Czego nie można ukraść

Fot. Trafnie.eu

W niedzielę od samego rana wszyscy mówili o siatkówce. Więc ja też od tego zacznę, bo to niewątpliwie najważniejszy temat tygodnia w polskim sporcie.

Wróciły wspomnienia, bo przecież przed czterema laty miałem okazję na żywo oglądać siatkarską reprezentację Polski zdobywającą w katowickim „Spodku” mistrzostwo świata.

Śledząc teraz popisy naszych orłów najpierw w Bułgarii, a od kilku dni także we Włoszech, niemal automatycznie w głowie pojawiły się skojarzenia siatkówki z piłką nożną. Skojarzenia dwa, może trochę przekorne...

Patrząc na cyrk związany z systemem siatkarskich mistrzostw świata, zauważyłem, że nie nie tylko ja miałem problem z rozwikłaniem obowiązującego regulaminu. Że awansuje z grupy drużyna, która zdobyła mniej punktów od rywali. Że w trakcie turnieju przed losowaniem kolejnej fazy zmieniają się jego zasady! Że obowiązuje wielostopniowy dziwny system awansu z grupy do kolejnej grupy, w którym drużyny najpierw odpoczywają nawet po kilka dni, a w końcowej fazie turnieju grają bez żadnej przerwy.

W porównaniu z tym całym bałaganem, mistrzostwa świata w piłce nożnej odbyły się niedawno w podziwu godnym porządku. Już pół roku wcześniej było wiadomo kto z kim gdzie i kiedy.

I skojarzenie drugie. Przypomniały mi się rozdmuchany przez rodzime media do granic obłędu awans piłkarskiej reprezentacji do ćwierćfinałów EURO 2016 jako niewiarygodny sukces. Patrząc na sobotni mecz półfinałowy Polski ze Stanami Zjednoczonymi, a piszę to przed finałem z Brazylią, przekonałem się dobitnie czym różni się  prawdziwy sukces od tego (ciągle!) oczekiwanego.

Niech to będzie puenta do zbyt wygórowanych oczekiwań pojawiających się przed występem orłów Nawałki w Rosji. Bo życie cały czas potrafi bardzo szybko puentować różne wydarzenia. Choćby porażkę Zagłębia Lubin w 1/32 finału Pucharu Polski z Huraganem w Morągu. Po niej miał się ostro zabrać do pracy prezes Zagłębia Lubin Mateusz Dróżdż (za: przegladsportowy.pl):

„Całej drużynie zostanie odebrana ruchoma część premii, której wysokość jest wypłacana w zależności od zajmowanego miejsca w tabeli. Ten punkt regulaminu ma już nie obowiązywać. Łącznie może chodzić nawet o 400 tys. złotych. Piłkarze będą wezwani do ufundowania karnetów na przyszły sezon dla tych kibiców KGHM Zagłębia, którzy stracili czas i pieniądze na wyjazd na mecz do Morąga. Z kolei trenerzy będą obciążeni kwotą stanowiącą równowartość kosztu zgrupowania w Gniewinie.  Zespół przebywał w tamtejszym ośrodku od piątku do środy (po meczu z Lechią Gdańsk na prośbę trenera nie wracano do Lubina, żeby solidnej przygotować się do meczu z Huraganem)”.

Terapia wstrząsowa odniosła skutek odwrotny do zamierzonego. W sobotę Zagłębie przegrało u siebie ligowy mecz z Pogonią Szczecin, choć z podstawowym składzie wybiegło tylko trzech zawodników, którzy także zaczęli mecz w Morągu określany jako „blamaż” lub „kompromitacja”.

Dla mnie prawdziwą kompromitacją była wiara pana prezesa w skuteczność bodźców finansowych w futbolu. Przydałaby się solidna praca domowa do odrobienia w tym temacie. Poza tym przykład powinien iść z samej góry. Ale skoro ciągle aktualna jest  teza, że przecież prezes sam się nie zwolni, należy postawić i kolejną – prezes sam siebie nie ukarze.

I na koniec to, od czego tydzień się zaczął, czyli Gala FIFA w Londynie. Rozkapryszony goguś i jego zwolennicy ciągle nie mogą pogodzić się z wynikami plebiscytu na najlepszego piłkarza ubiegłego sezonu. Niechlubny głos w tej sprawie zabrało muzeum Cristiano Ronaldo w Funchal na jego rodzinnej Maderze. Zamieściło w internecie zbiorowe zdjęcie swoich sal pełnych różnych pucharów z dopiskiem:

„Tych trofeów nikt nie ukradnie, bo mamy system alarmowy”.

Zrewanżuję się stwierdzeniem – rozumu też nikt nie ukradnie, gdy ktoś go nie ma!    

▬ ▬ ● ▬