie zwolnili. Na szczęście. Drużyna wygrała dziesięć kolejnych meczów w Premier League!!! Angielskie media przerobiły więc nieudacznika w geniusza.
Chelsea prowadzi w Premier League z przewagą aż sześciu punktów. Nie wiem ile bukmacherzy stracili/zarobili na Conte? Wiem za to, że podsycana przez nich żąda krwi odniosło skutek odwrotny do zamierzonego.
I to jest właśnie element łączący Włocha z chorwackim piłkarzem biegającym od kilku miesięcy po boiskach Ekstraklasy. W tym czasie Petar Brlek traktowany był dokładnie tak, jak przed kilkoma miesiącami Conte w Anglii.
Gdy pojawił się w Krakowie, przyznał w jednym z pierwszych wywiadów (za: gazetakrakowska.pl) :
„Trener we mnie wierzy. A to jest istotne. Mogę liczyć na jego zaufanie”.
Wiara Dariusza Wdowczyka kazała się najistotniejsza. Przez kilka kolejnych miesięcy próbowano bowiem w Polsce zrobić z Brleka nieudacznika. Uznano go za transferowy niewypał, pieniądze wyrzucone w błoto. Wdowczyk pytał, ile można wymagać od piłkarza, który kosztował 250 tysięcy euro? I ciągle apelował, by być cierpliwym, dać szansę Chorwatowi, który świetnie wygląda na treningach i na pewno się przełamie. Potrzebuje tylko trochę czasu, bo naprawdę sporo potrafi.
Upór trenera się opłacił, choć już go w Wiśle nie ma. Został natomiast Brlek. W niedawnym meczu derbowym zdobył bramkę i okazało się, że „zaczął błyszczeć”, że to może być jednak kawał piłkarza. Pojawiły się też inne podobne ochy i achy na jego temat. Odbył więc pouczającą drogę od zera do bohatera…
Wniosek płynie z tego taki, że we współczesnych czasach, domagających się krwi tu i teraz, zamiast wierzyć w łatwe rozwiązania, lepiej wierzyć we własny rozum. A najlepiej poprzeć to jeszcze odpowiednią wiedzą o piłce. Bo, jak mawia mój znajomy, prawdziwy fachowiec zawsze się obroni!
▬ ▬ ● ▬