2015-05-22
Zakazy także dla obywateli Włoch
Okazuje się, że najtrudniej zrozumieć rzeczy z pozoru najbardziej oczywiste. Oto dwa przykłady z piłkarskiego życia, na których widać to najlepiej.
Portal Sportowy Ring zamieścił ciekawy wywiad z piłkarzem Chelsea Filipe Luísem Kasmirskim. Choć w tym sezonie nie zawsze pojawiał się w podstawowym składzie mistrzów Anglii, to jednak kawał piłkarza. Wcześniej bronił barw Atletico Madryt i wystąpił w finale Ligi Mistrzów w Lizbonie w maju ubiegłego roku. Jest Brazylijczykiem, ale jego dziadek pochodzi z Polski. Właśnie dlatego próbowano go przed laty kaperować do reprezentacji. Oczywiście polskiej, apelując do PZPN o szybkie ruchy, zanim zagra dla Brazylii.
Autor wywiadu w Sportowym Ringu zapytał Kasmirskiego o tę kwestię, otrzymując szczerą odpowiedź:
„Mogę potwierdzić, że wiele lat temu, gdy byłem jeszcze zawodnikiem Deportivo La Coruña, pojawiła się taka propozycja za pośrednictwem mojego agenta. Ale prawda jest taka, że nigdy nie zastanawiałem się nad tym poważnie, ponieważ mogłem założyć tylko koszulkę reprezentacji Brazylii, czyli kraju, w którym się urodziłem i z którym się w pełni identyfikuję. Choć oczywiście odnoszę się z wielkim szacunkiem także do kraju, z którego pochodzą moi przodkowie”.
Wyjaśnienie bardzo logiczne i wyważone. I jednocześnie dowód, jak chore bywają pomysły robienia na siłę reprezentantów Polski z piłkarzy, którzy podobnie jak Kasmirski nie identyfikują się z tym krajem w pełni. I trudno mieć do nich pretensje. Urodzili się w innej części świata, w innej dorastali, więc dlaczego mieliby grać dla kraju, znanego im tylko z opowiadań? To nonsens, ale nie chcą go zaakceptować ci, pragnący za wszelką cenę leczyć piłkarskie kompleksy za pomocą reprezentacji składającej się z piłkarzy z łapanki.
Filipe Luís dopisał puentę do mojego niedawnego tekstu o amerykańskim obrońcy polskiego pochodzenia. Matt Miazga, choć ma polskich rodziców, urodził się i wychował w Stanach Zjednoczonych. Za chwilę będzie reprezentował ten kraj na młodzieżowych mistrzostwach świata. A jaki ma reprezentować? Ten, z którym się identyfikuje, w którym dorastał i żyje. Logiczne. Dajcie mu więc spokój i nie wciskajcie na siłę do reprezentacji Polski. Do gry w reprezentacji nie można nikogo namawiać! To powinien być zaszczyt.
I drugi cytat, z „Gazety Wyborczej”. Mam już kilka dni, ale grzechem byłoby nie poświęcić mu uwagi. Zbigniew Boniek poszedł po całości rozliczając wszystkich dookoła, nawet z Putinem włącznie. Zostawię jednak politykę w spokoju, mam przesyt przed wyborami prezydenckimi. Skoncentruję się na jego wypowiedzi dotyczącej szefów światowej piłki:
"Na MŚ w Brazylii odbywał się kongres FIFA. Dostałem bilet w biznesklasie i piękny hotel. Podchodzę do recepcji, akredytuję się, odbieram suweniry od prezesa FIFA. A tam grubo wypchana banknotami koperta, Musiałem podpisać, że przyjąłem, a zapewniali nam tam wszystko. To jak Blatter ma przegrać wybory?
W Komitecie Wykonawczym UEFA też czujesz się jak lord. W dowolnej chwili dzwonisz do Szwajcarii, tam trzy panie odpowiadają tylko za to, by dbać o takich jak ty. Zamawiasz bilet na Real - Juve, godzinę później masz rezerwację lotniczą w klasie biznes, hotel i wejściówkę do loży na stadionie. Na lotnisku czeka limuzyna. Dziwicie się, że wszyscy się tam pchają?”
Czyli pan prezes postanowił nauczyć moralności szefów FIFA i UEFA. Cieszę się, że tak mu zależy na zdrowej kondycji światowej piłki, ale może zacznie jednak od siebie. Bo jak na dziekana wydziału moralności wypada raczej blado. Niech najpierw poczyta kodeks etyczny FIFA czy regulamin dyscyplinarny UEFA, by dowiedzieć się ciekawych obostrzeń dotyczących bukmacherki. Zabraniają wszelkiej aktywności w tej branży zawodnikom i piłkarskim oficjelom. I najgorsza wiadomość – wszystkie zakazy dotyczą także obywateli Włoch!
▬ ▬ ● ▬