A chóru znów brak

Trener Wisły Płock Radosław Sobolewski ma ciężkie dni. Przegrał kolejny mecz ligowy. Czy ktoś jeszcze pamięta co mówiono i pisano o nim na jesieni?

Przypomnę tylko, że na jesieni jego drużyna była nawet przez chwilę liderem Ekstraklasy, po raz pierwszy w historii, po zwycięstwie nad Jagiellonią Białystok 3:1. Wygrywając szóstym mecz ligowy z rzędu ustanowiła klubowy rekord.

Czyli zajmowała pierwsze miejsce jeszcze w całej tabeli, a nie podzielonej na część mistrzowską i spadkową. Wtedy się nawet niektórym wydawało, że po końcu sezonu zasadniczego z całą pewnością znajdzie się w tej pierwszej. A niestety walczy teraz o utrzymanie.

Walczy dosłownie, bo po wtorkowym meczu z Wisłą w Krakowie, przegranym 0:1, ma obecnie sześć punktów przewagi nad Arką Gdynia zajmującą najwyższe miejsce w grupie spadkowej. Przy pięciu kolejkach do końca sezonu teoretycznie wszystko jeszcze może się zdarzyć. Nie tak miało być, przynajmniej w odczuciu peletonu pochlebców, który wręcz błyskawicznie uformował się w październiku ubiegłego roku, komplementujących na wyścigi Sobolewskiego:

„Stał się już bez wątpienia bohaterem rundy jesiennej w polskiej piłce. Przez kilka ostatnich dni naczytałem i nasłuchałem się tylu komplementów na jego temat, że gdyby uwierzyć we wszystkie, należałoby natychmiast zadać pytanie – dlaczego jeszcze pracuje w Płocku, a nie w jakimś klubie Premier League czy Primera Division?”

Na szczęście miałem więcej rozumu, by zachować wtedy odpowiedni dystans do pracy nowego trenera Wisły Płock:

„Można zadać kilka kolejnych pytań – skoro Sobolewski potrafił w tak krótkim czasie tak diametralnie odmienić drużynę, dlaczego jego nieprzeciętnych możliwości nikt nie zauważył wcześniej, dlaczego nikt mu dotąd nie chciał dać samodzielnej roboty w jakimś polskim klubie?”

Po kilku miesiącach okazało się, co nie było trudne do przewidzenia, że Sobolewskiemu zrobiono krzywdę, robiąc wręcz z niego trenerskiego geniusza. Bo jeszcze przed wtorkową porażką z Wisłą w Krakowie przeczytałem, że jego drużyna „nie ma ani stylu, ani wyników” (za: przegladsportowy.pl):

„Pod względem zwycięstw od stycznia Wisła jest wspólnie z ŁKS najsłabszym zespołem w lidze. To wszystko sprawia, że Nafciarze są w gronie kandydatów do spadku, mimo że mają dziewięć punktów przewagi nad strefą spadkową. Jeżeli forma zespołu nie pójdzie w górę, to znów do ostatnich kolejek kibice będą drżeli o utrzymanie”.

Jak widać nastąpiła diametralna zmiana w ocenie możliwości trenera i drużyny. Szkoda że tak późno, że zamiast pompować do granic obłędu balonik na jesieni, nikt wtedy nie miał ochoty zadawać pytań, które ja miałem odwagę stawiać:

„A co będzie, gdy Wisła Płock za chwilę zacznie przegrywać? I to nie jeden mecz, ale nawet kilka? Czy szybko się nie okaże, że Sobolewski nie jest jednak trenerskim geniuszem, za jakiego go uważano? Dajmy czas obu dalej pracować. Na wyciąganie wniosku zawsze będzie czas. A w piłce na pewno łatwiej to zrobić w dłuższym okresie”.

Niestety stało się to, co staje się zawsze w podobnych sytuacjach. Chór pochlebców nie zmienił się w chór obrońców, wszyscy gdzie się pochowali. Ale gdyby Sobolewski znów zaczął wygrywać, odnajdą się na pewno…

▬ ▬ ● ▬