2015-12-03
Zmieni się najwyżej na gorsze
W światowej piłce coraz większe wpływy ma nowa grupa, która coraz mocniej dyktuje klubom warunki. Świadczy o tym dobitnie ciekawe wyliczenie.
Pojawiło się w poniedziałek w angielskich mediach. Dotyczyło agentów piłkarskich, a dokładnie ich prowizji, jakie zainkasowali w ciągu ostatniego roku (liczonego do końca września) w czterech profesjonalnych ligach w Anglii. Wyniosły one 129,86 milionów funtów, o 15 więcej niż rok wcześniej. Oznacza to wzrost o 13 procent. Czyli agenci handlujący piłkarzami z angielskimi klubami zarobili prawie dwa razy więcej niż cała Ekstraklasa wydała w tym samym czasie na swoje utrzymanie!!!
Skłamałbym, że ta informacja mnie zaskoczyła. Choć nie przypuszczałem, że to aż tak ogromna suma. Kilka razy pochylałem się nad tematem agentów. Uważam nawet, że w sposób z pozoru niezauważalny rządzą już światową piłką. Jeśli ktoś myśli, że przesadzam, życzę mu (i sobie!), by miał rację.
Piłka kocha gwiazdy, a gwiazdy muszą dużo zarabiać. Kto walczy w ich imieniu o jak najwyższe gaże? Agenci właśnie. I czując własną siłę, dyktują warunki. A przy okazji za swe usługi pobierają odpowiednie prowizje. Z każdym rokiem inkasują coraz więcej.
Skubią tych, którzy mają ogromne parcie na wynik, więc są skłonni płacić wysokie rachunki. Dlatego na czele listy klubów wydających najwięcej na prowizje menedżerskie są akurat te: Liverpool (14,3 miliona funtów), Manchester United (13,8) i Manchester City (12,4).
Ale najbardziej zaskoczyły mnie dwie kolejne nazwy w tej wyliczance. Chelsea i Arsenal przelały na konta agentów po 11,9 miliona funtów. Pierwszy klub dodałbym zdecydowanie do wspomnianej wcześniej trójki. Ale Arsenal? Jego menedżer Arsene Wenger pouczał konkurencję, że nie wolno wydawać więcej niż się zarabia, chwalił UEFA za pomysł wprowadzenia zasad finansowego fair play w klubowej piłce. Przez kilka lat Arsenal mocno więc zaciskał pasa, gdy budował nowy stadion i głównie na niego przeznaczał przychody.
Wniosek płynie z tego oczywisty. Skoro klub tak roztropnie gospodarujący pieniędzmi, też tyle płaci agentom, mają już niezwykle mocną pozycję, że nie można ich zignorować.
Jestem przeciwnikiem generalizacji. Wiem, że dobry agent może wzorcowo zbudować karierę zawodnikowi. I powinna go za to spotkać nagroda. Jeden opowiadał mi, jak przez kilka lat próbował odciągać swojego klienta od życiowych pokus. Chyba nie do końca mu się udało. Do końca jednak pozostał wobec delikwenta lojalny. Nie kopnął go, gdy już wiedział, że ten nic więcej nie osiągnie.
Ale niestety negatywnych przykładów jest więcej. Bezwzględni i chciwi agenci potrafią skutecznie zakończyć czyjąś karierę, jeszcze zanim się zaczęła. Rozmawiałem niedawno z pewnym zawodnikiem z pierwszej ligi. Młodym i naprawdę poukładanym chłopakiem. Wymieniliśmy uwagi na temat agentów. Już mu różni zatruwają życie i nie dają spokojnie pograć w piłkę, bo zwęszyli potencjalny zarobek. Skrzywił się i stwierdził z wyraźną rezygnacją:
„Ale teraz bez agenta ciężko”.
Na pewno wie co mówi, bo jemu też pewnie mówią kumple z drużyny, kto się wokół nich kręci. I pewnie nic się w najbliższych latach nie zmieni w tej kwestii. Najwyżej na gorsze. A na pewno za rok przeczytam kolejną informację, że suma wydana na prowizje agentów przez kluby z czterech profesjonalnych lig w Anglii znów wzrosła o…
▬ ▬ ● ▬