Że cyrk, że bez sensu...

Fot. Trafnie.eu

We wtorek w polskich mediach namiętnie komentowano wybór trójki najlepszych piłkarzy świata. Doprecyzuję – nieprawidłowy skład owej trójki.

Dzień wcześniej FIFA ogłosiła nazwiska trzech finalistów swojego plebiscytu, który organizuje razem z magazynem „France Football”. A 11 stycznia w Zurychu ogłosi zwycięzcę, któremu wręczy „Złotą Piłkę”. Na pewno będzie to ktoś z grona – Messi, Cristiano Ronaldo, Neymar. Bardzo wąska grupa wtajemniczonych osób w FIFA i „France Football” już wie kto wygrał, ale musi tę wiedzę utrzymać w tajemnicy przez ponad miesiąc. Taką sobie wymyślono procedurę wyboru.

Komentarze jakie pojawiły się w Polsce, łatwo było przewidzieć. Właściwie wszystkie sprowadzają się do wniosku, że wybierający popełnili błąd pomijając w finałowej trójce Roberta Lewandowskiego. Różne są najwyżej uzasadnienia takiego stanowiska.

Przeleciałem tylko tytuły, nie zagłębiając się specjalnie w treść. Że to dziwny wybór, że bez sensu, że właściwie nagradza się najpopularniejszego, a nie najlepszego zawodnika, że gdyby Robert L. był Hiszpanem albo Brazylijczykiem, pewnie by został wybrany, że medialny cyrk, itp., itd.

Oczywiście (TRADYCYJNIE!) rację miał mój ulubiony ulubieniec Jan Tomaszewski, który już wcześniej, z kilkutygodniowym wyprzedzeniem zawyrokował (za: wp.pl): „Moim zdaniem Robert Lewandowski zdobędzie Złotą Piłkę”.

Podejrzewam, że gdyby napastnik Bayernu znalazł się w finałowej trójce, komentarze byłyby dokładnie odwrotne. Że wielki sukces, że mądry wybór, że wreszcie, że nareszcie, że sprawiedliwie, że uczciwie, że dawno się należało, że kolorowo i malinowo…

Sam byłem niedawno zaproszony do wzięcia udziału w innym plebiscycie. Zdradzę tylko, że u mnie Lewandowski był w pierwszej trójce. Nie wiem, czy nie na wyrost, ale nie potrafiłem się wyzwolić z pewnego skrzywienia związanego z lokalnym patriotyzmem, znanego pewnie nie tylko pod tą szerokością geograficzną. Nie zwolniło mnie to jednak z trzeźwej oceny wydarzeń.

Przy całej sympatii do mojego rodaka nie wierzę w żadną spiskową teorię, żaden cyrk, czy inne śmieszne argumenty. Zamiast tego chciałbym poddać pod rozwagę pewien szczegół. Tego samego dnia, którego ogłoszono finałową trójkę, odbyło się też wręczenie Lewandowskiemu czterech certyfikatów związanych z wpisaniem do Księgi Rekordów Guinnessa jego strzeleckich wyczynów. Wśród nich między innymi i takiego, że Polak jako jedyny rezerwowy w historii, strzelił w meczu pięć goli. Nie należy więc zapominać, że zachwyty nad Lewandowskim i szaleństwo z nim związane zaczęło się dopiero od momentu, gdy podniósł się we wrześniu z ławki Bayernu w meczu z Wolfsburgiem!

Choć wybór najlepszych piłkarzy ma swoje wady, należy też pamiętać, że dokonują go kapitanowie i trenerzy reprezentacji z całego świata wraz z grupą wybranych dziennikarzy. Trudno więc tak szerokie grono ludzi bezpośrednio związanych z piłką oskarżyć o stronniczość. Raczej o wyjątkowo dobrą znajomość tematu, skoro bezpośrednio się nim zajmują.

Najważniejsze, że najwięcej zdrowego rozsądku zachował sam Lewandowski oceniając, że za rok jego szanse będą większe. Bo na pewno będą, jeśli w kolejnym roku pokaże to, co w 2015.

▬ ▬ ● ▬