Ziemia przeklęta?

Jakub Moder musi sobie poszukać nowego klubu. Takie informacje pojawiły się właśnie w angielskich mediach. Czyli ma problemy jak wcześniej jego rodacy.

Moder jest jeszcze piłkarzem Brighton and Hove Albion, ale (za: (sport.tvp.pl):
„Z informacji Andy'ego Naylora, jednego z najlepiej poinformowanych dziennikarzy w sprawach Brighton, trener ekipy z Premier League nie widzi w zespole Jakuba Modera. To oznacza, że reprezentant Polski jeszcze w letnim okienku transferowym musi poszukać nowego klubu.

Reprezentant Polski w listopadzie ubiegłego roku wrócił do gry po wielomiesięcznej przerwie spowodowanej poważną kontuzją. Moder był bardzo powoli wprowadzany do zespołu przez trenera Roberto De Zerbiego. Łącznie uzbierał 17 występów w Premier League i dwa w krajowym pucharze. Pojechał też na mistrzostwa Europy do Niemiec. Latem włoski szkoleniowiec odszedł z Brighton. Zastąpił go 31-letni niemiecki trener Fabian Huerzeler. Do Anglii trafił z FC St. Pauli.”.

Można powiedzieć, że Moder idealnie wpisuje się w pewną tendencję związaną z polskimi piłkarzami wytransferowanymi do Anglii. Poza bramkarzami to niemal zawsze był pocałunek śmierci. Choć on wydawał się stanowić zaprzeczenie wspomnianej tezy, zaliczając występy w Premier League w barwach drużyny radzącej sobie w niej nawet więcej niż przyzwoicie.

Dwóch jego rodaków kupionych do Brighton w podobnym czasie nie miało szans na ligowy debiut, więc od dawna już ich w klubie nie ma. Kacper Kozłowski właśnie został piłkarzem tureckiego Gaziantepsporu, a Michał Karbownik gra w drugiej lidze niemieckiej w barwach Herthy Berlin. Gdy obaj przenosili się do Anglii, ich transfery były relacjonowane w ojczyźnie z typową w takich sytuacjach bezrefleksyjnością, za to z niebywałym podnieceniem.

Moder przynajmniej w Premier League grywał, co, wyłączając bramkarzy, niestety nie jest czymś normalnym dla polskich zawodników. Dlatego trudno być zaskoczonym informacjami na temat Jakuba Kiwiora, jeszcze obrońcy Arsenalu Londyn, któremu rodzime media wróżą szybkie z nim rozstanie z powodu pozyskania z Bologny Riccardo Calafioriego (za: gol24.pl):

„Arsenal posiada w swoich szeregach innego obrońcę typowanego na lewy bok, właśnie Jakuba Kiwiora, lecz pojawiają się spekulacje, że latem może on opuścić klub na zasadzie transferu lub wypożyczenia. Możliwy wydaje się być scenariusz, że Calafiori z Włoch przyszedł, a Kiwior do Włoch odejdzie. Wśród chętnych wymieniano m.in. AC Milan”.

Anglia wydaje się więc istną ziemia przeklętą dla moich rodaków zarabiających na życie kopaniem piłki. Gdyby ktoś uważał, że przesadzam, służę kolejnym przykładem sprzed kilku dni dotyczącym Mateusza Musiałowskiego, który „niedawno rozstał się z Liverpoolem” (za: meczyki.pl):

„Utalentowany piłkarz niejednokrotnie zdobywał piękne bramki w młodzieżowych drużynach „The Reds”. Dostawał szanse treningów z pierwszym zespołem. Swego czasu chwalił go sam Juergen Klopp. Niemiec dał zresztą Musiałowskiemu szansę na debiut w seniorskiej drużynie, wpuszczając go na boisko w Lidze Europy. Wydawało się wówczas, że kariera Polaka nabierze rozpędu. Okazało się jednak, iż był to jedyny mecz piłkarza w pierwszym zespole Liverpoolu. Z końcem czerwca wygasł kontrakt Musiałowskiego z klubem. Umowa nie została przedłużona, a 20-latek musiał szukać sobie nowego klubu. (…) Musiałowski zostanie zawodnikiem Omonii Nikozja. Na Cyprze podpisze kontrakt, który będzie obowiązywał przez trzy lata”.

Zastanawiam się, co będzie, gdy jakiś angielki klub zechce kupić kolejnego polskiego piłkarza. Czy znajdzie się ktoś, kto spróbuje go przed tym powstrzymać? Czy raczej transfer zostanie odnotowany w rodzimych mediach jako wielki sukces? Odpowiedź wydaje się oczywista, niestety...

▬ ▬ ● ▬