Czy to już początek końca?

Fot. Trafnie.eu

Od wielu dni trafiam na coraz więcej informacji związanych z trenerem Legii Ricardo Sa Pinto. Jeśli wierzyć statystykom, właśnie tak powinno być.

A co mają z tym wspólnego statystyki? W przypadku Portugalczyka mają sporo. Gdy był kandydatem do objęcia posady w warszawskim klubie w polskich mediach pojawiła się ciekawa wyliczanka dotycząca szkoleniowca słynącego z wybuchowego temperamentu. Otóż okazało się, że jego średnia pracy w klubie wynosi niecałe dwadzieścia ligowych meczów!

Przypomniałem sobie o niej w ostatnich dniach, gdy coraz więcej informacji dotyczy Sa Pinto. Najpierw taka, że jednak nie jest cudotwórcą, co potwierdzają twarde fakty – poprzedni trenerzy Legii na początku pracy w Warszawie zdobywali w lidze więcej punktów. Drużyna Sa Pinto ma ich teraz osiem mniej niż liderująca w Ekstraklasie Lechia i jeden mecz więcej do rozegrania. To jeszcze nie jest strata nie do odrobienia, ale…

Inne informacje wydają się chyba bardziej niepokojące. Rozsiewanie wokół toksycznych fluidów na dłuższą metę stwarza coraz bardziej irytującą atmosferę. Choćby zruganie jak psa dziennikarza, który na konferencji prasowej zadał niewinne pytanie o niestabilność formy. Czy pyskówki i rwanie się do bijatyki na murawie po meczu.

I oczywiście Legia w ocenie Portugalczyka zawsze jest lepsza niżby wskazywał na to boiskowy wynik. Sformułowane przed kilkoma tygodniami równanie pozostaje jak najbardziej aktualne:

porażka/remis + opinia Sa Pinto = remis/zwycięstwo

Jednak znacznie gorzej niż na konferencjach prasowych musi być w szatni. Świadczy o tym piątkowy wpis na Twitterze bramkarza Legii Arkadiusza Malarza:

„Trzy miesiące, trzy pozycje w dół w hierarchii. Nie dam się zniszczyć, chociaż boli kur...”.

Czy powinienem napisać „byłego bramkarza Legii”? Przynajmniej za kadencji Sa Pinto. Bo przyznam, że jego opinia mnie zaskoczyła. Malarz nie stoi w bramce od kilku miesięcy. Oczywiście trener ma prawo posłać do boju kogo chce. W tym także zdolnego młodziaka Radosław Majeckiego. Skąd więc taka ostra reakcja Malarza?

W poprzednich sezonach nie tylko był jednym z najlepszych (a może najlepszym?) zawodnikiem Legii, wyratował ją w wielu meczach, ale sprawiał też wrażenie uosobienia spokoju. Z całą pewnością nigdy nie kreował się na gwiazdę, nie rozsadzało go narcystyczne uosobienie. A tu nagle wybuch, bo za taki należy uznać ten wpis.  

Może Sa Pinto za bardzo daje odczuć, kto w szatni jest największą gwiazdą? Bo zdążył już porozstawiać po kątach i rozstawia nadal tych, którzy błyszczeli przed jego przyjściem. Krzysztof Mączyński na razie nie reaguje tak ostro jak Malarz, więc może pogodził się ze swoją rolą piłkarza (tylko) z rezerw?

Z kolei Carlitos pojawia się i znika z podstawowego składu. Nie zgadzałem się z jego krytyką z początku sezonu, że „jest bez formy”. Obserwowałem go uważnie i widziałem ogromny potencjał i zagrożenie jakie stanowił dla rywali. Dla mnie to ciągle najgroźniejszy piłkarz Legii w ofensywie.

Oczywiście trener ma prawo mieć inne zdanie. Oczywiście… A ja oczywiście będę z uwagą śledził dalsze losy Sa Pinto w Legii, niczego nie przesądzając. I w najbliższym meczu z Koroną, i w kolejnych, jak długo miałby pozostawać na trenerskim stołku.

▬ ▬ ● ▬