Co zrobi Piszczek?

Fot. Trafnie.eu

Analizując informacje jakie ostatnio pojawiły się w mediach, można dojść do wniosku, że w piłce najważniejsi są sędziowie. Ale nie ci biegający po murawie.

Chodzi o osoby wykonujące zawody prawnicze. Pierwszym takim jest prokurator. Właśnie jakiś będzie się musiał zainteresować piłką. Przedstawiciele partii Nowoczesna złożyli w poniedziałek doniesienie do prokuratury na kibiców Legii. Na niedzielnym meczu z Piastem na trybunie wisiał transparent:

„KOD, Nowoczesna, GW, Lis, Olejnik i inne ladacznice - dla was nie będzie gwizdów, będą szubienice”.

To podobno (oficjalnego uzasadnienia nikt nie podawał) reakcja na wygwizdanie na finale Pucharu Polski prezydenta Andrzeja Dudy. Trochę nielogiczne. Pan prezydent rzeczywiście został niemiłosiernie wygwizdany. Ale na trzech czwartych trybun zdecydowaną większość zajmowali sympatycy Legii. Bez ich udziału nie byłoby na pewno takiego efektu. 

Gdy polityka zaczyna wtrącać się do piłki, niczym dobrym to skończyć się nie może. Przypomina mi zabawę dzieci zapałkami. Pożar bardzo prawdopodobny, oby zduszony w zarodku. Ciekawy jestem, jak rozwinie się sprawa doniesienia złożonego przez Nowoczesną. A jeszcze bardziej mniej ciekawi czy ktoś z innej opcji nie zechce tego wykorzystać do swoich rozgrywek. To byłby dopiero dramat...

Następny temat prawniczy – Trybunał Arbitrażowy ds. Sportu w Lozannie (CAS) rozpatrzył odwołanie Michela Platiniego. Skrócił mu karę dyskwalifikacji z sześciu do czterech lat i zmniejszył nałożoną na niego grzywnę z osiemdziesięciu do sześćdziesięciu tysięcy franków szwajcarskich.

Niewiele to zmienia w sytuacji Platiniego. Po ogłoszeniu wyroku zapowiedział, że oficjalnie zrezygnuje z funkcji szefa UEFA. Raczej nie ma wyjścia, bo inaczej zrezygnowano by oficjalnie z niego. Smutny koniec faceta, który wydawał mi się przez lata przeciwwagą skorumpowanej FIFA. Moja naiwność została brutalnie skarcona, gdy wyszły na jaw powiązania biznesowe Platiniego z Blatterem, co trybunał w Lozannie tylko ostatecznie przyklepał.

I wreszcie najciekawszy temat – wyrok sądowy dotyczący konsekwencji korupcji w polskiej piłce. Zagłębie Lubin zostało kiedyś ukarane przez PZPN za ustawienie wyniku meczu z Cracovią, więc postanowiło dochodzić zadośćuczynienia za poniesione straty. Szkoda, że zdecydowanie na skróty. Podało do sądu dwóch piłkarzy i sprawę wygrało. Łukasz Piszczek i Michał Chałbiński muszą zapłacić klubowi trzysta tysięcy złotych. Sporo. Wyrok jest prawomocny, więc pewnie zapłacą.

Mnie intryguje jedno – dlaczego Zagłębie podało do sądu akurat tych dwóch? Wiadomo przecież, że za ustawianie meczu powinni zapłacić wszyscy, którzy w tym maczali palce. Akurat Piszczek, wtedy młodziak, który nie miał w klubowej szatni nic do powiedzenia, odgrywał zupełnie bierną rolę w całym procederze. Nie wystąpił nawet we wspomnianym meczu.

Nie mam najmniejszego zamiaru go wybielać, ale kto chociaż raz był w prawdziwej piłkarskiej szatni przy okazji prawdziwego meczu, ten powinien wiedzieć, że rządzi się ona swoimi prawami. Gdyby wtedy Piszczek, zamiast wykonywać polecenia starszyzny drużyny, próbował się wyłamać z układu i nie brał udziału w zrzutce na kupiony mecz, byłby w tej grupie skończony.

Widać, że Zagłębie najmniej obchodzi rzeczywista wina piłkarzy w haniebnym procederze. Liczy się tylko kasa. Oceniono, pewnie słusznie, że z konta reprezentanta Polski będzie najłatwiej ściągnąć należności, jeśli sąd tak postanowi.

Idąc tym samym tokiem rozumowania Piszczek mógłby teraz podać do sądu… Zagłębie. Za co? Na przykład za to, że były klub nie stworzył mu odpowiednich warunków do uprawiania zawodu, ponieważ jako młody piłkarz był poddany mobbingowi w drużynie (raczej do udowodnienia). Argument z tej samej półki, co sądzenie się tylko z dwoma zawodnikami przez Zagłębie. Czy Piszczek z niego skorzysta? To już jego problem...

▬ ▬ ● ▬