Czego Nawałka nie bierze pod uwagę?

Fot. Trafnie.eu

Robert Lewandowski nie znalazł się w kadrze Bayernu Monachium na ostatni mecz Ligi Mistrzów z Celtikiem. To wbrew pozorom dobra informacja.

Zanim wyjaśnię dlaczego, wspomnę o drugiej, bardzo złej informacji. Otóż Arkadiusz Milik pojawił się już na treningu Napoli. Zła jest niestety tylko dla mnie, bo polskie media się nią zachwycają. Może trochę przesadziłem, że „tylko dla mnie”...

Oglądałem w środę w telewizji TVN24 rozmowę z doktorem Robertem Śmigielskim, traumatologiem i ortopedą, jednym z bardziej znanych polskich specjalistów medycyny sportowej. Pytany był o Lewandowskiego i Milika. Przyznał, że dobrze zna doktora, który operował oba kontuzjowane kolana tego drugiego. Jego rzymska klinika prezentuje się wspaniale wraz z zapleczem rehabilitacyjnym. Tylko, że (cytat z pamięci) - „za dużo jest w tym wszystkim PR-u, bo kolana wszędzie kroi się w ten sam sposób”.

Śmigielski postawił jeszcze ważne pytanie – zawodnik może się pojawić na boisku nawet miesiąc po kontuzji, tylko jakie będą tego konsekwencje? Dlatego niepokoi go, tak jak mnie, zbyt szybki powrót Milika do treningu. Jeśli dozna trzeciego urazu kolana, będzie to oznaczało w praktyce koniec jego profesjonalnej kariery.

Piłkarz to nie maszyna. Menedżer Hull City znalazł powód obniżenia formy Kamila Grosickiego, którego w ostatnim meczu posadził na ławce – przemęczenie. Przemęczenie to jeszcze nie kontuzja, ale sprzyja urazom, co podkreślił Śmigielski.

Taką samą diagnozę postawiono Lewandowskiemu, który w ostatnim meczu ligowym poprosił w przerwie o zmianę, gdy poczuł ból w mięśniu dwugłowym. Wolał nie ryzykować. Słusznie.

Choć uraz okazał się na szczęście niegroźny, sztab medyczny Bayernu Monachium też postanowił nie ryzykować. Lewandowski został pominięty przy ustalaniu kadry na wtorkowy mecz Ligi Mistrzów z Celtikiem w Glasgow. Ponieważ był nadmiernie eksploatowany i z tego powodu przemęczony, pozwolono mu odpocząć. Słusznie.

Informacja została przyjęta w jego ojczyźnie z wielkim zrozumieniem. Ostatecznie Lewandowski jest dobrem narodowym. Bez niego trudno byłoby wyobrazić sobie awans do finałów mistrzostw świata. Tak samo trudno wyobrazić sobie bez niego udział reprezentacji w tychże finałach.

A co można wyobrazić sobie bez Lewandowskiego? Ja nie tylko mogę, ale wyobrażam sobie, że na dwa listopadowe mecze reprezentacji nie dostaje powołania! Skoro Bayern walczący o awans w Lidze Mistrzów zafundował mu wolne, dlaczego tego samego nie mógłby zrobić trener Adam Nawałka? Mecze z Urugwajem i Meksykiem są tylko towarzyskie. Nie trzeba w nich niczego udowadniać. Selekcjoner ma podobno testować nowy system gry 3-5-2. Ale testować może też bez najlepszego zawodnika. Światowej klasy piłkarz wpasuje się z marszu w każdy system.

Skoro daleko jeszcze do połowy sezonu, a Lewandowski wykazuje już oznaki przemęczenia, na koniec sezonu, czyli podczas finałów mistrzostw świata, może być tylko bardziej przemęczony. Logiczne więc wydaje się oszczędzanie go, gdy jest taka możliwość. A brak powołania do kadry oznaczałby dwa tygodnie przerwy.

Tylko że on już powołanie otrzymał wcześniej, zanim w meczu ligowym doznał urazu. Oczywiście można je teraz cofnąć. Z powodów zdrowotnych Luis Suárez nie przyleci na mecz z Polską i świat się nie zawali. Obawiam się, że w przypadku Lewandowskiego nikt takiej możliwości nawet nie bierze pod uwagę.

▬ ▬ ● ▬