Co wy robicie?

Fot. Trafnie.eu

Przez trzy dni śledziłem mecze 1/8 finału Pucharu Polski. Może to dziwne, ale najbardziej interesowała mnie drużyna, która dostała największe baty.

Mam na myśli Lechię, a precyzyjniej „projekt Lechia”, jak go nazywam na swój użytek. Drużyna z Gdańska przyjechała do Warszawy na mecz z Legią. Świetny sprawdzian dla kogoś, kto od pewnego czasu mówi otwarcie o podboju piłkarskiej Europy. Od czwartku już wiadomo, że w kolejnym sezonie nie nastąpi to z pewnością dzięki triumfowi w Pucharze Polski.

Obserwuję „projekt Lechia” z nieukrywaną ciekawością, czego wyrazy już wielokrotnie dawałem. Ale czy można się dziwić? Wystarczy przeanalizować, co działo się w meczu z Legią. Trenerem był człowiek, który teoretycznie powinien rządzić klubem, jak wcześniej deklarował, a nie ganiać codziennie piłkarzy po boisku. Zawodnik, który miał stanowić największe wzmocnienie letniego okna transferowego, został zmieniony w przerwie. Ten, uważany za największą gwiazdę, jeszcze pół roku temu, ledwo się podniósł z ławki pod sam koniec. A grajek opisywany jako wielka nadzieja polskiej piłki, nawet się z tej ławki nie podniósł. I jeszcze po meczu przegranym 1:4 kibice zrugali swoich ulubieńców jak psów, śpiewając: „Co wy robicie, wy naszą Lechię hańbicie”. Chyba jednak pytanie - „co wy robicie?” - powinni skierować do kogo innego.

Gdy zbierze się wszystko do kupy, trudno nazwać Lechię normalnie funkcjonującym klubem. Thomas von Heesen był wymieniany wśród inwestorów, którzy zapewnią Lechii świetlaną przyszłość. Jakim cudem znów usiadł na trenerskiej ławce, skoro przez kilka lat nie miał do czynienia z tym fachem? Wiem, że przed kilkoma tygodniami w Gdańsku był Franciszek Smuda. Skoro przejechał całą Polskę, to znaczy, że poważnie traktowano go jako zmiennika Jerzego Brzęczka. Dlaczego zatem postawiono na Niemca?

Przeczytałem, że w czwartek Sławomir Peszko, zmieniony w przerwie, zawiódł Adama Nawałkę. Chyba raczej przesadą byłoby oczekiwać od niego więcej w tym momencie. Widać, że brakuje mu dynamiki, a bez tego jest tylko cieniem zawodnika. Dlatego nie dziwię się, że nie grał ostatnio w Kolonii. Logiczne pytanie – czy nikt z Lechii tego nie wiedział, sprowadzając go latem do Gdańska?

Inna potencjalna gwiazda drużyny, Sebastian Mila, wszedł na boisko na ostatnie minuty. Kolejne pytanie – kto podpisał z nim tak długi (3,5 roku) kontrakt gwarantując 33-letniemu zawodnikowi bardzo korzystne warunki? Przecież to wbrew logice zarządzania profesjonalnym klubem? Większym wiekowym gwiazdom w czołowych drużynach europejskich proponuje się z reguły roczne kontrakty.

W meczu z Legią z ławki nie podniósł się nawet Paweł Stolarski. Gdy został sprowadzany do Lechii w styczniu 2014 roku jego agent Mariusz Piekarski, praktycznie rządzący wtedy klubem, przekonywał jaki to wielki talent i okazja, że można go pozyskać. Niech teraz pan agent sprawdzi, co jego klient pokazał przez ponad półtora roku.

Po porażce z Legią trener Von Heesen stwierdził, że to były dla rywali święta Bożego Narodzenia, bo dostali tyle prezentów. Szkoda, że nie widział prezentów, jakie jego drużyna dostała od Legii. Jeśli Nazario nie potrafi z kilku metrów wbić piłki do praktycznie pustej bramki, a potem jeszcze podaje ją Kuciakowi, będąc z nim sam na sam, to lepszych okazji już nie sposób sobie wyobrazić.
Poza tym Legia dała Lechii wielki prezent - pozwoliła jej zdominować środek pola. Może więc

Von Heesen zastanowi się, jak to możliwe, że choć miał tam trójkę kreatywnych zawodników (Daniel Łukasik, Ariel Borysiuk, Milos Krasić) potrafiących wymieniać piłkę na jeden, dwa kontakty, tak niewiele w praktyce z tego wynikało.

A co wyniknie z „projektu Lechia”? Myślę, że nie tylko ja chciałbym to wiedzieć.

▬ ▬ ● ▬