Zdania nie zmieniłem

W subiektywnym podsumowaniu tygodnia o dwóch wydarzeniach w polskiej piłce zdecydowanie koncentrujących w nim zainteresowanie rodzimych kibiców.

Awans kompletu polskich drużyn z kwalifikacji do Ligi Konferencji jest niewątpliwie wydarzeniem historycznym. Jeśli jeszcze nie powstał klub miłośników klubowego rankingu UEFA, z pewnością dość szybko powstanie. Kilku redaktorów już tak wyspecjalizowało się w płodzeniu tekstów na wspomniany temat, że kolejne wrzucają do sieci z końcowym gwizdkiem w meczach polskich drużyn. A ponieważ w komplecie przeszły przez cztery rundy kwalifikacji, więc okazji do zliczania w nich zdobytych punktów do wspomnianego rankingu nie brakowało.

Ja się tym podniecać nie potrafię, bo wolałbym zamiast czterech w Lidze Konferencji zobaczyć jakąś znów w Lidze Mistrzów. Niestety kolejny raz taka opcja okazała się zadaniem niewykonalnym, więc jak się nie ma, co się lubi, trzeba się cieszyć z tego, co się ma. Czyli z sześciu meczów fazy ligowej do rozegrania przez każdą z drużyn, pomnożonych przez cztery, więc w sumie 24.

Miłośnicy rankingu UEFA powinni piać z zachwytu, bo szansa na kolejne punkty do zdobycia jest całkiem spora. A to dlatego, że rywalami będą między innymi takie zespoły jak Lincoln Red Imps z Gibraltaru, Noah z Armenii, Hamrun Spartans z Malty czy Skhendija z Macedonii Północnej. Przypominają mi poziomem te z kwalifikacji i to nawet wcześniejszych jej rund.

Dla przeciwwagi do najgroźniejszych należeć będą: hiszpańskie Rayo Vallecano Madryt, ukraiński Szachtar Donieck, niemiecki Mainz czy francuski Strasburg. Przeciwnicy już zdecydowanie silniejsi od wymienionych wcześniej, choć za słabi, by grać w lepszych rozgrywkach, więc wystąpią w Lidze Konferencji, czyli trzeciej lidze europejskiej.

Dla kontrastu – Kajrat Ałmaty, uważany za jeden z teoretycznie najsłabszych zespołów Ligi Mistrzów, zagra z: Realem Madryt, Interem Mediolan, Club Brugge, Arsenalem Londyn, Olympiacosem Pireus, Sportingiem Lizbona, Pafos FC i FC København. Chyba ciut poważniejsze towarzystwo...

Teraz o pierwszej kadrze powołanej przez nowego selekcjonera Jana Urbana. Najwięcej komentarzy wzbudzają, jak zwykle zresztą, debiutanci. Mnie jednak bardziej niż trójka obrońców - Arkadiusz Pyrka (FC St. Pauli), Przemysław Wiśniewski (Spezia Calcio) i Jan Ziółkowski (AS Roma) – bardziej intryguje powołanie zawodnika, który ma na koncie jeden występ w reprezentacji. Chodzi o bramkarza Kamila Grabarę z VfL Wolfsburg, który wraca do niej po dłuższej przerwie. Czy rzeczywiście (za: przegladsportowy.onet.pl):

„Tylko Jan Urban mógł powołać tego piłkarza?”

Jego powołanie intryguje nie tylko mnie:

„Patrząc na listę piłkarzy powołanych na wrześniowe mecze, nie sposób wyzbyć się wrażenia, że selekcjoner sam napytał sobie biedy. Wystarczy jeden trzepot skrzydeł motyla, by posypała się układanka nowego opiekuna Biało-Czerwonych. Jego decyzje każą twierdzić, że w wyjściowym składzie szykuje się mała rewolucja”.

Powołania nie dostał natomiast inny bramkarz, Marcin Bułka z saudyjskiego Neom SC, więc…:

„Tajemnicą poliszynela jest fakt, że panowie nie pałają do siebie zbyt wielką sympatią. Selekcjoner mógł więc po prostu uznać, że wobec powrotu Grabary do reprezentacji wystarczy mu już silnych charakterów na pozycji bramkarza.

To z kolei implikuje inny wniosek: Grabara nie został powołany po to, żeby potulnie pogodzić się z brakiem posiadania bluzy z numerem 1. Pojawia się przecież coraz więcej domysłów, że to on już na stałe zluzuje między słupkami Łukasza Skorupskiego”.

Być może. Poczekamy, zobaczymy. Ja natomiast o Grabarze zdania nie zmieniłem i nadal uważam, jak w 2024 roku, że:

„To przykład zawodnika z tak wielkim ego, że brakuje dla niego i zawsze brakować będzie sufitu. Jego żartobliwie-ironiczne wtręty są dla mnie wyjątkowo ciężkostrawne, więc reaguje na nie zdecydowanie alergicznie. Tak samo jak na toksyczną atmosferę, którą wokół siebie tworzy. Dlatego Grabary absolutnie mi w kadrze nie brakuje. A nie brakuje dlatego, że, cytując jego kolejną ironiczną wypowiedź:

»Kadra świetnie poradzi sobie beze mnie«.

Nie mam co do (t)ego wątpliwości. I przynajmniej na zgrupowaniu nie musimy się po jednej z konferencji prasowych znów zastanawiać, co powiedział, czego nie, a co miał na myśli?”

▬ ▬ ● ▬