Gdzie im będzie lepiej, cz. (…)

W subiektywnym podsumowaniu tygodnia o letnich transferach związanych z polską piłką. I dwóch tendencjach, które powtarzają się regularnie od wielu lat.

Najlepszy zawodnik Ekstraklasy w sezonie 2018/19 będzie w najbliższym występował w drugiej lidze zwanej pierwszą. Ten piłkarz to Ekwadorczyk Joel Valencia, wcześniej reprezentujący barwy Piasta Gliwice. Teraz będzie piłkarzem Zagłębia Sosnowiec. Ale pomiędzy „wcześniej” i „teraz” w jego karierze dało się zauważyć charakterystyczną dla polskiej piłki tendencję.

Gdy po sezonie 2018/19 został uznany za najlepszego zawodnika Ekstraklasy, postanowił ruszyć w lepszy piłkarski świat. Podobnie jak kilku innych zagranicznych zawodników, którzy przed przyjazdem do Polski byli przysłowiowymi „anonimami”, uwierzył, że stać go zdecydowanie na więcej, niż dotychczas. Wybór padł na drugoligowy wtedy angielki Brentford, Szału nie było, skoro po roku wrócił na wypożyczenie do Polski, choć do innego klubu – Legii Warszawa. I znów szału nie było, więc po kolejnym sezonie ruszył w świat, idąc znów na wypożyczenie najpierw do hiszpańskiego Alcorcon, a potem do holenderskiego De Graafschap Doetinchem.

W obu krajach grał w drugiej lidze, więc po kolejnym już powrocie do Polski utrzymał ten poziom trafiając do Zagłębia. Jak widać zagraniczne ligi dość szybko i brutalnie zweryfikowały klasę najlepszego zawodnika Ekstraklasy. W ten sposób mogę spłodzić kolejny tekst z serii pod tytułem „Gdzie im będzie lepiej?”

Wiadomo, że nigdzie lepiej niż w Polsce nie będzie, czego Valencia stanowi wzorcowy przykład. Tak jak kilku innych zawodników przed nim. Ostatnie przykłady: Hiszpan Jorge Félix, najlepszy piłkarz Ekstraklasy w sezonie 2019/20, który po nieudanym okresie spędzonym z tureckim Sivassporze wrócił do Piasta Gliwice, czy Czech Tomáš Pekhart, król strzelców Ekstraklasy w sezonie 2020/21, który po zaledwie pół roku występów w innym tureckim klubie - Gaziantep FK, szybko powrócił do Legii.

Teraz o Polaku, który od lat szuka swojego miejsca w silniejszym piłkarsko kraju. Rodzime media nie tak dawno odtrąbiły jego sukces uznając za taki finalizację najnowszego transferu, bowiem Dawid… (za: meczyki.pl):

„...Kownacki przeniósł się do Werderu [Brema] po udanym sezonie w barwach Fortuny Duesseldorf. Wzmocnił ofensywę, w której wciąż najważniejszymi piłkarzami są Niclas Fullkrug i Marvin Ducksch.

Niemcy są przymierzani do innych klubów, ale nie musi to ułatwić Kownackiemu walki o miejsce w składzie. Werder wciąż bowiem rozgląda się za piłkarzami, którzy mogliby wzmocnić jego atak.

Jest wśród nich Mathys Tel z Bayernu. Nastolatek trafił do klubu z Monachium latem zeszłego roku. W poprzednim sezonie rozegrał w jego barwach 28 meczów. Z reguły na boisku pojawiał się jako rezerwowy”.

To był niewątpliwie cios dla polskich mediów, które od lat tak piszą o Kownackim, jakby za chwilę miały się po niego zgłosić najlepsze kluby nie tylko w Niemczech, głośno domagając się przy okazji natychmiastowego ponownego powołania do reprezentacji. Kolejnym dowodem prezentowanej klasy miały być właśnie przenosiny do Bundesligi z klubu drugoligowego.

A ja z uporem maniaka przypominam, że piłkarzy kupuje się nie do wyjściowej jedenastki, ale do klubowej kadry. Niektórzy tak szybko zachłystują się nawami klubów, że zapominają o tej prostej zasadzie. I, choć zabrzmi to niezwykle brutalnie, niektórych ściąga się głównie po to, by uzupełnić szeroką kadrę właśnie. Na treningu musi być rywalizacja. Najpierw należy przebić się do kadry na mecz, a potem do wyjściowej jedenastki.

Chciałbym, żeby Kownacki w nowym klubie miał mocne miejsce w podstawowym składzie, ale obawiam się, że nie jest to piłkarz tej klasy, by mógł go być pewnym przed rozpoczynającym się za kilka tygodni nowym sezonem w Bundeslidze. A skoro nie może, życzę mu powodzenia, by dzięki tej rywalizacji wskoczy na wyższy poziom, spełniając wreszcie pokładane w nim od lat nadzieje rodzimych mediów.

▬ ▬ ● ▬