Została tylko nazwa

Fot. Trafnie.eu

W wiosennych meczach Ekstraklasy zagra jedna drużyna mniej. I nie jest to efekt kolejnej zmiany zaproponowanej przez zarządzającą nią spółkę czy PZPN.

Gdy czytam komentarze dotyczące transferów w zimowym oknie, dochodzę do wniosku, że to jeden z dwóch (obok letniego okna) momentów w roku karkołomnie interpretowany jako sukces polskiej klubowej piłki.

No bo jeśli czytam, że „Legia jest królem zimowego okna transferowego”, zastanawiam się, co to za król? Bo taki prawdziwy, wyprzedający wszystko najcenniejsze, chyba nie mógłby liczyć na uznanie poddanych. Czyli, albo mu nie zależy na rozwoju królestwa, albo tak źle nim rządzi, że zmuszony jest się pozbyć najbardziej wartościowych poddanych.

Niestety w straszliwie prowincjonalnej piłkarsko Polsce transfer do zagranicznego klubu wydaje się jedyną okazją odtrąbienia sukcesu, choć to przecież oczywista porażka, patrząc z punktu widzenia rodzimego podwórka. Legia jest postrzegana jako najlepsza, bo najwięcej zarobiła, głównie dzięki sprzedaży Radosław Majeckiego, choć pozostanie do czerwca w Warszawie na zasadzie wypożyczenia z Monaco. Nikt niestety nie wpadł na pomysł, by stworzyć listę najbardziej osłabiających się klubów w zimowym oknie transferowym. Przynajmniej na nic podobnego nie natrafiłem.

Przecież w styczniu ze słabej i coraz słabszej w ostatnich latach ligi, nastąpił wręcz masowy odpływ zawodników odgrywających w swoich zespołach istotne role: Grzegorz Sandomierski, Guilherme, Cafú, Daniel Łukasik, João Amaral, Darko Jevtić, Artur Sobiech, Lukáš Haraslín, Ricardinho, Artur Sobiech, Adam Buksa czy Jarosław Niezgoda. Można z nich wręcz stworzyć całkiem solidną, jak na polskie realia, drużynę.

Ekstraklasa będzie więc jeszcze słabsza na wiosnę! Czyli prawdopodobnie jeszcze słabsza także w lipcu, gdy przyjdzie rywalizować w europejskich pucharach. Nie zauważyłem jednak, by ktoś bił na alarm. Tytuły z królem zimowego okna z pewnością sprzedadzą się lepiej.

Zastanawiam się, jak to się dzieje, że gdy zarządzająca Ekstraklasą spółka co jakiś czas chwali się, że załatwiła dla niej więcej pieniędzy, jej udziałowcy, czyli kluby, ciągle narzekają, że mają ich za mało?

Najlepszym przykładem Lechia Gdańsk. Poprzedni sezon był dla niej wyjątkowy, bo zakończony zdobyciem Pucharu Polski i trzecim miejscem w lidze. A wydawało się nawet, że mistrzostwo też jest w zasięgu drużyny. Prezes Adam Mandziara udzielał wywiadów, z których biło przekonanie, że jest właściwą osobą na właściwym miejscu, więc Lechia pod jego ręką idzie z każdym sezonem coraz śmielej do przodu – patrz wyniki.

Zastanawiałem się, gdzie popełniłem błąd w rozumowaniu, bo przecież już w 2015 roku poddałem w wątpliwość sposób zarządzania klubem:

„Lechia w letnim oknie transferowym trochę poszalała. Zatrudniła między innymi Sławomira Peszkę i byłego gracza Juventusu, Miloša Krasicia. Nie będę oceniał sensowności tych transferów. Choć dziwi mnie trochę, że biorą Serba z rezerw Fenerbahce Stambuł.

Ciekawsze jest co innego. Obaj piłkarze zgodzili się przenieść do Gdańska na pewno nie za czapkę gruszek. Dlaczego klub zdecydował się wziąć tych, którzy nie są tani? A przede wszystkim skąd będzie miał na to pieniądze? Przecież w poprzednim oknie transferowym też należał do czołówki w ściąganiu (nie tanich!) zawodników. Jak zbilansuje swój budżet? Informacje o braku pieniędzy na koncie Śląska Wrocław za wcześniejszy transfer Sebastiana Mili na pewno nie były przypadkowe.

Pomocy! Może ktoś mnie oświeci, o co w tym wszystkim chodzi”.

Błędu jednak nie popełniłem. W Lechii trwa wielkie wietrzenie kadry. Z drużyny, która zdobyła przed rokiem Puchar Polski, została praktycznie tylko nazwa. Odeszli lub odejdą za chwilę (dostali wolną rękę w szukaniu klubu): Błażej Augustyn, Adam Chrzanowski, Lukáš Haraslín, Patryk Lipski, Daniel Łukasik, Sławomir Peszko, Artur Sobiech czy Rafał Wolski.

Może chodzić tylko o jedno (za: wp.pl):

„Od kilku sezonów co chwila pojawiają się informacje o długach, jakie Lechia Gdańsk ma wobec piłkarzy. Mimo to, regularnie w klubie było wielu zawodników na wysokich kontraktach. Jak się okazywało, były one bez pokrycia finansowego".

Czyli postanowiono za jednym zamachem rozwiązać problem. Z jakim skutkiem? Przekonamy się na wiosnę. 

▬ ▬ ● ▬