Co byłoby niepoważne?

Fot. Trafnie,eu

Młodzieżowa reprezentacja Polski przegrała w Sofii z Bułgarią 0:3 w eliminacjach do mistrzostw Europy. Niektóre komentarze po meczu są mocno zastanawiające.

Przeczytałem w jednym ze sprawozdań z meczu, że to był blamaż. Czyli reprezentacja młodzieżowa, przynajmniej w mniemaniu swoich rodaków, jest potęgą! No bo wyjazdowe porażki 0:3 zdarzają się i zdarzać będą. W piłce nie są niczym szczególnym. Żeby nazwać taką blamażem, trzeba uważać drużynę, która przegrała, za piłkarską potęgę. Choć w przypadku polskiej drużyny za bardzo nie wiem na jakiej podstawie.

Niedawno przerabialiśmy ten sam scenariusz z udziałem pierwszej reprezentacji. Właściwie z połowa jej tegorocznych meczów, może i więcej, to były przecież blamaże i kompromitacje, przynajmniej po lekturze medialnych tytułów. Teraz na tę samą drogę wkroczyła drużyna młodzieżowa.

Zastanawiam się czego dokonała ta nowa, która po odpadnięciu z kadry części zawodników ze względu na przekroczenie regulaminowego limitu wieku, zaczęła grać w obecnym składzie od początku sezonu? Czy jednobramkowe zwycięstwo z Serbią daje podstawy, by traktować ją jak potęgę? No bo na pewno trudno uznać za rzucający na kola sukces wyjazdowy remis z Rosją po straconej bramce w doliczonym czasie gry.

Jeszcze bardziej irytujący wydaje się komentarz, że nasze młode orzełki zlekceważyły rywali. Czy naprawdę tak niewiele im trzeba, by poczuć się mocnymi, czy raczej „mocnymi”? Który z nich cokolwiek znaczy w prawdziwej piłce, by móc sobie pozwolić na lekceważenie kogokolwiek?

Ta porażka to jeszcze nie koniec świata. Oczywiście zawsze można przegrać, ale po zachowaniu i grze polskich piłkarzy w drugiej połowie trudno było niestety zauważyć, że niekorzystny wynik robi na nich jakiekolwiek wrażenie, by starać się go zmienić.

Trochę bawi mnie zaskoczenie, jak można popełniać tak kardynalne błędy, jak polscy młodzieżowcy w meczu w Sofii. Otóż nie tylko można, ale niektórzy popełniają je dość regularnie. Dlatego trudno się znęcać nad Janem Sobocińskim, że dawał się ogrywać Bułgarom, skoro w barwach ŁKS Łódź w rodzimej lidze daje się tak samo ogrywać rywalom. W ostatnim meczu zagrał dlatego, że trener nie miał alternatywy do obsady linii obrony. Może więc zamiast narzekać na jego występ w Sofii, lepiej go nie powoływać do kadry? Tylko czy przypadkiem trener Czesław Michniewicz nie staje przed podobnym dylematem jak Kazimierz Moskal w klubie? Bo choć przecież ciągle trąbi się o zdolnej młodzieży jakoś nie zawsze daje się ją zauważyć na boiskach.

Podobna uwaga dotyczy Kamila Pestki. To od jego wyrzutu z autu, prosto do rywali, zaczęła się akcja Bułgarów zakończona zdobyciem pierwszej bramki. Trudno jednak wymagać od Pestki cyrkowych popisów na murawie, skoro w tym sezonie w barwach Cracovii na piętnaście meczów ligowych zaliczył tylko siedem występów, żadnego w pełnym wymiarze, a jedynie w dwóch pierwszych wyszedł w podstawowym składzie. Jak ma grać dobrze w reprezentacji, skoro dobrze nie gra nawet w przeciętnej europejskiej lidze?

Choć polska drużyna po porażce w Sofii przestała liderować grupie eliminacyjnej, oczywiście nie straciła szans na awans do finałów mistrzostw Europy w 2021 roku. Tylko czy on powinien być dla niej najważniejszy? Na pewno warto zakwalifikować się do finałów, choćby po to, by zdobywać w nich cenne doświadczenia. Najważniejsze jednak dla młodzieżówki powinno być dostarczanie nowych zawodników do kadry seniorskiej. A po meczu z Bułgarią wskazywanie kogokolwiek, kto zasługiwałby na grę w drużynie Jerzego Brzęczka byłoby niepoważne.

▬ ▬ ● ▬