Czy tak łatwa, jak...

Reprezentacja Polski poznała rywali, z którymi zagra w finałach mistrzostw świata. Czytając i słuchając pierwszych komentarzy, zaczynam się… bać.

Polska zagra w jednej grupie z Brazylią, Francją i Niemcami!!! No, może kiedyś, ale na pewno nie w listopadzie w Katarze. Dziś Prima Aprilis, więc w tych podłych czasach, gdy nie bardzo jest do śmiechu, postanowiłem trochę odreagować i pożartować przy okazji.
W takiej grupie oczywiście zagrać by nie mogła z prostego powodu. Ze względów proceduralnych w każdej mogły się znaleźć najwyżej dwie drużyny z Europy. W grupie C, do której trafiła Polska, oprócz niej akurat są same drużyny z innych kontynentów, czyli: Argentyna, Meksyk i Arabia Saudyjska.

Jak zawsze zaraz po losowaniu zaczyna się dyskusja, czy było dobre, czy złe? I jak zawsze odpowiadam - przekonamy się po ostatnim meczu grupowym. Doświadczenie związane ze startem polskiej reprezentacji w finałach mistrzostw świata uczy, że lepiej nie polegać na pierwszych wrażeniach zaraz po poznaniu rywali. W 2002 (Portugalia, Korea Południowa i Stany Zjednoczone), 2006 (Niemcy, Ekwador i Kostaryka) czy 2018 roku (Kolumbia, Senegal i Japonia) zawsze się wydawało, że losowanie było naprawdę dobre, a nawet wymarzone. A potem następował zawsze szybki powrót do domu.

Przypomnę dla kontrastu, że największy sukces w mistrzostwach świata Polska odniosła wtedy, gdy jechała na nie jako dodatek do wielkich rywali, z którymi nie miała teoretycznie żadnych szans na zwycięstwo. Mam oczywiście na myśli drużynę Kazimierza Górskiego w 1974 roku, kiedy mierzyła się z Włochami i Argentyną (Haiti stanowiło tylko tło dla wszystkich). Wygrała i z jednym, i z drugim faworytem, stając się prawdziwą rewelacją turnieju, kończąc go na trzecim miejscu.

Po piątkowym losowaniu zdecydowanie przeważają głosy zadowolenia, więc zaczynam się bać, by znów nie było jak w opisanych wcześniej przypadkach. Wydaje mi się, że ten optymizm będzie jeszcze narastał, skoro sam selekcjoner Czesław Michniewicz jest losowaniem rywali wręcz zachwycony. Już dzień wcześniej deklarował, że marzy mu się Argentyna, o której śnił niemal od dziecka. No to na nią trafił. Ja, w przeciwieństwie do niego, zachwycony nie jestem, bo to jeden ze zdecydowanie najtrudniejszych rywali na mistrzostwach.

Można ten mecz sprowadzać do pojedynku Messi – Lewandowski, co już się w mediach zaczęło. Można pisać, że to starcie „najlepszego zawodnika świata” z „byłym najlepszym zawodnikiem świata”, co też się zaczęło. Jeśli dodam, że chodzi o polskie media, chyba nie muszę wyjaśniać kto kryje się pod którym określeniem?

Pojawiły się też dowcipne wpisy dotyczące Messiego i Jacka Góralskiego, który ma „nie dać mu pograć”. Pewnie nie da, tylko biorąc pod uwagę klasę Argentyńczyka ciekawy jestem jak długo? Skoro w ostatnim meczu ze Szwecją Michniewicz zdjął go w przerwie, oby w spotkaniu z Argentyną nie musiał tego zrobić już w pierwszej połowie.

Przestrzegam przed lekceważeniem Meksyku, co przypomina mi to do złudzenia sposób postrzegania Senegalu przed poprzednimi mistrzostwami w Rosji. Tylko zwrócę uwagę, że ta drużyna zajmuje wyższe miejsce w rankingu FIFA niż Niemcy czy Holandia. Oczywiście rankingi doskonałe nie są, ale 9. pozycja w tym opublikowanym w czwartek powinna przynajmniej dać do myślenia.

Arabia Saudyjska jest teoretycznie najsłabszym rywalem w grupie. Teoretycznie, bo trzeba swą wyższość jeszcze potwierdzić w praktyce. Trzeba koniecznie, jeśli piłkarze Michniewicza marzą o wyjściu z grupy, więc o żadnej stracie punktów nie powinno być mowy.

Losowanie ocenił wpisem na Twitterze prezes PZPN Cezary Kulesza:

„To bardzo ciekawa grupa! Zachowujemy pokorę, ale nikogo się nie boimy. Do Kataru polecimy bez kompleksów i gotowi do walki. Bądźcie z nami!”

Pokora się przyda, brak kompleksów na pewno też. Chyba więcej pokory, jak zwykle, przydałoby się poprzedniemu prezesowi związku, który też ocenił grupowych rywali. Zbigniew Boniek napisał krótko po angielsku:

„Easy”.

Czyli że łatwa grupa. Czy tak łatwa, jak „top” trenerem był Paulo Sousa?

▬ ▬ ● ▬