Żenujące widowisko

Fot. Trafnie.eu

Zamiast myśleć o zakończeniu Ekstraklasy czy awansie reprezentacji do lat 17 do półfinału mistrzostw Europy, od soboty nie mogę się uwolnić od przykrej…

Bayern Monachium po raz jedenasty z rzędu został mistrzem Niemiec. Przed ostatnią kolejką Bundesligi wydawało się, że jego seria może zakończyć się na okrągłych dziesięciu tytułach, nie mniej imponujących, ale wydawało się niesłusznie.

Ogromną szansę na zakończenie owej serii miała Borussia Dortmund. Wystarczyło, żeby wygrała u siebie z 1.FSV Mainz 05, co jednak okazało się zbyt trudnym zadaniem. Borussia zremisowała 2:2. Bayern zrobił swoje w Kolonii wygrywając z 1.FC Köln 2:1 i został mistrzem.

Choć staram się wystrzegać tego sformułowania, bo często bywa krzywdzące, ale tym razem nie mam wątpliwości – to raczej Borussia przegrała mistrzostwo, niż Bayern je zdobył. Oczywiście jestem pod wrażeniem jego imponującej serii, oczywiście doceniam, że potrafił grać w Kolonii do końca i zdobyć decydującą bramkę na minutę przed końcem. Jednak to przede wszystkim Borussia nie wytrzymała ciśnienia.

Przegrywała po kwadransie, ale po kilku minutach mogła wyrównać, bo przyznano je rzut karny. Sebastien Haller nie potrafił wytrzymać gigantycznego napięcia i karnego nie wykorzystał! A skoro nie wykorzystał, pięć minut później Borussia przegrywała już 0:2. Zdołała wyrównać dopiero w szóstej minucie doliczonego czasu gry. Zabrakło go, by zdobyć zwycięską bramkę dającą mistrzostwo.

Niektórzy naśmiewają się z Borussii uważając, że dokonała niemal niemożliwego. Ale jej zadanie - wystarczyło „jedynie” wygrać - tylko z pozoru wydawało się łatwe. Zastanawiam się, czy zostałaby mistrzem w dobie… pandemii koronawirusa. Dlaczego przyszła mi do głosu taka myśl, może dla kogoś nawet absurdalna? Bo skoro piłkarze nie wytrzymali wyczuwalnej presji przy komplecie na trybunach (81.365 widzów!), może przy pustym stadionie, choć bez dopingu, ale też mentalnego obciążenia, radzili by sobie lepiej? Wiem, że to tylko gdybanie, a odpowiedzi na pytanie nie poznamy nigdy…

Tytuł Bayernu przyjąłem z zażenowaniem ze względu na to, co mu towarzyszyło poza boiskiem. Do Kolonii nie pojechał prezes Oliver Kahn, który poskarżył się w później w opublikowanym stosownym komunikacie, że klub mu na to nie pozwolił. A to dowód, że w Monachium rozpoczęto czystki już przed ostatnim meczem, chyba nie do końca wierząc, że drużyna zdobędzie jednak mistrzostwo. Gdy tylko je przypieczętowano, Bayern natychmiast oficjalnie potwierdził krążące plotki, że zwolniony został nie tylko Kahn, ale także dyrektor sportowy Hasan Salihamidzić!

Wyglądało to jak tragifarsa. Drużyna śrubuje niewiarygodny rekord, jedenasty tytuł z rzędu, a w klubie atmosfera żałoby, czystki i wymiana pretensji w internecie. Władcy z Monachium, chyba mocno ju zblazowani i rozbestwieni brakiem w Niemczech odpowiedniego rywala, wysłali światu sygnał, że w ich imperium nie ma miejsca na najmniejsze błędy, nawet jeśli ostatecznie nie miały wpływu na utratę tytułu. Dlatego patrząc na zafundowane nam smutne widowisko nie mogłem odżałować, że tytułu nie świętowano w zupełnie innej atmosferze w Dortmundzie.

▬ ▬ ● ▬