A gdzie jest trener?

Fot. Trafnie.eu

Wybór nowego selekcjonera reprezentacji Polski był z pewnością najbardziej koncentrującą uwagę mediów informacją w kończącym się tygodniu.

I tym selekcjonerem będzie Adam Nawałka. Podobno, tak na 99 procent, jak czytam. Tylko jaki on nowy? Stary selekcjoner odkurzony po paru latach. Jeśli oczywiście informacja okaże się prawdziwa.

Bo przed kilkoma dniami zadzwonił znajomy i powiedział z kim spotkał się prezes PZPN Cezary Kulesza. A ten nie wie wszystkiego najlepiej jak jego poprzednik, więc stara się rozmawiać z ludźmi, pytać, radzić przed podjęciem niezwykle trudnej i odpowiedzialnej decyzji, co trzeba pochwalić. I znajomy mi zdradził, że spotkał się między innymi z byłym selekcjonerem Antonim Piechniczkiem, dodając:

„I zgadnij kogo Kuleszy rekomendował”.

Zacząłem się zastanawiać. Skoro Piechniczek, to Górny Śląsk, więc pewnie kogoś stamtąd. Pomyślałem o Janie Urbanie. Choć to chłopak z Zagłębia, a nie ze Ślaska, to jednak wychował się po sąsiedzku i do tego na Śląsku teraz pracuje. Mój tok rozumowania okazał się jednak błędny. Znajomy stwierdził:

„Nie. Zaproponował Waldemara Fornalika!”

Dodał, że to niepotwierdzona informacja, ale wiem, że ma dobrych informatorów, a jeszcze lepsze kontakty, więc nie przekazuje plotek z magla. Jak już będzie wybrany selekcjoner, można zapytać o to wprost Kuleszę, zobaczymy, czy informację potwierdzi.

Na razie mam jeszcze inną, której nikt potwierdzać nie musi. Inny znajomy zapytał, czy wiem dlaczego Zbigniew Boniek wybrał na trenera Paulo Sousę? Gdy zacząłem składać do kupy jakąś sensowną odpowiedź, przerwał mi, mówiąc:

„Dlatego, żeby sam przestał być najgorszym trenerem w historii polskiej reprezentacji”.

Przypomniał mi się 2002 rok, gdy już podczas finałów mistrzostw świata w Korei, Boniek dawał wyraźne sygnały, że ma ochotę przejąć drużynę po Jerzym Engelu. I przejął z tragicznym efektem.

Gdy usłyszałem ten dowcip znajomego, na poczekaniu spłodziłem kolejny:

„Wybrał Sousę, żeby mógł założyć klub trenerów, którzy porzucili reprezentację! Samemu byłoby ciężko, z nim już raźniej”.

Bo przecież zostawił drużynę po meczu towarzyskim z Danią w Kopenhadze. Dokładnie zrelacjonował mi to Wiesiek Ignasiewicz, czyli człowiek, który przez kilkadziesiąt lat zajmował się w kadrze sprzętem dla piłkarzy:

„Dzień przed meczem, po treningu i kolacji, do hotelu w Kopenhadze przyjechał były premier Jan Krzysztof Bielecki. To specjalista w branży finansowej, a wiadomo, że piłkarze lubią rozmawiać o inwestowaniu pieniędzy. Dlatego chętnie usiedli z nim w hallu. Rozmowa przeciągnęła się do późnego wieczora. I Boniek zaczął się denerwować:

- Przyjechał i zawraca chłopakom głowę przed meczem.

A ci byli już trochę zmęczeni i gdzieś koło drugiej poszli spać. Następnego dnia to odespali, bo graliśmy dopiero wieczorem.

Mecz jeszcze się nie zaczął, a już było nieciekawie. Na przeciwległej trybunie polscy kibice wywiesili transparent: „Boniek trenerem, Polska outsiderem”. Zauważył go i bardzo się zdenerwował. Duńczycy powieźli nas 2:0, co uważam za niezły wynik, biorąc pod uwagę ich klasę i atmosferę w polskiej reprezentacji. Mogli nas mocniej skaleczyć. Biorąc te wszystkie okoliczności pod uwagę, chłopaki zagrali co najmniej przyzwoicie.

Gdy przyjechaliśmy na lotnisko piłkarze zaczęli wypytywać:

- Gdzie jest trener?

- Nie wiem. Skąd mogę wiedzieć?

Wszyscy go szukali, ale gdzieś przepadł. Zrobiła się głupia sytuacja, bo pierwszy raz byli z nami sponsorzy z Orange. Jeden z nich też chciał wiedzieć:

- A gdzie jest trener Boniek?

Nie miałem pojęcia gdzie. Co mogłem powiedzieć? Tylko tyle:

- Naprawdę nie wiem.

Usiadłem z tymi z Orange, a jeden z nich dalej dopytywał:

- Czy tak zawsze się zdarza, że trener nie wraca z kadrą?

Próbowałem jakoś ratować sytuację:

- Nie, absolutnie. To jakiś przypadek. Może trenerowi wypadła jakaś sprawa rodzinna? Naprawdę nie wiem. Ale to się pierwszy raz zdarzyło, proszę mi wierzyć.

A on dalej dopytywał:

- Ale nawet nie powiedział słowa, że go nie będzie? Nikomu?

Nikt nie wiedział gdzie jest. A trener musi być do końca, jest najważniejszą osobą w kadrze. Nie ma trenera, nie ma kadry. Wtedy już jej rzeczywiście nie było, został tylko bałagan. Polecieliśmy bez niego. Później stwierdził, że żona mu nie pozwoliła dalej prowadzić reprezentacji. Śmieszne? Raczej tragikomiczne. Nawet nie powiedział nikomu – do widzenia...”

Można trochę poironizować, że Sousa zrobił postęp w porównaniu z Bońkiem, bo porzucając reprezentację przynajmniej pożegnał się za pośrednictwem Instagramu. Ale niestety nie starczyło mu już odwagi, by chociaż zadzwonić do piłkarzy...

▬ ▬ ● ▬