Boki ważniejsze od piłki

Fot. Trafnie.eu

Przełożony Roberta Lewandowskiego właśnie wyszedł na wolność. A czy we Wrocławiu nie rozpoczęła się już niedawno zapowiadana wojna?

Gdy trafiam na tego typu informacje, od razu przypominam sobie zdanie pewnego redaktora. Miałem z nim do czynienia przed wielu laty w jednej z redakcji, a zwykł mawiać: „Dla mnie liga mogłaby w ogóle nie grać. Same boki mi wystarczą, tyle się dzieje”. Pasjonował się różnymi wątkami okołopiłkarskimi, częstując wiedzą na ich temat wszystkich pozostających w zasięgu wzroku.

Idealnie w ten kontekst wpisuje się wiadomość z Monachium. Tym razem nie dotyczy jednak Roberta Lewandowskiego, a jego przełożonego. Uli Hoeness, prezes Bayernu Monachium, znów na wolności! Za dobre sprawowanie wyszedł z więzienia po odbyciu połowy kary. Kiedyś zataił przychody i nie zapłacił podatku ponad 3,5 miliona euro! W końcu fiskus go dopadł i wsadził za kratki.

Hoeness jest dla mnie obłudnym kiełbasiarzem. Odziedziczył po rodzicach firmę wędliniarską, którą świetnie rozwinął. Może za dobrze, bo postanowił nie dzielić się z urzędem skarbowym wielkimi dochodami. Ogromne pieniądze zarobił też dzięki piłce. Najpierw jako zawodnik, a potem menedżer i w końcu prezes Bayernu.

Dał się poznać jako wyjątkowo antypatyczna postać. Sam siebie zaliczył do elitarnej grupy wszystkowiedzących, więc jego ulubionym zajęciem było pouczanie innych. Dlatego często dawał lekcje moralności i uczciwości szefom konkurencyjnych klubów. Aż do czasu, gdy okazało się, że jest zwykłym oszustem. Wtedy się wreszcie zamknął, bo zamknęli jego.

Sąd skazał go w 2014 roku na 3,5 roku więzienia. Ponieważ na świecie są równi i równiejsi, Bayern krzywdy nie dał mu zrobić. Pan Hoeness przez większość kary miał możliwość pracowania w klubie z… młodzieżą. Do celi wracał tylko na nocki.

Ciekawy jestem dwóch rzeczy. Czy dalej będzie zajmował swój prezesowski stołek? A jeszcze bardziej, czy ostatnie życiowe doświadczenia nauczyły go pokory? Dlatego z utęsknieniem czekam na jego pierwsze wypowiedzi na wolności...

I drugi temat okołopiłkarski, też związany z pieniędzmi. Na szczęście nie w kontekście kryminalnym. We Wrocławiu rozpoczęła się wojna pomiędzy Śląskiem a Dolnośląskim Związkiem Piłki Nożnej. Biura związku mieszczą się na terenach klubu, który właśnie postanowił podnieść za nie czynsz z 3 do 25 tysięcy złotych miesięcznie. Jego prezes twierdzi, że stosuje tylko rynkowe stawki, od których wcześniej odstąpiono. DZPN odgraża się podniesieniem Śląskowi stawki członkowskiej do 30 tys. Jeśli jej nie zapłaci, nie może brać udziału w rozgrywkach.

Gdy o tym przeczytałem, od razu skojarzyłem z ostatnim… zjazdem PZPN. Czyż po jego zakończeniu nie mówiono o wojnie klubów z PZPN? Andrzej Padewski, prezes dolnośląskiego związku, to przecież największy stronnik Zbigniewa Bońka. Czyżby rozpoczęła się pierwsza bitwa w tej wojnie?

▬ ▬ ● ▬