Zdjęcie sprzed lat

Fot. Trafnie.eu

Próbuję znaleźć jakąś logikę w polskiej piłce po lekturze kilku tekstów na jej temat. Chyba jednak zdecydowanie przekracza to moje możliwości.

Jacek Bednarz, znów w Ruchu Chorzów, podzielił się swoimi refleksjami z pobytu w Wiśle Kraków. Był tam prezesem i rozpoczął wojnę z miejscowymi kibolami. Wojnę przegrał, choć niektórzy uważają go za zwycięzcę, bo nie przestraszył się bandytów. Zaintrygowała mnie jego wypowiedź (za przegladsportowy.pl):

„Gdy zaczął się konflikt i osobom, które uznaliśmy za niebezpieczne odmówiliśmy wstępu na stadion, dostałem 15 SMS-ów od wszystkich prezesów z ekstraklasy. Każdy mi gratulował, za co dziękuję, ale żaden nie poprosił o nazwiska potencjalnie niebezpiecznych osób, by dać im zakaz na swoich stadionach”.

W tym braku logiki jest jednak pewna... logika. Dzięki niej łatwiej zrozumieć dlaczego w Polsce tak wiele robi się na pokaz w walce ze stadionowym bandytyzmem i dlaczego tak mało z tego wynika.

Zajmijmy się piłkarzami. Jednym z bohaterów ostatniej kolejki ligowej był obrońca Cracovii Adam Marciniak. W meczu z Ruchem powędrował na pole karne rywali, wyskoczył do dośrodkowania z rzutu wolnego i tak uderzył piłkę głową, że wpadła do siatki.

Tu mały wtręt związany z brakiem logiki. Może ktoś wie - dlaczego prawie wszyscy komentatorzy telewizyjni mówią „strącił piłkę głową”? Zastanawiam się nad tym od kilku lat i nie mam zielonego pojęcia. Przecież to kompletny nonsens. Strącić można najwyżej butelkę ze stołu, a nie piłkę. Bo niby skąd zawodnik uderzający piłkę głową ma ją strącić? Kto to wymyślił? Dlaczego inni powtarzają bez zastanowienia?

Wracamy do Marciniaka. Zdobył jedynego gola w meczu, który dał Cracovii cenne zwycięstwo nad Ruchem. Czy to ten sam, który... Chyba tak. Jeszcze sprawdzam i pierwszego października znajduję informację (za onet.pl):

"Adam M., obrońca Cracovii i reprezentacji Polski, noc z niedzieli na poniedziałek spędził w izbie wytrzeźwień. Piłkarz po derbach Krakowa z Wisłą zorganizował głośną imprezę i zakłócał ciszę nocną. - Możemy potwierdzić, że prowadziliśmy interwencję - powiedziała Katarzyna Padło z małopolskiej policji..."

Zastanawiam się czy wyciągnięty wniosek jest prawidłowy i logiczny – żeby dobrze grać, trzeba najpierw porządnie zabalować, odreagowując stres?

Znajduję w internecie wywiad ze Stanisławem Terleckim. Pamiętam go jeszcze jako piłkarza. Wrócił do Polski ze Stanów Zjednoczonych gdzie był gwiazdą indoor soccera, amerykańskiej halowej wersji futbolu. Wrócił z innego świata, dla większości wtedy nieosiągalnego, do kraju będącego jeszcze prowincjonalną pipidówką. Kiedyś umówiliśmy się na rozmowę na Nowym Świecie w Warszawie. W pobliżu (na ulicy Foksal?) było biuro jakieś firmy handlującej chemikaliami, której był przedstawicielem, jeśli dobrze kojarzę.

Czytam z nim wywiad (za onet.pl):

„Zamawiałem lekarza do domu, żeby mnie odtruł. Przychodził, rzucał okiem na walające się po podłodze puszki po piwie, coś komentował, a kiedy wychodził, ja szedłem do sklepu i kupowałem wódkę. W sumie osiem razy już lądowałem na odwyku, podłączali mnie pod kroplówkę, kilka dni tam poleżałem i wypisywałem się na własne życzenie. Najdłużej wytrzymałem pięć tygodni. W sierpniu znowu trafiłem na detoks”.

Czy to na pewno ten sam Stasiek Terlecki? Magister historii na Uniwersytecie Łódzkim, jeden z inteligentniejszych piłkarzy jakich spotkałem? Wydawało się wtedy, że jest niemal pół-Bogiem. W kraju szykującym się dopiero do bolesnych przemian gospodarczych, był finansowo i życiowo ustawiony. Pan piłkarz szykujący do tej profesji swojego następcę, syna Maćka.

Ojciec jeszcze wrócił na boisko, by zagrać z nim w jednej drużynie! Polonia na Konwiktorskiej walczyła w drugiej lidze z Borutą Zgierz. Pogoda była koszmarna. Padał śnieg z deszczem, a trybuny nie miały dachu. Po meczu zostałem na bieżni tylko ja z Terleckimi, potwornie umorusanymi. Zrobione w takich warunkach zdjęcie było dalekie od ideału, ale i tak napawało mnie dumą. Jako jedyny uchwyciłem ich obu po historycznym meczu.

Pomyślałem, że za kilka lat wszyscy będą się bili o tę fotkę, gdy Maciek wyrośnie na wielkiego piłkarza, na jakiego się zapowiadał. Nie wyrósł. Dobrze, że teraz udało się wykorzystać zdjęcie. Szkoda, że w takich okolicznościach...

▬ ▬ ● ▬