Co o tym pomyślą inni?

Fot. Trafnie.eu

Czy występ reprezentanta kraju od pierwszej minuty w drużynie broniącej się przed spadkiem może być wydarzeniem tygodnia? Nie tylko może, ale jest.

Takie odniosłem wrażenie, a tym krajem jest oczywiście Polska. Co prawda za oknami trzaskający mróz, miejscowa liga na szczęście nie gra w arktyczną pogodę, ale grają inne tam, gdzie klimat jest łagodniejszy. W Anglii grają praktycznie bez przerwy, a właśnie tam doszło do wydarzenia, które zostało odtrąbione w rodzimych mediach jako coś wyjątkowego.

W sobotę Kamil Grosicki wyszedł w podstawowym składzie West Bromwich Albion na wyjazdowy mecz Premier League z Wolverhampton Wanderers. I jego drużyna wygrała 3:2. Wygrana cenna, bo były to derby hrabstwa West Midlands (oba miasta dzieli kilkanaście kilometrów). Punkty wręcz bezcenne, bo mowa o drużynie broniącej się przed spadkiem, choć i tak pozostała na przedostatnim miejscu w tabeli.

Występ Grosickiego został odebrany jako informacja niemal sensacyjna. Przecież w tym sezonie tylko raz wchodził na zmianę w Premier League, a tu nagle menedżer Sam Allardyce wpuścił go na boisko od pierwszej minuty. Co prawda w drugiej połowie już zdjął, ale to i tak sukces, biorąc pod uwagę ligowy bilans Polaka.

Kilka dni wcześniej pojawiła się informacja, że Grosicki ma zostać w klubie do końca sezonu, co mnie nawet ucieszyło, bo pamiętam doskonale jego kilkakrotne perypetie w ostatnim dniu okna transferowego. Czy to więc koniec jego problemów? Raczej wątpię. Przed kilkoma dniami pojawiła się też informacja, że Nottingham Forest jednak nie zrezygnował jeszcze z pozyskania Grosickiego, więc jakiegoś pożaru z nim w roli głównej w ostatnim dniu wykluczyć nie można.

I tak się nawet zastanawiam, choć to już może za daleko posunięte rozumowanie, czy ten występ od pierwszej minuty nie jest jakimś elementem rozgrywki ze strony klubu, by jednak go sprzedać? A jeśli zostanie w West Bromwich Albion, nikt mu przecież miejsca z urzędu w wyjściowej jedenastce w następnym meczu nie da, tylko dlatego, że jest reprezentantem Polski. Oby ten sobotni występ był jednak zapowiedzią kolejnych, regularnych, w jednym czy drugim klubie.

Teraz inny piłkarz, który również w ostatnich miesiącach skupiał na sobie uwagę dlatego, że nie grał. I który w ostatnich dniach był wyjątkowo często eksploatowany w mediach. Arkadiusz Milik ma w końcu odejść z Napoli i zostać piłkarzem Olympique Marsylia. Czy zostanie, dopiero się okaże, bo na razie został jedynie klepnięty w nowych barwach w mediach. A dyrektor sportowy francuskiego klubu Pablo Longoria zdecydowanie ostudził emocje w programie „Telefoot” (za: wp.pl):

„To gorący okres, podczas którego wszyscy są niecierpliwi. Myślimy nad różnymi rozwiązaniami, szczególnie w ataku. Naszą mocną stroną jest dobre przygotowanie się do okna transferowego. Milik jest jednym z najlepszych, ale jesteśmy przygotowani na każdy scenariusz”.

Jak w styczniu żadnej umowy nie podpisze, żyć mu nie dadzą. Prezes PZPN Zbigniew Boniek stwierdził przecież (za: polsatsport.pl):

„Jestem wściekły, bo reprezentacja nie działa prawidłowo, kiedy jej piłkarze nie grają w klubach”.

Jakiś włoski dziennikarz zawyrokował z kolei, że Milik stracił głowę, bo marzy mu się Juventus Turyn. Nie wiem, czy rzeczywiście mu się marzy (marzył?), nie wiem, czy stracił głowę, ale mam nadzieję, że podejmie decyzję dla siebie najlepszą. Co o tym pomyślą inni, to już ich problem.

▬ ▬ ● ▬