Co naprawdę jest absurdalne?

Fot. Trafnie.eu

W moim subiektywnym podsumowaniu tygodnia jedna informacja zdecydowanie zdominowała pozostałe. I naprawdę trudno być nią zaskoczonym.

W polskiej piłce nie ma rzeczy niemożliwych, dlatego można ponieść dotkliwą porażkę nawet nie wychodząc na boisko. Tak było w ostatniej kolejce fazy grupowej Ligi Europejskiej. I to w meczu, w którym teoretycznie brakowało podstaw, by czymkolwiek się podniecać z polskiej perspektywy.

W starciu bułgarskiego Łudogorca Razgrad (Jakub Świerczok – ława, Jacek Góralski – poza kadrą z powodu kontuzji) z węgierskim Ferencvarosem wyrównująca bramka zdobyta przez gości w piątej minucie doliczonego czasu gry okazała się ważna dla polskich drużyn. Otóż dzięki niej i wywalczonemu remisowi przez drużynę z Budapesztu w rankingu UEFA Węgry znalazły się przed Polską zepchniętą na 32 miejsce!

Trudno udawać zaskoczenie. Spadek w rankingu stanowił oczywistą i oczekiwaną konsekwencję fatalnej gry polskich drużyn w rozgrywkach europejskich od wielu lat. Co w praktyce oznacza? Otóż (polsatsport.pl):

„Odległe 32. miejsce skutkować będzie osłabieniem pozycji Ekstraklasy nawet w zapowiedzianych rozgrywkach trzeciego poziomu UEFA, a więc Europa Conference League. Nasze zespoły prawdopodobnie nie będą miały zapewnionego miejsca także w tym turnieju - rozpoczną one od pierwszej rundy. Takie same przywileje ma... ostatnia, 52. lokata w rankingu UEFA”.

Czyli prawdopodobnie polskie drużyny będą nawet w tych trzecioligowych europejskich rozgrywkach zaczynały rywalizację od pierwszej rundy kwalifikacyjnej.

Tyle o faktach. Teraz o sposobie ich postrzegania. Zauważam pewien postęp, bo pojawiło się w jednym z tytułów pytanie - „Czy może być gorzej?” Oczywiście, że może. I obawiam się, że będzie. A postęp polega na tym, że ktoś wreszcie zaczyna dostrzegać gdzie naprawdę znajduje się polska piłka i przestaje tylko gadać i pisać o „blamażu” czy „katastrofie”.

I wreszcie ktoś zauważył, że w tej edycji europejskich pucharów luksemburski F91 Dudelange zdobył sam więcej punktów do rankingu UEFA niż wszystkie polskie kluby razem wzięte!!!

Przypomnę tylko, że z ta drużyna wyeliminowała przed rokiem Legię w kwalifikacjach do Ligi Europejskiej, co uznano wręcz za hańbę narodową. Należałoby raczej wysłać do Luksemburga delegację z Warszawy po naukę, bo wspomniany klub drugi raz z rzędu występował w fazie grupowej wspomnianych rozgrywek. I nawet bez sprawdzania, ale i bez większego ryzyka tylko dodam, że dysponował śmiesznym budżetem w porównaniu z tym Legii, gdy ją ogrywał.

Zbigniew Boniek zauważył na Twitterze:

„W 2021 roku startuje UEFA Europa Conference Leaque. Brak awansu to może być prawdziwa tragedia klubów. Przeciwnikami w walce o awans będą zespoły z którymi odpadamy dzisiaj. Trzeba mądrych i szybkich decyzji”.

Apelować o „mądre i szybkie decyzje” to mogę ja. Prezes związku chyba powinien działać, a nie tylko twierdzić, że klubowa piłka nie jest jego działką.

I jeszcze zdanie świadczące o zupełnym niezrozumieniu problemu (za: sport.pl):

„Biorąc pod uwagę pieniądze, jakie płaci się w Polsce za prawa do transmisji, to miejsce w rankingu UEFA wydaje się być po prostu absurdalne”.

Absurdalne jest to, że ktoś takie pieniądze płaci. A ja mogę tylko przypomnieć, co pisałem o europejskich (przeklętych) pucharach:

„UDZIAŁ W NICH JEST DOBROWOLNY! Wystarczy podziękować za oferowaną możliwość i problem zniknie”.

Wniosek tylko z pozoru absurdalny. Gdyby wprowadzić go w życie Ekstraklasa natychmiast stałaby się najlepszą ligą na świecie, bo nikt nie byłby w stanie wspomnianej tezy obalić. I można by bezkarnie opowiadać wszelkie bajki na jej temat, co wielu stara się zresztą robić od lat. Szczególnie szefowie spółki zarządzającej rozgrywkami z podziwu godną konsekwencją przekonujący, że coraz bliżej nam do europejskiej czołówki.

PS: Szkoda, że Polska nie spadła w rankingu UEFA na 37. miejsce. Idealnie pasowałoby do genialnego systemu rozgrywek ESA 37!

▬ ▬ ● ▬