Zadziwiająca utrata... węchu

Fot. Trafnie.eu

Od początku tygodnia migałem się jak mogłem z podawaniem szczegółów sprawy dotyczącej jednej z afer korupcyjnych. Może wyglądało to nawet głupio, ale...

Nie chciałem pastwić się nad Tomkiem Iwanem, którego znam od lat, i podawać szczegółów sprawy z nim związanej. To byłoby dla mnie mało sympatyczne zajęcie. Skoro jest już powszechnie znana, warto się nad nią jednak chwilę pochylić. W „Przeglądzie Sportowym” pojawił się tekst wręcz ją bagatelizujący. To zadziwiające z kilku powodów.

Cieszę się, że nie muszę pisać Tomasz I., tylko podawać pełne nazwisko, bo życzę mu jak najlepiej. Ale chyba nie najlepiej dobrał sobie partnerów w biznesie. Określenie, że ktoś jest tylko „świadkiem w aferze korupcyjnej” brzmi niewinnie, jednak sprawa dotyczy firmy eventowej Myplace, której jest współwłaścicielem, zostały postawione poważne zarzuty osobom z nią związanym. To nie żarty. Mam tylko nadzieję, że Iwan w tej sprawie nie ucierpi.

Natomiast zadziwiające, co wygaduje sekretarz generalny PZPN Maciej Sawicki, bowiem Myplace współpracowało bezpośrednio ze związkiem. A jeszcze bardziej zaskakuje wyrozumiałość mediów. Gdyby podobna sprawa ujrzała światło dzienne za prezesury Grzegorza Laty, już wołano by stolarza, by zbijał dla niego szubienicę. Nawet dwie, na drugiej dyndał by ówczesny sekretarz generalny Zdzisław Kręcina.

Ale prezesem jest Zbigniew Boniek, więc nic się nie stało. O co właściwie chodzi? Gazeta tak opisuje rolę firmy współpracującej ze związkiem:

„– Odpowiadała raczej za mniejsze wydarzenia. Nie wiąże nas z tym przedsiębiorstwem stała umowa – przyznał w rozmowie z nami sekretarz generalny PZPN Maciej Sawicki. – W tej chwili nie mamy w planach współpracy z tą firmą – dodał rzecznik związku Jakub Kwiatkowski”.

I dalej gazeta wyjaśnia:

„Wspomniana kooperacja może wywoływać kontrowersje ze względu na Iwana, który jednocześnie jest związany z obiema instytucjami, jednak członkowie związku stanowczo odpierają ewentualne zarzuty. – W ofertach proponowała najlepszą cenę do jakości i wyłącznie te względy decydowały o tym, że skorzystaliśmy z jej usług. Poza tym w wielu przypadkach przegrywała przetargi, dlatego absolutnie nie można mówić o jakimkolwiek faworyzowaniu – tłumaczył Sawicki”.

Skoro wszystko było w porządku, dlaczego PZPN nie ma w planach dalszej współpracy z firmą? A pan Sawicki lepiej by zrobił, gdyby w ogóle nie zabierał głosu, zamiast wygadywać takie dyrdymały. I niech sprawdzi czy te „trupy”, jeszcze z czasów Laty, nie zaśmiardły. Bo widzę, że węch mu się wyraźnie stępił...

Fajnie, że z Tomka Iwana zeznającego w charakterze świadka nie zrobiono przestępcy. Niestety, przypomniała mi się od razu sprawa Władysława Żmudy. Na niego od razu wydano wyrok zaocznie. Legendy polskiej piłki nikt nawet nie pytał o wyjaśnienia. Pojawił się zaledwie w tle afery ze słynnymi „taśmami prawdy”, był jedynie świadkiem w sprawie, nie postawiono mu najmniejszych zarzutów. Ale od razu zrobiono z niego, jak sam mówi, złodzieja.

Zadziwiające jak media potrafią stracić węch. Albo stępia im się wyłącznie w przypadku określonych osób.

▬ ▬ ● ▬