2015-12-08
Życie jak w Monachium
Przypomniałem sobie niekończący się „serial transferowy” o przejściu Roberta L. z Borussii Dortmund do Bayernu. Czyżby szykował się kolejny?
Na okładce hiszpańskiego dziennika sportowego „AS” pojawiło się zdjęcie Cezarego Kucharskiego. Oglądał z loży honorowej stadionu Santiago Bernabeu ostatni mecz ligowy Realu z Getafe. Nawet nie trzeba nikogo pytać co jeszcze tam robił. W tym przypadku skojarzenia mogą być tylko jedne, co oddaje tytuł: „Operacja Lewandowski”. Bo do loży słynnego madryckiego stadionu nikt nie może dostać się przez przypadek. Agent polskiego napastnika z pewnością rozmawiał na temat swojego klienta z szefami klubu.
Pierwsze pytanie jest dość naiwne, ale trzeba je zadać – czy Real na pewno chce kupić Lewandowskiego? Chce na pewno z kilku powodów. Przede wszystkim uwielbia kupować gwiazdy. Jeśli jakaś zaczyna nagle intensywnie błyszczeć, musi ją mieć. Przed rokiem taką był James Rodriguez. Od razu został upolowany. W tym roku nikt nie błysnął tak mocno, jak Lewandowski.
Poza tym Real lubi kupować najdrożej, jak to możliwe. A jeśli udałoby się mu skusić Polaka i jeszcze przekonać jego obecnych pracodawców, musiałby wydać na niego fortunę. Pojawiająca się w spekulacjach suma 70 milionów euro z pewnością nie jest przesadzona.
I jeszcze Real musi się dozbroić. Nie ma się co oszukiwać, znów jest wyraźnie słabszy od Barcelony. Już dłużej nie da się pożywić rekordowym, dziesiątym Pucharem Mistrzów zdobytym w ubiegłym roku, bo najwięksi rywale też go zdobyli i to w obecnym. Bez wzmocnień Real będzie dalej oglądał plecy Barcelony.
Pytanie drugie – czy Lewandowski powinien przechodzić do Realu? To zależy. Od czego? Od tego, co go... kręci. W Bayernie ma stosunkowo spokojne życie i łatwy dostęp do sukcesów. Choć drużyna z Monachium przegrała ostatni mecz, super sensacją byłoby jej drugie miejsce w Bundeslidze na koniec sezonu.
Jeśli Lewandowski chce więcej emocji, na pewno zagwarantuje mu takie Primera Division. Barcelona to drużyna, której nie ma w Bundeslidze. To znaczy nie ma nawet namiastki jej niemieckiego odpowiednika. Czyli Bayern nie ma godnego konkurenta. W Realu polski napastnik znajdzie znacznie większe wyzwanie, ale i ciśnienie. Coś za coś. Wybór należy do niego. Paradoksalnie powiedzenie „życie jak w Madrycie” w jego przypadku zdecydowanie pasuje teraz do… Monachium. Właściwie niczego mu tam do szczęścia nie brakuje.
Pytanie trzecie – czy Bayern puści Lewandowskiego? Wątpię i to mocno. Bo niby dlaczego miałby puścić? Zupełnie bez sensu. Polak pokazał właśnie jaki jest jego potencjał. Ogromny, więc głupotą byłoby pozbywać się takiego asiora w takim momencie. Tym bardziej, że wiąże go z klubem długi kontrakt aż do 2019 roku.
Pieniądze (wysokość oferty) nie mają tu żadnego znaczenia. Bo Bayern to jeden z niewielu klubów, które są nad kreską, choć niczego nie musi sobie przez to odmawiać. W Monachium się nie wyprzedaje piłkarzy, by załatać budżet. Tam się ich najwyżej dokupuje, by wzmocnić kadrę.
Czy w takim razie „Operacja Lewandowski” ma szansę realizacji? Zależy co się pod tym terminem rozumie. Jeśli transfer Polaka do Madrytu, w tej chwili raczej niewielkie. Może zdjęcie na okładce dziennika „AS” było jednak sygnałem wysłanym szefom Bayernu przez agenta Lewandowskiego? Wtedy „Operacja Lewandowski” ma szansę na sukces przy negocjowaniu nowego (korzystniejszego) kontraktu w Monachium.
▬ ▬ ● ▬