2018-04-15
Ekstraklapa
Typowanie mistrza Polski w bieżącym sezonie przypomina nieco rosyjską ruletkę. W każdej kolejce jakiś trup. W tej nawet trzech, ale dwóch ożyło.
Patrząc co się dzieje na boiskach Ekstraklasy w grupie mistrzowskiej, przypomniał mi się tytuł sprzed lat - „Ekstrak(l)asa”. Wyjęcie litery „l” z nazwy rozgrywek stanowiło idealne podsumowanie ówczesnej sytuacji. Wszyscy z góry znali wyniki, bo płacono za nie kasą, czyli żywą gotówką.
Powstawały na ten temat filmy, a podejrzani mówili z bezczelną pewnością siebie, że przecież nikt nikogo za rękę nie złapał. Aż do momentu, gdy jednego sędziego złapali za rękę, nawet dwie, i od razu zakuli obie w kajdanki. Tak zaczęła się lawina, która zmiotła z powierzchni korupcyjne towarzystwo. Jedni trafili do więzienia, inni na listę świadków koronnych.
Rozgrywki zmieniły się nie do poznania. Teraz nie sposób przewidzieć wyniki nawet w meczach, których rozstrzygnięcie powinno wydawać się oczywiste. Bo jak inaczej nazwać sytuację, że trójka walcząca o mistrzostwo solidarnie dostaje lanie i to na swoich stadionach? Nawet wymyśliłem do tego tytuł, inspirowany tym sprzed lat – Ekstraklapa!
Czyli skoro cała trójka – Jagiellonia, Lech i Legia – przegrała, nic się właściwie nie zmieniło, poza tym, że pozostała jedna kolejka mniej do rozegrania. Nieprawda, zmienił się trener Legii. Pogoniony został Romeo Jozak. I rozpoczęła się dyskusja – czy to była spodziewana, czy niespodziewana niespodzianka?
Bo z jednej strony już od pewnego czasu taki scenariusz przewidywano. Ale z drugiej, przed Legią porażki ponieśli dwaj najgroźniejsi rywale i nikomu w Białymstoku i Poznaniu nie przyszło do głowy, by po końcowym gwizdku kogoś za to pogonić z roboty.
Prezes Legii Dariusz Mioduski miał jednak inne zdanie. Dlatego Jozak przestał być trenerem warszawskiej drużyny. Zastąpił go dotychczasowy asystent i rodak z Chorwacji, Dean Klafurić.
Gdy tylko pojawiły się plotki o możliwości rozstania z Jozakiem, zauważyłem, że nie chodzi bynajmniej o zwolnienie trenera. Gdyby do tego doszło, ległaby w gruzach cała wielka koncepcja budowy potęgi klubu pod kierunkiem chorwackiej ekipy, zaczynając od drużyny seniorów, która ma seriami zdobywać mistrzostwo, a kończąc na piłkarskiej akademii szkolącej przyszłe gwiazdy sprzedawane za grube pieniądze.
Decyzja podjęta w sobotni wieczór chwilę po porażce z Zagłębiem Lubin jest więc przede wszystkim porażką pana prezesa! Związaną z nadętą wizją budowy wielkiego klubu, obranej z tym koncepcji, zatrudnienia kadry szkoleniowej i taśmowego zakupu zawodników, nie zawsze do końca przemyślanego, w zimowym oknie transferowym.
W wypowiedziach Mioduskiego zawsze wyraźnie, przynajmniej dla mnie, wyróżniały się dwa wątki. Pierwszy, że trafił do raju, skoro został jedynym właścicielem ukochanego klubu. I drugi, że pokieruje tym klubem we wzorcowy sposób na bazie swoich wcześniejszych doświadczeń biznesowych, na które zawsze lubi się powoływać.
Piłka to oczywiście rodzaj biznesu, ale specyficzny. Nie da się wszystkim tak rządzić, jak firmą handlującą ziemniakami czy produkującą gwoździe. Czym dłużej patrzę na pana Mioduskiego, tym bardziej odnoszę wrażenie, że nie do końca podziela moje zdanie. Raczej wygląda na człowieka nie potrafiącego zrozumieć dlaczego świat, ten piłkarski połączony z biznesowym, tak mało go rozumie? Przecież jest w swoim wymarzonym raju, a tu znowu jakiś problem?
Mając to wszystko na uwadze wydaje mi się, że tytuł najbardziej pasuje nie tyle do trzech liderujących w Ekstraklasie klubów, ale przede wszystkim do poczynań Mioduskiego. Jednak, jak już kiedyś zauważyłem, prezes sam się nie zwolni.
Legia nadal ma szansę na mistrzostwo, co nie powinno dziwić, zważywszy na jej potencjał. Jeśli nawet go zdobędzie, nie dopatrywałbym się w tym szczególnych zasług jej prezesa.
▬ ▬ ● ▬