2017-06-29
Cristiano nie doczekał
W Rosji rozgrywany jest Puchar Konfederacji. Wszedł właśnie w decydującą fazę. Jednak już bez gospodarzy, z czym gospodarzom pogodzić się trudno.
W środę i czwartek wyłoniono finalistów. Najpierw Chile pokonało Portugalię, choć tylko w rzutach karnych. W normalnym czasie był bezbramkowy remis, czyli w sumie najgorszy dla mnie scenariusz. Przyznać jednak trzeba, że Chile na zwycięstwo zasłużyło. Jeszcze w samej końcówce powinno rozstrzygnąć mecz. A spoko nie rozstrzygnęło, sprawę załatwił chilijski bramkarz Claudio Bravo broniąc trzy karne z rzędu. Czwartej kolejki nikt nie musiał już strzelać, bo jego koledzy wykonywali jedenastki bezbłędnie.
Nie tak miało być! Na piątą serię wyznaczył sam siebie wzór skromności Cristiano Ronaldo. Planował po zdobytym golu rozpocząć świętowanie awansu do finału jako główny aktor owego sukcesu. A tu wcześniej koledzy sprawili mu przykrą niespodziankę i odesłali do szatni bez możliwości uderzenia piłki z jedenastu metrów.
Chilijczycy zagrają w finale z Niemcami, którzy rozprawili się nadspodziewanie łatwo z Meksykiem, wygrywając 4:1. Choć mnie w Pucharze Konfederacji najbardziej zainteresowało co innego, objawy opisywanej niedawno choroby – przerostu oczekiwań nad możliwościami. Okazało się, że zapadli na nią nie tylko Rumuni, ale też Rosjanie. Nie bardzo wiedzą, jak ich genialna drużyna przepadła w meczach grupowych imprezy organizowanej na własnym terenie.
No bo przecież, jak ktoś jest gospodarzem, powinien z definicji lać wszystkich, prawda? Nie wiem skąd się bierze taka wiara, ale faktem jest, że potrafi porazić nawet niektórych dość trzeźwo myślących w każdej innej sytuacji. Tak jak poraziła niedawno moich rodaków przy okazji mistrzostw Europy do lat 21.
Przejrzałem skład rosyjskiej kadry, wszyscy grają w swojej lidze. Czyli jest im tam dobrze. Może nawet za dobrze. Robią za gwiazdy właściwie z urzędu. Kasa też się zgadza. Po co się więc gdzieś ruszać? A poza tym, kto z poważnego europejskiego klubu ostatnio bił się o jakiegoś Rosjanina? Pytanie do trudnych nie należy.
Rosjanie przypominają mi trochę Anglików. Też kochają swoją własną ligę i nigdzie się z niej nie ruszają. I jakoś w innych ligach nikomu ich nie brakuje. Za to brakuje od lat sukcesu ich reprezentacji. A cięgi za wszystko zbiera teraz znany w Polsce Stanisław Czerczesow, który postanowił być trenerem rosyjskiej kadry. No to ma za swoje...
Pan selekcjoner łatwego życia mieć nie będzie. Za rok finały mistrzostw świata w Rosji. Nie ma takiej możliwości, by ktoś miejscowym kibicom i dziennikarzom wytłumaczył, że ich reprezentacja furory w imprezie nie zrobi. Więc jeśli będzie się tak dalej prezentowała, jak w Pucharze Konfederacji, nie da się wykluczyć, że Czerczesow nie dotrwa nawet do finałów. Możliwość, że te finały przetrwa na trenerskim stołku zdecydowanie wykluczam.
▬ ▬ ● ▬