Zdecydowanie za wcześnie, by...

Mistrzostwa Europy rozpoczęte. W inauguracyjnym meczu w Rzymie Włosi łatwo pokonali Turków 3:0. A może zbyt łatwo uwierzyłem w teorię o tych drugich?

Do inauguracyjnych meczów podchodzę z rezerwą prawie taką, jak do wszystkich finałów. Staram, się nie oczekiwać zbyt wiele, bo to szczególne mecze, którym towarzyszy zawsze większe ciśnienie. Ten pierwszy na Euro 2020 nie był taki zły, choć zdecydowanie zbyt jednostronny.

Pierwsza polowa jeszcze bezbramkowa, ale w drugiej włoski walec już z całą siła przejechał się po rywalach. Poprosiłem o komentarza legendę polskiej piłki, Władka Żmudę. Grał kiedyś we Włoszech i jak sam mówi zakochał się w tym kraju, który „jest ciągle w nim”, więc trudno znaleźć lepszego eksperta do oceny inauguracyjnego meczu:

„Przebieg gry zgodnie z przewidywaniami. Turcy się bronili całą drużyną, więc Włosi mieli problemy, nie stwarzali sytuacji bramkowych. Dopiero po pierwszej, samobójczej bramce mecz się otworzył. Turcy trochę opadli też z sił, a wtedy już Włosi ich rozklepali…”

Zwięzła i trafna ocena przebiegu wydarzeń. Gdy piłka po mocnym dośrodkowaniu odbiła się od tureckiego obrońcy Meriha Demirala i wpadła do siatki, Włosi tylko dokończyli dzieła zniszczenia. Właściwie cały mecz grali oni, rywale głównie starali się przeszkadzać. Dlaczego? Zastanawia to także Żmudę:

„Turcy grali na remis, za mało odważnie. Nastawili się wyłącznie na defensywę, a mają przecież dobrych zawodników. Nie wiem dlaczego byli aż tak bojaźliwi?”

Też spodziewałem się zdecydowanie bardziej wyrównanego meczu. Może nie aż tak, by Włosi musieli drżeć o wynik, ale na pewno czekałem na więcej groźnych sytuacji pod bramką Gianliugiego Donnarummy, który za wiele do roboty nie miał.

A może za bardzo uwierzyłem w teorię o Turkach lansowaną przed turniejem? Że to młoda drużyna z wielkim potencjałem, że kandydat na „czarnego konia” mistrzostw. Gdyby wyciągać wnioski po pierwszym meczu, tym „czarnym koniem” będzie wtedy, kiedy na stadionie… zgasną jupitery, bo w ciemności zupełnie nie byłoby widać jej słabych stron.

Ale życie mnie nauczyło, by nie oceniać drużyn po jednym meczu, szczególnie rozgrywanym na turniejach. Turcy na pewno nie są bez szans na wyjście z grupy i mogą jeszcze narobić problemu rywalom. Choć nie sądzę, by czając się za plecami faworytów mogli odegrać w turnieju znaczącą rolę jako ten „czarny koń”.

A Włosi? Tak ocenia ich Żmuda:

„Drużyna była w kryzysie. Przyjście trenera Manciniego sprawiło, że w podejściu do reprezentacji wyczuwa się we Włoszech powiew optymizmu. Już z nami w Lidze Narodów, choć wtedy w niepełnym składzie, grali agresywnie, szybko, pokazując, że mają duży potencjał. Nie byliśmy w stanie zupełnie sobie z nimi poradzić.

Ale to dopiero pierwszy mecz. Zdecydowanie za wcześnie, by już kreować ich na mistrzów Europy. Zaczekajmy, zobaczmy co pokażą inni - Francuzi, Hiszpanie, Niemcy, Belgowie… A przecież zawsze może jeszcze wyskoczyć drużyna, która nie jest uważana za faworyta, a „załapie turniej” i może sprawić niespodziankę. Po pierwszym meczu można na razie powiedzieć, że zapowiada się ciekawie”.

I chyba tyle ocen na razie wystarczy…

▬ ▬ ● ▬