Żeby tylko miał gdzie grać!

Fot. Trafnie.eu

Arkadiusz Milik jest intensywnie sprzedawany do kolejnego klubu. Na (nie)szczęście na razie wyłącznie w mediach. Od finalizacji transferu dzielą go godziny i…

...i te godziny zamieniają się już w tygodnie. Bo pod koniec sierpnia przeczytałem, że jego transfer do Romy to tylko kwestia godzin właśnie. Za chwilę będzie koniec września i koniec letniego okna transferowego, a ja czytam kolejne teksty o tym, co za chwilę stanie się z Milikiem. I zaczynam się zastanawiać, czy w końcu rzeczywiście coś się stanie?

Na razie rośnie liczba codziennych tekstów na temat jego potencjalnego transferu, w przeciwieństwie do liczby wiarygodnych informacji na ten sam temat. Odniosłem wrażenie, że internauci zamieszczający komentarze pod kolejnymi artykułami, produkowanymi ostatnio wręcz taśmowo, mają więcej zdrowego rozsądku niż redaktorzy owe teksty płodzący. Bo gdyby wierzyć we wszystko, co ostatnio powstało na temat napastnika (jeszcze) Napoli, chyba tylko Messi i Lewandowski mają obecnie w Europie potencjalnie większe wzięcie.

Jeśli jeszcze dobrze pamiętam, zaczęło się od Juventusu. Milik miał stać się transferowym celem turyńskiego klubu, co mnie trochę zdziwiło. A rozbawiło, że ktoś nawet próbował wtedy przekonywać w mediach, że pewnie wskoczy prosto do podstawowego składu, bo po to go właśnie kupują.

Potem był mocny rozdział rzymski, bo Milika chciała Roma. Przyznaję szczerze, że teksty na jego temat zacząłem śledzić tylko czytając same tytuły, skoro rosnąca ich liczba upewniała mnie w przekonaniu, że musi się to wiązać, na logikę, ze wzrostem wodolejstwa.

Zapamiętałem tylko, że Roma podobno bardzo chciała Milika, aż tu nagle wydała oświadczenie, że wszystkie informacje na ten temat to, delikatnie mówiąc bzdury. Oświadczenie zostało przyjęte jako „zaskakujące”, ale chyba tylko przez tych, którzy te bzdury wcześniej kolportowali, dlatego już zupełnie straciłem rachubę kto kogo naprawdę chciał, czy nie chciał. Trudno się więc dziwić, że… (za: wp.pl):

„Milik bardzo mocno przeżywa to całe zamieszanie związane z jego transferem. Jak donosi „La Gazzetta dello Sport”, w niedzielę »Milik przebywał w swoim domu w Posillipo i znajdował się w złym humorze«”.

Ciekawe kto wpuścił autora tych rewelacyjnych spostrzeżeń do domu polskiego napastnika pod Neapolem, pozwalając mu na poczynienie tak cennych obserwacji? Być może humor Milikowi w kolejnych dniach się jednak poprawił, skoro pojawiły się kolejne nazwy klubów, które go chcą: Valencia CF, Newcastle United i Tottenham Hotspur. Ten ostatni szukający zmiennika dla dla Harry'ego Kane'a.

Pewnie nigdy się nie dowiemy ile tych potencjalnych transferów było wyłącznie wirtualnych. Ostatnia kolportowana informacja, już może nieaktualna, jest taka, że wciąż możliwe są dwie opcje – hiszpańska (Valencia) i angielska (Tottenham).

Wydaje mi się, że niestety aktualna jest jeszcze trzecia opcja – Milik zostanie w końcu na lodzie. Ponieważ zawsze sprawiał na mnie wrażenie rozsądnego człowieka, więc mam nadzieję, że sam też zrozumie, by oprócz piłkarskich agentów podpowiadających różne genialne, w ich mniemaniu, rozwiązania, słuchać przede wszystkim własnego rozumu. Bo najważniejsze, żeby w najbliższym sezonie w ogóle miał gdzie grać.

▬ ▬ ● ▬