Brutalne urealnienie oczekiwań

Fot. Trafnie.eu

Reprezentacja Polski przegrała w inauguracyjnym meczu młodzieżowych mistrzostw Europy ze Słowacją 1:2. Rozczarowanie? Nie dla mnie.
 
Powinienem dodać jeszcze słowo „niestety”, żeby ktoś nie pomyślał, że z utęsknieniem czekałem na ten rezultat. Wręcz przeciwnie, miałem nadzieję, że jednak się pomylę. Szczególnie na początku meczu, bo zaczął się koncertowo. Pierwsza minuta i drużyna Marcina Dorny objęła prowadzenie!
 
Niestety przez następny kwadrans Słowacy nie wychodzili z połowy gospodarzy turnieju, który pierwszy raz odbywa się w Polsce w kategorii do lat 21. Wyrównującą bramkę zdobyli kilka minut później. Po przerwie dołożyli kolejną, pozbawiając rywali złudzeń. Ze zwycięstwa cieszyli się tak, jakby dawało im już mistrzostwo Europy.
 
Przed meczem w Lublinie spotkałem mojego kolegę Petera Šurina. Kiedyś był dziennikarzem bratysławskiego dziennika „Šport”, dziś pracuje dla słowackiej federacji piłkarskiej. Wierzył w siłę swojej reprezentacji:
 
„Na papierze jesteśmy autsajderami, ale mamy mocną drużynę. Pavel Hapal to dobry trener. Świetnie potrafił umotywować zawodników, którzy nabrali pewności siebie”.
I mecz tę opinię w pełni potwierdził. Bo sztuką jest się podnieść, gdy w pierwszej minucie traci się bramkę w konfrontacji z gospodarzem turnieju.
 
Polakom też nie brakowało pewności siebie, ale poza boiskiem. Kilka dni wcześniej pomocnik Piasta Gliwice Radosław Murawski stwierdził, że wierzy w tytuł mistrzowski! Wierzyć można we wszystko, ale w piłce lepiej, żeby owa wiara miała wsparcie w realiach.
 
Na konferencji prasowej po meczu Marcin Dorna stwierdził, że jego zawodnicy nie odbiegali piłkarsko od Słowaków. Panie trenerze, gdyby nie odbiegali, przynajmniej by zremisowali. Mieli na to spore szanse, niestety zabrakło im skuteczności, czy raczej umiejętności. Szkoda, że trener tego nie dostrzega. Bo z rozmów w kilkoma osobami wywnioskowałem, że oprócz mnie inni też dostrzegają.
 
Szkoda też, że Dorna nie zabierał głosu, gdy licytowano się na wyścigi jaki medal zdobędą jego piłkarze. Nie miałem wątpliwości jak to może się skończyć już w marcu widząc jego drużynę nie radzącą sobie zupełnie w meczach towarzyskich. Dla tych, którzy wątpliwości mieli, w piątkowy wieczór nastąpiło brutalne urealnienie oczekiwań. Niestety…
 
Jeśli ktoś uważa, że reprezentacja Polski w meczu ze Słowacją rozczarowała, to rozczarowała w takim samym stopniu, w jakim była jednym z kandydatów do tytułu mistrzowskiego. Jeśli po piątkowej porażce ktoś się znęca nad Bartoszem Kapustką, niech najpierw sam zrobi rachunek sumienia i sprawdzi, co wygadywał albo wypisywał przed rokiem. Bo może był w gronie tych, którzy obwieszczali światu, że ten piłkarski świat za chwilę będzie do Kapustki należał?
 
Napisać i powiedzieć można wszystko. A w piłce we wszystko można wierzyć. Ale tylko do momentu, gdy boisko tego nie zweryfikuje.      
▬ ▬ ● ▬