Czytanie między wierszami

Nowy trener reprezentacji Polski Paulo Sousa odpowiadał na pytania dziennikarzy na wideo konferencji. Naiwni, którzy zbyt wiele po niej oczekiwali.

Jak można się było spodziewać, na konferencji nie padły prawie żadne konkrety. Dla mnie nie stanowiło to najmniejszego zaskoczenia, bo za wiele konferencji już w życiu zaliczyłem, bym oczekiwał, że dowiem się na nich nie wiadomo czego. I Portugalczyk z tego schematu się nie wyłamał.

Był niezwykle uprzejmy. Każdą odpowiedź poprzedzał wstępem:

„Dziękuję za twoje pytanie”.

A zaczął od cytatu z Jana Pawła II, wychodzą pewnie z założenia, że skoro ma prowadzić reprezentację kraju, w którym dominuje religia katolicka, tak jak w jego ojczyźnie, więc tym manewrem może istotnie ocieplić wizerunek na starcie.

Intensywnie starał też budować przyjazne tło dla swojej pracy. Wspominał o wierze, miłości dla kraju i rodzinnej atmosferze wspierającej kadrę. Mocno apelował do dziennikarzy, by w tym pomagali i aktywnie włączyli się w jej budowanie. Raczej wątpię, by apel spotkał się ze zrozumieniem. Choć w czwartek nikt go jeszcze nie atakował. A pamiętam pierwszą konferencję Leo Beenhakkera, gdy jeden z redaktorów z uśmiechem na ustach wypomniał mu największą porażkę w karierze.

Sousa był tylko leciutko podszczypywany. Wybrnął z pytania o to, czy wie w jakich konkretnie klubach grają Bielik, Kędziora i Góralski. Choć klubów nie wymienił, zapewniał, że wiedzę o zawodnikach ma na pewno na odpowiednim poziomie. Obalił też argument, że brakuje mu doświadczenia w pracy z reprezentacją. Przypomniał, że posiada naprawdę spore, bo był przecież w sztabie kadry Portugalii. I trudno się z nim nie zgodzić, bo to nie jest pierwsza lepsza reprezentacja, tylko ciągle aktualny mistrz Europy.

Dlatego ciekawy jestem, czy Sousa potrafi się przestawić i odnaleźć w innej rzeczywistości. A jeszcze bardziej mnie ciekawi, czy do końca zdaje sobie sprawę z głębi tych różnic. Bo jedną z osób, o którym wspominał najmocniej, był „Maciek”, z którym już zdążył odbyć rozmowę. To Maciej Stolarczyk, trener reprezentacji młodzieżowej. W normalnie funkcjonującej federacji jest najczęściej drugim w hierarchii trenerem, zaraz po selekcjonerze kadry seniorów. I później często jego następcą. Musi się jednak przyzwyczaić, że PZPN działa inaczej. Tu najważniejszy jest pan prezes, potem długo, długo nikt. I to pan prezes wybiera selekcjonera. Decyduje pozycja na jego prywatnej liście, a nie w szkoleniowej hierarchii związku.

Sousa jako jedno ze swoich ważniejszych zadań wymienił wykreowanie kilku liderów reprezentacji, a nie tylko jednego, którym jest Lewandowski. Zastanawiam się więc, czy do końca zna realia kadry, którą objął. Czy wie, że takich liderów w szatni jest więcej i nie zawsze wszystko między nimi (Lewandowski – Glik) układało się idealnie?

Portugalski selekcjoner boleśnie zranił tych, którzy widzieli w nim zbawcę i oczekiwali pod jego przywództwem pięknej, ofensywnej gry i serii zwycięstw. Oświadczył, że drużyna z pewnością nie zawsze będzie dominować na boisku. Że mogą się też zdarzyć mecze, w których będzie się broniła. I jeszcze odniósł się do historycznych wręcz tradycji jej gry z kontrataku! Poczekajmy na konkrety, ale wszyscy narzekający na styl gry reprezentacji za kadencji Jerzego Brzęczka, mogą już czuć się zaniepokojeni.

Czytając między wierszami wypowiedzi Paulo Sousy życzę mu, by jego ostatnia konferencja prasowa w roli selekcjonera reprezentacji Polski odbyła się w tak przyjaznej atmosferze, jak pierwsza.

▬ ▬ ● ▬