Daj Boże takie problemy!

Fot. Trafnie.eu

Oto jeden z moich ulubionych tematów. Gdyby wierzyć we wszystko co się czyta i słyszy, koniec świata jest bliski. Niestety, inni mogą o nim tylko pomarzyć.

Barcelona ma straszliwe kłopoty. Z klubu odszedł Neymar. Już bez niego drużyna przegrała rywalizację o Superpuchar Hiszpanii. Z kim? Z Realem, który jest teraz na fali. Czyli przegrała z drużyną, którą w ostatnich latach ogrywała w podobnych okolicznościach. Kiedy przeanalizować wszystko spokojnie, trudno dostrzec w owym fakcie coś niezwykłego.

Gdy jednak w ostatnich dniach słyszę i czytam informacje o Barcelonie, zastanawiam się, czy drużyna wyjdzie jeszcze na najbliższy mecz, czy może klub zakończy działalność. Wszystko się sypie, a ostatni niedługo zapewne zgasi światło na Camp Nou.

Tragedia Barcelony jest mniej więcej tego samego rodzaju, co opisany dzień wcześniej dramat Tottenhamu Hotspur. Czyli jeden z moich ulubionych tematów – problemy bogaczy. Już, już wydaje się, że to koniec świata. Taki koniec, o którym inni marzą. Mnie też się marzą takie problemy, jak Barcelonie. Chciałbym szefować klubowi, który chociaż raz znalazłby się w podobnych tarapatach, czyli...

Chciałbym móc pochwalić się sześcioma tytułami mistrzowskimi w ostatnich dziesięciu sezonach. I to w najlepszej lidze świata! Najgorsze miejsce w tym okresie? Trzecie w 2008 roku.

Chciałbym, żeby na inauguracyjny mecz mojej drużyny na początku sezonu w największym kryzysie przyszło 56,480 widzów, jak w niedzielę z Realem Betis Sewilla.

Chciałbym mieć w klubie Leo Messiego - najlepszego piłkarza świata, a może i wszech czasów, bo tak wielu uważa. Na razie normalnie gra i to gra dobrze, co potwierdził we wspomnianym meczu przed kilkoma dniami.

Chciałbym kiedykolwiek sprzedać piłkarza za 222 miliony euro, nawet jeśli miałoby się to odbywać z wykorzystaniem klauzuli wyznaczonej kwoty odstępnego.

Chciałbym mieć klubową akademię, funkcjonującą bez zakłóceń, z której do kadry pierwszej drużyny trafiło tylu wychowanków.

Dlatego wszystkim wieszczącym szybki koniec Barcelony radziłbym nie zapraszać nikogo przedwcześnie na jej pogrzeb. Ten klub nigdy nie zginie. Jest za potężny, by stał się choćby przeciętnym. Dajcie mu tylko trochę czasu, a znów będzie najlepszy. Mniej więcej tyle, ile Real potrzebował, by zdetronizować najgroźniejszego rywala. W Madrycie też obwieszczano w tym okresie bliski koniec świata. A skończyło się jak zwykle.

Taki już urok Realu i Barcelony, że rywalizują ze sobą od zawsze i jeden musi być gorszy. Na chwilę, zanim znów stanie się lepszy. I tak w kółko. Teraz na szczycie jest Real. Do czasu, aż znów lepsza będzie Barcelona.

▬ ▬ ● ▬