Wiesiu i „nieREALna kariera”

Fot. Trafnie.eu

Pora się rozliczyć. Obiecuję znacznie mniej niż ktokolwiek w kampanii prezydenckiej. I nawet z tego chcę się uczciwie wyspowiadać.

Gdy coś obiecam, że za jakiś czas napiszę, a nie piszę, czuję się trochę jak oszust. Nie zawsze ze swojej winy, ale kogo to obchodzi? Mnie jednak zdecydowanie bardziej obchodził los jednego człowieka, którego historię poznałem i zamierzałem podać jako przykład. W lutym zakomunikowałem przecież:

„A wszystkim naiwnym w ocenie działalności miłościwie panującego prezesa obiecuję terapię szokową za miesiąc. Przekonają się jak wygląda prawdziwa twarz PZPN, a raczej ludzi nim kierujących. Przykład będzie bolesny, ale zapewniam, że trafiający do wyobraźni. Wtedy napiszę też, dlaczego nie mogłem niczego ujawnić wcześniej”.

Niestety ciąg dalszy nie nastąpił. W marcu chciałem zamieścić relację z procesu jaki wytoczył PZPN były kierownik techniczny reprezentacji Polski Wiesław Ignasiewicz. W 2014 roku zwolniono go po ponad trzydziestu latach pracy w związku! Z tego, przez ostatnie siedemnaście lat, związany był z pierwszą reprezentacją. Przeżył kilku kolejnych trenerów, wzbudzał powszechną sympatię do czasu, gdy w PZPN nastała nowa ekipa.

Ignasiewicz nie tak łatwo pogodził się z losem, jaki mu zgotowano i podał sprawę do sądu. Ponieważ przygotowywał się do rozprawy, na wygraniu której bardzo mu zależało, nie chciał o niczym rozmawiać. Uszanowałem jego wolę, by jak lekarz (przede wszystkim nie szkodzić!), nie zrobić krzywdy naprawdę porządnemu chłopu.

Sprawa się odbyła, zapowiedziano następne, przesłuchania nowych świadków, więc wyroku szybko nie poznamy. Poznamy za to już za tydzień treść nowej książki Jerzego Dudka, drugiej części jego biografii. Zapowiadałem ją przed miesiącem i z niczego na szczęście tłumaczyć się nie muszę, bo wszystko się sprawdza. Książka nosi tytuł „Nierealna kariera”. Słowo nierealna jest tak pisane, by uwypuklić nazwę klubu, w którym polski bramkarz zakończył karierę – „nieREALna”.

Ale wszystko w środku jest jak najbardziej realne, czasami aż do bólu. Dudek opisuje w niej pikantne historie związane z największymi gwiazdami madryckiego klubu. Nie zapomina na szczęście i o tych, którzy byli w tle, a zasłużyli, by o nich pamiętać. I tak wróciliśmy do byłego kierownika technicznego reprezentacji. Oto fragment książki:

„Przez lata w kadrze wszyscy się zmieniali, tylko jeden trwał na swoim stanowisku – Wiesiu Ignasiewicz, zajmujący się sprzętem dla zawodników. Miał wszystko pod kontrolą, trudno się było do czegokolwiek przyczepić. A że to fajny człowiek, był dobrym duchem drużyny. Zawodnicy go lubili, chętnie przychodzili do pokoju ze sprzętem na pogaduchy. Miał ze wszystkimi znakomity kontakt. Po prostu trudno go było nie darzyć sympatią!

Dlatego gdy w 2014 roku dowiedziałem się, że został zwolniony z PZPN, dało mi to dużo do zastanowienia. Zajmowanie się sprzętem nie jest wbrew pozorom lekką pracą. Trzeba ciągle dźwigać potwornie ciężkie kufry z ciuchami. I głównie Wiesiu robił to sam przez lata. Dlatego nabawił się poważnych problemów z kręgosłupem, musiał poddać się operacji, potem długiej rehabilitacji. Gdy wreszcie wrócił do zdrowia i do pracy, został zwolniony. Kilka lat przed emeryturą. Kopnęli go jak niechcianego psa. Czy to nowe standardy, którymi tak lubi się chwalić związek?”

Zanim książka pojawi się w sprzedaży, obiecuję opublikować wcześniej jeszcze kilka ciekawych fragmentów.

▬ ▬ ● ▬