Co tacy smutni jesteście?

Fot. Trafnie.eu

Legia przegrała 0:1 z Lechem w najciekawiej zapowiadającym się meczu tej kolejki Ekstraklasy. Ważniejszym od piłkarzy był w nim jeden z trenerów.

Lech drugi raz wygrał w tym roku w Warszawie. Poprzednim razem w pierwszej kolejce rundy dodatkowej poprzedniego sezonu. Tamto zwycięstwo w konsekwencji zadecydowało o jego tytule mistrzowskim. Potem przeczytałem wywiad z Andrzejem Iwanem, który stwierdził, że gdyby w Legii zostawiono trenera Jana Urbana, świętowałby w czerwcu trzeci tytuł mistrzowski z rzędu. Bo to bardziej Legia go straciła, niż Lech zdobył.

Nie chcieli kiedyś Urbana w Warszawie, choć prowadzona przez niego drużyna była (po rundzie jesiennej sezonu 2013/14) liderem Ekstraklasy. Ten jednak, zaraz po zwolnieniu deklarował, że chętnie by do Legii wrócił, gdyby tylko ponownie dostał ofertę. Natomiast prezes Leśnodorski jeszcze niedawno stwierdził, że jest najlepszym i właściwie jedynym potencjalnym polskim trenerem, który mógłby prowadzić Legię! Można więc zapytać, po co go kiedyś zwalniał?

Leśnodorskiemu zachciało się wprowadzania nowych standardów w klubie norweskim rękami Henninga Berga. Eksperyment się nie udał, więc teraz wielkie, jak zwykle, aspiracje Legii próbuje od niedawna zaspakajać Stanisław Czerczesow. Na razie z różnym skutkiem. W ciągu tygodnia najpierw było zwycięstwo ligowe nad Cracovią, potem pucharowy remis z Club Brugge, a teraz porażka z Lechem.

A w tym Lechu od kilku tygodni trenerem jest właśnie Urban, próbując go podźwignąć z dna ligowej tabeli. I w niedzielę zaliczył wielki powrót do Warszawy. Pokonał swój dawny klub, jednak zachował się z klasą. Nie dobijał leżącego (czytaj - Leśnodorskiego):

„Nie czuję żadnej satysfakcji, że ograłem Legię”.

I dodał, że zawsze będzie miał duży szacunek do tego klubu, bo wie, co mu on kiedyś dał.

Na razie nie wiadomo jeszcze ile i co może Legii dać więcej Czerczesow, niż najpierw Urban, a potem Berg. Po debiucie w Ekstraklasie rosyjskiego wesołka zastanawiałem się, jak będzie wyglądać konferencja prasowa z jego udziałem po pierwszym przegranym meczu. No to już wiem. W niedzielę Czerczesow pokazał, że nie ma zamiaru tracić rezonu mimo porażki. Humor mu dopisywał, więc był mocno zdziwiony, że nie dopisywał też obecnym na sali konferencyjnej dziennikarzom. Dlatego zapytał:

„Co tacy smutni jesteście? Przeżywacie wybory? Nie martwcie się, na pewno wybiorą tych, co trzeba”.

Działo się to na trzy kwadranse przed ogłoszeniem wstępnych wyników wyborów. Mam nadzieję, że jednak nikomu nie przyjdzie do głowy, by oskarżyć Czerczesowa o łamanie ciszy wyborczej. Choć, odkąd ktoś doniósł na Roberta Lewandowskiego, że po awansie na EURO 2016 pił na płycie boiska szampana, spodziewam się nawet najbardziej nierealistycznych scenariuszy wydarzeń. 

▬ ▬ ● ▬