Znów ojciec trenerem

Fot. Trafnie.eu

Szczera do bólu historia Widzewa Łódź z okresu jego największych sukcesów. Oto kolejny fragment biografii Władysława Żmudy „A ty będziesz piłkarzem”.

Przed nowym sezonem 1981/82 Machcińskiego zastąpił Władysław Żmuda, z którym pracowałem wcześniej w Śląsku. Właściwie powinienem napisać – Władysław Żmuda I, bo znów było w jednym klubie dwóch o takim samym imieniu i nazwisku. Znów chłopaki mogli sobie używać, że ojciec jest trenerem. Żmuda stanowił przeciwieństwo Machcińskiego, dlatego początek pracy w Łodzi musiał być dla niego szokiem.

Władysław Żmuda, były trener Widzewa Łódź
Na pierwszym spotkaniu jeden z zawodników zapytał zaczepnie:
– Panie trenerze, a czy pan wie, że myśmy zdobyli mistrzostwo Polski?
Odpowiedziałem spokojnie:
– A czy ty wiesz, że ja też już parę lat temu ze Śląskiem zdobyłem mistrzostwo Polski?
I był spokój.

Ale chyba nie na długo, bo przepychanki trwały cały czas, a nowy trener nieustannie musiał się zderzać z odmienną rzeczywistością. U Machcińskiego ciągle coś się działo. Zawsze było piwo po meczu, co stało się wręcz niepisaną tradycją. Szczególnie po meczach wyjazdowych wjeżdżała do autokaru skrzynka czy nawet dwie. Przy korzystnym rezultacie podróż była wesoła, przy kiepskim należało jakoś rozładować złe emocje.

Władysław Żmuda, były trener Widzewa Łódź
Zawodników wcześniej prowadzili Jezierski i Machciński. I też wcześniej nie stronili od alkoholu, dlatego patrzyli na to przez palce. Dla mnie trzy sprawy wyglądały fatalnie. Palili papierochy, a ja byłem ich wrogiem. Palili nawet w autobusie, jadąc na mecz! Znałem to z opowiadań, bo wypowiedziałem temu wojnę i od razu zlikwidowałem. Do tego po meczu w autobusie skrzynka piwa i popijali. A słownictwo mieli takie, że byłem przerażony. Ale po jakimś czasie wszystko się powoli wyczyściło…
Boniek mi powiedział:
– Panie trenerze, pan walczy nie tylko na boisku, ale i poza boiskiem. Jeżeli my będziemy przegrywać, drużyna się zbuntuje.
Odpowiedziałem spokojnie:
– To odejdę. Trudno, ale nie ustąpię.

Jednak trener, jeśli dobrze pamiętam, czasami szedł na ustępstwa. Gdy się postawił, zawsze wtedy słyszał:
– Panie trenerze, po jednym można…
Jak to w Widzewie, ciągle było niespokojnie. Ciągle coś musiało się dziać.

Władysław Żmuda, były trener Widzewa Łódź
Pojechaliśmy na turniej halowy do Niemiec. Po meczu Niemcy pili piwo i zawodnicy przyszli do mnie:
– Jak to, Niemcy piją, a my nie możemy?
Wtedy na jedno im pozwoliłem, ale po meczach w autokarze był zakaz.

Trener Żmuda wprowadził regulamin, który się nie podobał. Przewidywał kary za papierosy, za piwo, za spóźnienia na treningi. Trochę do tej skarbonki wrzuciłem. Czasami się spóźniałem, co po latach mogę szczerze przyznać. Ale dyscyplina w drużynie była, choć nie taka, jak na przykład w Śląsku. W Widzewie wszyscy pilnowali się nawzajem. Jak ktoś przesadzał, inni zwracali mu uwagę, czasami niewinnie w żartach, czasami bardziej dosadnie. Byliśmy drużyną i wiedzieliśmy, że jeden zależy od drugiego, także poza boiskiem. (…)

Władysław Żmuda, były trener Widzewa Łódź
Na wszystkie zgrupowania jeździliśmy do Spały. Pani na recepcji kiedyś mi powiedziała:
– Panie trenerze, co pan zrobił, że ten Widzew jest teraz taki porządny, kulturalny, tak ładnie mówią?

▬ ▬ ● ▬