Zrób to sam

Fot. Trafnie.eu

Znamy już połowę ćwierćfinalistów mistrzostw świata. Były emocje, dramaty i sensacje. Trzeba przyznać, że jak na cztery mecze, całkiem sporo.

Pierwsze spotkanie 1/8 finału Francji z Argentyną było prawdziwą ucztą dla wszystkich, nie tylko tych zaangażowanych emocjonalnie po jednej ze stron. Potem jeszcze swoje dorzucili Urugwajczycy odprawiając do domu pięknisia z Portugalii razem z kolegami.

Daj Boże zawsze takie mecze na tym poziomie mistrzostw. Niestety następnego dnia było trochę gorzej. Zapachniało spotkaniem… Polska – Japonia, a dokładnie jego końcówką, gdy grały Hiszpania i Rosja.

To drużyny z różnych półek, co nie znaczy, że teoretycznie słabsza, nie może ograć teoretycznie lepszej, szczególnie w fazie pucharowej wielkiej imprezy. Takie rzeczy się zdarzały i zdarzać będą. Tym razem za sprawą gospodarzy mistrzostw, którzy awansowali do ćwierćfinału.

Po pierwszym meczu Rosjan z Arabią Saudyjską napisałem, że wielkich sukcesów im nie wróżę, a tu awans do ćwierćfinału. Czy nie powinienem się więc trochę zarumienić? Nie, bo moje zdanie potwierdziła wcześniej ekipa z Urugwaju pokazując gospodarzom miejsce w szeregu.

Hiszpanie chyba za bardzo uwierzyli, że mogą zrobić to samo. Grali z Rosjanami prawie w „dziada” mając aż 72 procent posiadania piłki po pierwszej połowie. Dzięki świetnej technice nie musieli się nawet specjalnie nabiegać.

koro rywale prawie zupełnie nie stanowili dla nich zagrożenia, postanowili im pomóc. Hiszpańska wersja „zrób to sam” zakończyła się podarowaniem Rosjanom karnego jeszcze przed przerwą, a po jego wykorzystaniu remis 1:1.

Na drugą połowę gospodarze wyszli napakowani energią i wiarą, że są w stanie odprawić z turnieju gwiazdy Realu i Barcelony poskładane w jedną drużynę. Nie dali sobie strzelić bramki, w końcówce broniąc się już całym zespołem, a potem ograli rywali na karne.

Odnosiłem wrażenie, że Hiszpanie nie do końca wiedzieli, czy bawią się piłką na treningu, czy na meczu o awans do ćwierćfinału. Przeciwnie Rosjanie – skoncentrowani do bólu i efektywni w wykonaniu niezbyt efektownej defensywnej taktyki. Dzięki temu można się było przekonać jak wspaniałą akustykę ma po przebudowie stadion na Łużnikach. Gdy trybuny szalały, hałas był niewiarygodny.

W ćwierćfinale Rosjanie zagrają z Chorwacją, która po dramatycznym meczu pokonała w karnych Danię. Komentator miejscowej telewizji stwierdził:

„Z tą drużyną da się grać”.

Zrozumiałem to tak – skoro wyeliminowaliśmy Hiszpanów, dlaczego nie mamy wyeliminować Chorwatów, z którymi na pewno możemy powalczyć? Bo Rosja zaczęła wierzyć w swoją sborną. Trener Stanisław Czerczesow wyjaśnił, że Jurij Żirkow musiał zejść z boiska w przerwie z powodu kontuzji mięśniowej:

„Na najbliższy mecz na pewno nie będzie gotowy. Dopiero na finał”.

Żart? Chyba nie do końca…

Gdy z turnieju odpada gospodarz, wyraźnie siada jego atmosfera. Mam wrażenie, że w Rosji odwrotnie - dopiero zaczyna się rozkręcać.

▬ ▬ ● ▬