Co jest korzystne dla klubu?

Fot. Trafnie.eu

Ekstraklasą naprawdę trudno się znudzić. Zawsze jest ciekawie. A mecze i bramki wydają się tylko dodatkiem do tego, co najciekawsze.

Weźmy taką Wisłę Kraków. Przez całe wakacje nieustannie koncentrowała na sobie uwagę, choć przegrała sześć kolejnych meczów w lidze! W normalnych warunkach pewnie już by chcieli wieszać trenera, a piłkarzy wyzywali od nierobów i nieudaczników. Ale była jeszcze afera ze zmianą właściciela. I gdy po sezonie sporządzone zostanie zestawienie najbardziej medialnych klubów, Wisła z pewnością znajdzie się w czołówce, choć jest na dnie Ekstraklasy.

Przykład Ruchu Chorzów z ostatnich dni też w pełni potwierdza tę tezę. Kto by się interesował i nawet martwił porażką z Legią? Szkoda czasu, skoro wokół dzieje się tyle ciekawego. Atmosferę napędzał młodzian - Mariusz Stępiński. Poświęciłem mu dostatecznie dużo miejsca w poprzednim tekście, więc teraz zajmę się tym, co działo się za jego plecami.

Najpierw, pierwszego sierpnia, w Chorzowie zmienił się prezes. Janusz Paterman zastąpił Dariusza Smagorowicza. I dość szybko zrobiło się o nim głośno za sprawą informacji dochodzących z Francji. Szef FC Nantes, zresztą pochodzący z Polski Waldemar Kita, zaczął strasznie pomstować na swojego odpowiednika w Ruchu w związku z dogadywanym transferem Stępińskiego (za: pilkanozna.pl):

„Prezes nie odpowiada, wyłączył telefon, nie ma z nim kontaktu. To jest po prostu skandal!”

Jak nie wiadomo dokładnie o co chodzi, może chodzić tylko o jedno. Dlatego Paterman szybko mu odpowiedział (za: interia.pl):

„Nie jest tak, jak przedstawia to strona francuska, że przeciągamy sprawę. Jeśli nie wszystko będzie klarowne i wyjaśnione przez prawników, to do parafowania umowy nie dojdzie. Ja podpiszę się tylko pod transferem, który będzie korzystny dla Ruchu”.

Nie zdążył się podpisać, bo przestał być prezesem. Pierwsze skojarzenie gdy dowiedziałem się o jego dymisji – właśnie ta cytowana wypowiedź. Widocznie nowy (raczej – kolejny) prezes inaczej rozumiał termin „korzystny dla Ruchu”, bo Stępiński został natychmiast sprzedany. Dobry trop, o czym świadczy wypowiedź byłego zawodnika chorzowskiej drużyny Eugeniusza Lercha (za: katowickisport.pl):

„Gdy byłem w niedzielę na meczu z Legią, widziałem, że w klubie jest podział na dwa obozy. Nie spodziewałem się jednak, że podział jest aż tak duży i już w poniedziałek dojdzie do zmian na stołkach”.

Czyżby rację miał trener Janusz Wójcik, który mawiał: „Kasa Misiu, kasa”? W wersji udoskonalonej – „Misiu, kasa przede wszystkim”. Polska klubowa piłka znajduje się notorycznie pod kreską. Dlatego majaczenie o planach i sukcesach jest opowiadaniem bajek. Legia grzeje się do Ligi Mistrzów, ale chce opchnąć, jak się uda, swojego super strzelca. Chyba się nie uda.…

Udało się jej za to sprowadzić z powrotem do Warszawy Serba Miroslava Radovicia. To ten, któremu nie pozwolono zagrać na wiosnę ubiegłego roku w Amsterdamie z Ajaksem w Lidze Europejskiej. Usiadł na trybunach, bo już był praktycznie opchnięty Chińczykom (kasa Misiu, kasa), choć Legia grała podobno najważniejszy mecz od kilku lat.

Czyli Ekstraklasą naprawdę nie można się znudzić, nawet jak nie gra. A może głównie wtedy?

▬ ▬ ● ▬