Brutalna weryfikacja

Polska przegrała 0:2 z Włochami wyjazdowy mecz w Lidze Narodów. Sam wynik wygląda nawet… nieźle. Wnioski płynące z boiskowych wydarzeń już nie.

Czasami zaczynam się zastanawiać, czy jestem normalny. Albo, czy ktoś mi za chwilę nie zechce odebrać obywatelstwa ze względu na brak patriotyzmu. No bo od wielu dni obserwuję dyskusję w mediach o pierwszym miejscu w grupie, które reprezentacja może zająć. I, nawet już pełne konkretów, rozważania gdzie (na których stadionach) Polska zorganizuje finałowy turniej Ligi Narodów. A ja nie wykazuję kompletnie zainteresowania tematem.

Aż przychodzi takie dzień, gdy okazuje się, że chyba jednak nie jest ze mną tak źle, że nie straciłem kontaktu z rzeczywistością. Kontakt niestety straciło wielu moich rodaków, a ich chore oczekiwania uległy brutalnej weryfikacji.

Tak było w niedzielę w meczu z Włochami w Reggio Emilia. Jak wyliczył dziennik „La Gazzetta dello Sport” w kadrze gospodarzy zabrakło z powodu kontuzji i koronawirusa 24 zawodników plus na ławce trenera Roberta Manciniego! A skoro tak okrojona drużyna wręcz zdeklasowała rywali, świadczy to o potencjale włoskiego futbolu.

Gdybym napisał, że w pierwszej połowie piłkarze Jerzego Brzęczka tylko przeszkadzali rywalom, byłby to komplement. Niestety tylko starali się przeszkadzać. Po dokonaniu w przerwie trzech zmian przez trenera, może pierwsze pięć minut drugiej połowy wyglądało nieco lepiej. Może, bo potem wszystko wróciło do normy.

Czyli Włosi totalnie zdominowali grę. Tak bardzo, że Polacy nie oddali w meczu celnego strzału. Statystycznie oddali dwa niecelne. Jeden pamiętam, gdy Lewandowski próbował przelobować bramkarza z dalszej odległości, ale piłka przeleciała niestety wysoko nad bramką. Drugiego niecelnego strzału zaliczonego do statystyk już nie potrafię wydobyć z pamięci. A nic innego godnego uwagi nie zasługuje na odnotowanie.

No bo trudno uznać za takie dwa ostre zagrania Jacka Góralskiego, za które zobaczył dwie żółte kartki i wyleciał z boiska. Działo się to po przerwie, gdy pojawił się na boisku. Bądźmy jednak sprawiedliwi i nie szukajmy winnego – gdyby nie wyleciał, czy coś zmieniłoby się w grze polskiej drużyny?

Paradoksalnie najlepsze w meczu z Włochami wydarzyło się jeszcze zanim się... rozpoczął. W drugim meczu grupowym, rozpoczętym wcześniej, Holendrzy wygrali w Amsterdamie z Bośnią i Hercegowiną 3:1. A to oznaczało, że Polacy już utrzymali się w Dywizji A. To był cel minimum, który stawiano przed drużyną przed rozpoczęciem drugiej edycji rozgrywek, co należy uznać za sukces. A nie miałem co do tego wątpliwości już po pierwszym meczu z Holandią w Amsterdamie. Szkoda, że inni nie mieli.

▬ ▬ ● ▬