Drugi dzień szkoły przetrwania

Fot. Trafnie.eu

Rosja przegrała z Urugwajem 0:3 i zakończyła rozgrywki grupowe na drugim miejscu. I wynik, i związane z nim oczekiwania bardzo mi coś przypominały.

Zaraz po spotkaniu Polski z Kolumbią pojechałem na dworzec w Kazaniu, by zdążyć na pociąg do Samary. Na jeden z pociągów specjalnych, przygotowanych dla kibiców i dziennikarzy, o czym będzie jeszcze okazja napisać.

Dzięki temu mogłem obejrzeć następnego dnia mecz gospodarzy z Urugwajem. Podróż trwała ponad jedenaście godzin, co było wielką... zaletą. Wreszcie porządnie się wyspałem (bo to pociągi tylko z kuszetkami), zamiast jak w Moskwie czy Sankt Petersburgu zrywać się rano i biec do biura prasowego.

W czasie jazdy informacje o temperaturze na zewnątrz nie były za dobre – 37 stopni Celsjusza. Gdy dotarłem do Samary, wydawało mi się, że jest jeszcze większy upał niż w Kazaniu. Czyli szykował się kolejny dzień szkoły przetrwania.

Nowy stadion w Samarze wybudowano poza miastem. Na szczęście niedaleko dworca kursuje tramwaj, którym można się bezpośrednio tam dostać. Choć linię obsługiwał pojazd pamiętający chyba jeszcze czasy Związku Radzieckiego, przy wszystkich pootwieranych oknach i wyczuwalnym dzięki temu miłym wietrzyku, podróż zapowiadała się całkiem miło.

Tramwaj jechał już chyba z dwadzieścia minut, miałem nadzieję, że zaraz zobaczę nowoczesny obiekt, gdy zauważyłem tablicę: „Samara Arena 9,5”. Szybko uświadomiłem sobie, że jestem w Rosji, gdzie pojęcia „blisko” – „daleko” są mocno względne.

O rozrywkę podczas dość długiej podróży zatroszczył się motorniczy. Przez głośniki zaczął skandować – „Rassija”, zachęcając pasażerów, by go naśladowali. Od razu atmosfera mocno się rozhuśtała.

Po kilku minutach motorniczy znów przypomniał o swoim istnieniu:

„Przyjaciele, pomóżmy naszej drużynie”...

I zaczął śpiewać radziecki hymn! Za wielu jednak naśladowców nie znalazł, więc sam odśpiewał do końca.

Muszę przyznać, że tak pełnej nieprzewidzianych atrakcji podróży tramwajem jeszcze nie odbyłem. Dzięki temu miałem odpowiednie przygotowanie do meczu, w którym Rosjanie pokładali spore oczekiwania. Od kilku dni naród dumny ze swej „sbornej” czekał na kolejne zwycięstwo w ostatnim grupowym meczu.

Nie doczekał się, co mnie specjalnie nie zdziwiło. Po inauguracyjnym spotkaniu z Arabią Saudyjską potrafiłem ocenić rzeczywiste możliwości drużyny dowodzonej przez Stanisława Czerczesowa. Urugwaj pewnie wygrał 3:0, bo jest znacznie lepszą drużyną.

Rosyjski trener na konferencji prasowej był jednak w wybornym humorze. Gdy już wychodził z sali odwrócił się i zaczął klaskać. Przerwał, rozłożył ręce i wymownym gestem zapytał dlaczego nie słyszy dla siebie owacji. Kilku redaktorów postanowiło posłuchać i pożegnało go oklaskami.

Przyglądając się przygotowaniom Rosjan do meczu z Urugwajem oraz jego przebiegiem, miałem jasne skojarzenia z tym, co zobaczyłem dzień wcześniej w Kazaniu. Widać łatwiej próbować zaklinać rzeczywistość wierząc w cuda, niż realnie ocenić własne możliwości. 

▬ ▬ ● ▬