Cóż za prowincja!

Adam Buksa nie jest już piłkarzem Pogoni Szczecin. Sposób w jaki rozstał się z klubem stanowi kolejny powód do smutnych przemyśleń.

W polskich mediach z wielką pompą odtrąbiono przenosiny napastnika Pogoni do amerykańskiej Major League Soccer do klubu z Bostonu - New England Revolution. Zdążył już zostać oficjalnie zaprezentowany i nawet udzielić wywiadu klubowej telewizji. Wywiadu nie słyszałem, ale jak czytam, język Buksy był na „ponadprzeciętnym” poziomie znajomości angielskiego, co mu dobrze wróży w nowych barwach. 

Czyli początek amerykańskiego snu? Taki tytuł znalazłem jeszcze zanim podpisał kontrakt. Jak przy wielu poprzednich transferach z rodzimej ligi do zagranicznych klubów ten również jest relacjonowany w sposób, jakby sprzedawany piłkarz na dzień dobry w nowych barwach odniósł już wielki sukces (za: przegladsportowy.pl):

„Według nieoficjalnych informacji New England Revolution zapłaciło Pogoni ponad 4 miliony dolarów. Pewne jest jednak, że Polak otrzyma gwiazdorski kontrakt, bo Amerykanie poinformowali, że Buksa będzie jednym z trzech tzw. Designated Players. Takich zawodników nie obowiązuje limit płac”.

Przecież to wszystko prawda, więc czy przypadkiem się nie czepiam? Zastanawiam się zawsze dlaczego w takich przypadkach w polskich mediach brakuje choćby odrobiny refleksji? Przecież prezentacja Buksy odbywała się mniej więcej w tym samym czasie, gdy Pogoń, czyli już jego była drużyna, walczyła w ostatnim meczu ligowym w 2019 roku. Gdyby wygrała, miałaby tyle samo punktów co liderująca w tabeli Legia Warszawa.

Był to więc dla niej szalenie ważny mecz. Nie tylko ze względu na możliwe do zdobycia trzy punkty, ale też świadomość, że przezimuje do wiosennej rundy na samym szczycie tabeli. A mogła w tym przecież pomóc bramka Buksy, skoro był najskuteczniejszym napastnikiem drużyny. Niestety nie pomogła, a Pogoń przegrała u siebie z Koroną Kielce 0:1.

Zastanawiam się dlaczego nie wystąpił w tym meczu? Przecież to by było nawet logiczne – żegna się po ostatnim spotkaniu w roku i nowy zacznie już w nowych barwach. Dlaczego nie mógł polecieć do Stanów Zjednoczonych chwilę później? Komu się tak spieszyło? Przecież sezon (wiosna - jesień) w MLS już dawno się zakończył, a nowy zacznie się za kilka miesięcy. Czy ktoś potrafi mi to logicznie wytłumaczyć???

A może podobne scenariusze są po prostu normą w polskiej ligowej rzeczywistości? Jeśli ktoś pojawi się z kasą, w klubach od razu zaczynają przebierać nóżkami, jakby był piłkarskim Bogiem. Przestaje liczyć się cokolwiek, poza liczeniem zer, mogących za chwilę pojawić się na klubowym koncie.

Czy do transferu Buksy by nie doszło, gdyby Pogoń postawiła warunek – musi zagrać w ostatnim meczu? Co jest najważniejsze dla klubu – walka o pierwszy w historii tytuł mistrzowski czy przehandlowanie za wszelką cenę piłkarza? Jeśli to drugie, rzeczywiście lepiej zabronić mu nawet wychodzić na boisko i stawać za boczną linią, by zobaczyć jak harcują na nim inni.

Przykład Buksy po raz kolejny niestety dowodzi jak wielką piłkarską prowincją jest Polska. Z jednej strony opowiadanie bajek o planowanym podboju piłkarskiej Europy i chwalenie się w ilu krajach chcą oglądać naszą ligę w telewizji. Z drugiej, stawanie na baczność przed każdym, kto pojawi się z gotówką oferując ją za jakiegoś grajka, bo wtedy nie ma miejsca na jakiekolwiek logiczne myślenie.

Tak jak Buksę sprzedano przed ostatnim meczem w roku, tak w sierpniu Piast Gliwice przehandlował swojego najlepszego zawodnika Joela Valencię tuż przed meczem kwalifikacji Ligi Europejskiej z łotewską Rigą, który zakończył się dla niego katastrofą. A czy ktoś pamięta, jak w 2015 roku Legia nie pozwoliła zagrać w Amsterdamie z Ajaksem Miroslavowi Radovicowi, by nie zrobił sobie krzywdy w związku z dogadanym transferem? Za to krzywdę zrobiła sobie Legia, bo wtedy odpadła.

Dlatego nie dziwmy się, że polskie drużyny będą dalej odpadały w europejskich pucharach. Przy takim sposobie myślenia, to jedyny realny scenariusz dla kogoś z głębokiej piłkarskiej prowincji.

▬ ▬ ● ▬