Żółto-niebiesko-patowo

Fot. Trafnie.eu

Choć w ligowym kalendarzu letnia przerwa, w niektórych klubach trwają intensywne mecze. Albo inaczej – nie ma szans na żadną przerwę. Szczególnie w jednym.

Mam na myśli Arkę Gdynia występującą w drugiej lidze zwanej pierwszą. Od miesięcy śledzę sytuację w tym klubie, która zaczyna wydawać się coraz bardziej nierozwiązywalna, ze stronami konfliktu funkcjonującymi w dwóch zupełnie różnych rzeczywistościach. Paradoksalnie łączy ich tylko… Arka.

Od zakończenia ostatniego sezonu konflikt wyraźnie przybiera na sile, a sytuację w największym skrócie opisuje zdanie (za: wyborcza.pl):

„Gdyńscy fani łączą siły, by wypędzić znad morza sprawującą władzę nad Arką rodzinę Kołakowskich”.

Atmosfera gęstnieje coraz bardziej:

„Kolejne nieudane podejście do awansu do ekstraklasy i zajęcie odległej, ósmej pozycji w tabeli I ligi sprawiło, że cierpliwość kibiców względem właścicieli klubu wyczerpała się. Od kilku tygodni Jarosław i Michał Kołakowscy są na cenzurowanym, stali się nad morzem persona non grata.

Formalnie klubem rządzi Michał Kołakowski, lecz wszyscy zdają sobie sprawę z roli, jaką pełni jego ojciec, Jarosław Kołakowski, prężnie działający menedżer piłkarski, szef agencji KFM, do której należy kilkunastu piłkarzy występujących w Arce w minionej kampanii. Chociaż formalnie z klubem z Gdyni nie ma nic wspólnego, to on, jak twierdzą kibice i niektórzy byli piłkarze, podejmuje wszystkie decyzje”.

Lista tych, którzy niekoniecznie pragną dać wsparcie władzom klubu stale się wydłuża:

„Rozczarowanie postawą włodarzy Arki wyraził prezydent Gdyni, Wojciech Szczurek, który po rozmowie z prezesem Michałem Kołakowskim podjął decyzję o zaprzestaniu finansowania klubu przez miasto do momentu wyjaśnienia sprawy. Wcześniej na podobny zabieg zdecydowała się grupa lokalnych sponsorów i partnerów drużyny, z kolei nowej umowy szkoleniowej na rozgrywki 2023/24 nie podpisało SI Arka, szkółka współpracująca dotąd z żółto-niebieskimi w zakresie szkolenia młodzieży”.

Sytuacja oglądana z drugiej strony barykady wygląda zupełnie inaczej, o czym ma świadczyć już sam tytuł oficjalnego komunikatu opublikowanego przez klub: „Podziękowanie Prezesa Zarządu Arki Gdynia SA Michała Kołakowskiego dla Kibiców wspierających Klub oraz komentarz do doniesień medialnych”.

A w nim znalazł się taki fragment:

„Próby zdestabilizowania Klubu podejmowane przez mniejszościowego akcjonariusza to nielojalność wobec klubowych barw. Czemu i komu służą ponawiane materiały medialne zawierające kłamliwe zarzuty, amatorskie analizy i plany ograniczone do budowy boisk? Komu szkodzi presja wywierana na władze Gdyni skutkująca wstrzymaniem przyznanych klubowi pieniędzy pozwalających przede wszystkim na finansowaniu szkolenia młodzieży i opłat za wynajem obiektów od Miasta Gdyni? Wszystko to służy obniżeniu wartości i powiązane jest z zamiarem przejęcia Klubu za półdarmo. To przykre doświadczenie, ale trudności hartują. Wierzę, że prawo własności wciąż obowiązuje w Gdyni i będzie respektowane przez zaangażowane strony. Razem pokonaliśmy niejeden zakręt, przejdziemy i ten”.

Sporo optymizmu, ale w tej grupie idącej razem na pewno zabraknie w nowym sezonie sympatyków Arki, którzy po kolejnym spotkaniu „wszystkich grup kibicowskich udzielających się na naszych trybunach”, zadeklarowali:

„Długo wstrzymywaliśmy się z podjęciem ostatecznej decyzji, licząc na pozytywne rozstrzygnięcie sytuacji, ale nadszedł moment, w którym musimy ogłosić oficjalnie BOJKOT domowych meczów Arki Gdynia. Jedyną szansą na podtrzymanie meczowych emocji, będą te na wyjeździe, na które już teraz serdecznie zapraszamy.

Nie kupujemy karnetów oraz biletów na spotkania rozgrywane w Gdyni!

Nie robimy zakupów w oficjalnym Sklepie Arki Gdynia!

Nie wykupujemy transmisji PPV poprzez stronę internetową naszego klubu!”

Do Arki wpłynęła konkretna oferta na jej zakup (za: wyborcza.pl):

„W Gdyni wszyscy stoją murem za Marcinem Gruchałą, wychowankiem i zawodnikiem Arki w połowie lat 90. XX wieku. 49-latek, który jest mniejszościowym udziałowcem klubu, wyraził chęć odkupienia od rodziny Kołakowskich większościowego pakietu akcji, co spotkało się z aprobatą środowiska kibicowskiego. W wywiadzie dla portalu Trójmiasto.pl Gruchała mówił:

- Temat został zainicjowany przez Jarosława Kołakowskiego, który pytał wprost, czy jestem zainteresowany odkupieniem całego pakietu. Kolejne rozmowy były raczej z mojej inicjatywy. Uważam, że zaoferowałem panom Kołakowskim bardzo korzystne warunki finansowe, w zasadzie porównywalne z kwotami, o których mówi i pisze się w odniesieniu do klubów ekstraklasowych, będących aktualnie w procesie poszukiwania inwestora. Podczas ostatniej rozmowy usłyszałem jednak, że wrócimy do tematu po awansie do ekstraklasy”.

A oto wersja tych samych wydarzeń z oficjalnego komunikatu Arki:

„Powtórzę, że oferta mniejszościowego akcjonariusza na zakup Klubu została odrzucona. Podobnie jak każda kolejna z ofert, o których publicznie opowiada mniejszościowy akcjonariusz, starając się budować wrażenie, że jakiekolwiek negocjacje trwają. Próba przymuszenia do transakcji zakończyła się ostatecznym niepowodzeniem, a kolejne odsłony publicznego szantażu nie przyniosą efektu”.

Na razie więc obserwujemy sytuację patową, w której trudno wymyślić nawet najbardziej abstrakcyjny scenariusz mogący coś zmienić. I choć sezon jeszcze się nie zaczął, już można bez wielkiego ryzyka stwierdzić, że Arka na pewno nie znajdzie się w czubie tabeli jeśli chodzi o frekwencję na trybunach w meczach rozgrywanych u siebie. O miejscu w normalnej tabeli na razie trochę strach myśleć...

▬ ▬ ● ▬