Znów okradli Szalony Gang

Właśnie odbył się jeden z najważniejszych meczów w historii angielskiego futbolu. Szkoda, że nic o tym nie wiecie.

W spotkaniu o Puchar Anglii drużyna Milton Keynes Dons pokonała AFC Wimbledon 2:1. Na pięknym Stadium mk dramatyczny pojedynek obejrzało 16,459 widzów. Sporo, biorąc pod uwagę, że walczył zespół trzecioligowy z czwartoligowym. A ten mecz miał niemal… dziesięcioletnią historię.

Wimbledon to znana, między innymi ze sławnego turnieju tenisowego na trawiastych kortach, dzielnica w południowym Londynie. Mniej znany był noszący taką samą nazwę klub piłkarski. Nie mógł konkurować w angielskiej stolicy z Arsenalem, Chelsea czy Tottenhamem. Aż do 1988 roku, gdy zdobył Puchar Anglii, pokonując 1:0 w finale na Wembley słynny Liverpool. To była jedna z największych sensacji w historii tych rozgrywek. Wimbledon przez kilkanaście lat występował w angielskiej ekstraklasie, choć bliższe prawdy byłoby stwierdzenie – przeszkadzał rywalom grać w piłkę. Drużyna słynęła z siermiężnego stylu i zapracowała sobie na przydomek „Szalony Gang”. Na jego czele stał boiskowy zabijaka, niejaki Vinnie Jones (późniejszy aktor), który błysnął rzadkim wyczynem – wyleciał z boiska już w trzeciej sekundzie meczu!!!

Wimbledon był ciekawostką przyrodniczą angielskiego futbolu. Najpierw wyrzucono go z własnego stadionu Plough Lane. Rozgrywał więc gościnnie mecze na obiekcie Crystal Palace. Aż do 2003 roku gdy właściciel klubu postanowił go przenieść do Milton Keynes, miasta położonego około stu kilometrów na północ od Londynu. Nie chciał słuchać zrozpaczonych kibiców. Takie przeprowadzki w Anglii wcześniej się nie zdarzały. To był więc wyjątek potwierdzający regułę. Klub w końcu zmienił nazwę na Milton Keynes Dons.

Wimbledon przestał więc istnieć, co niespodziewanie stało się jego… początkiem. Prawdziwi kibice pokazali co potrafią - założyli nowy klub! A ten wywalczał awans za awansem i w 2011 roku w barażach zapewnił sobie miejsce w League Two, czyli profesjonalnej czwartej lidze. W kolejnym doszło do niesamowitego meczu – Wimbledon trafił na MK Dons w Pucharze Anglii. Pete Winkelman, właściciel klubu z Milton Keynes, przyznał przed nim, że kiedyś postąpił wyjątkowo głupio przenosząc go z angielskiej stolicy. Tłumaczył się słabą znajomością „futbolowych niuansów” w momencie podejmowania decyzji. Jednak w południowym Londynie nikt nie miał już ochoty go słuchać. Wszyscy marzyli tylko o zwycięstwie z zespołem Winkelmana. Ale Wimbledon przegrał 1:2, jak na nieszczęście tracąc bramkę w ostatniej minucie. To jego sympatykom z pewnością tylko wyostrzy apetyt, bo nic ich już nie może podłamać.

„The Telegraph” poszedł po bandzie publikując sprawozdanie z meczu: „Po raz drugi w ciągu ostatniej dekady kibice Wimbledonu zostali obrabowani przez Milton Keynes”. A nie lepiej przekuć porażkę w sukces? Chyba najważniejsze, że do takiego meczu w ogóle doszło. Na boisku spotkała się drużyna skazana na niebyt z tą, która zajęła jej miejsce. Przecież to najfantastyczniejsze z możliwych zwycięstwo prawdziwych kibiców!!! Nie poddali się, wygrali z wielkim kapitałem, mają swój ukochany klub. Czego można żądać więcej? Oczywiście zwycięstwa nad MK Dons. Na razie warto skoncentrować się jednak na utrzymaniu w League Two, bo ten sezon Wimbledon zaczął kiepsko (miejsce tuż nad strefą spadkową). A później pomyśleć o awansie do League One, w której grają MK Dons. Kiedyś nadejdzie ten wymarzony dzień, wymarzone zwycięstwo. NIE MAM CO DO TEGO NAJMNIEJSZYCH WĄTPLIWOŚCI:)))))))))))))))))

▬ ▬ ● ▬