Gdzie te trupy?

Fot. Trafnie.eu

Po dłuższej przerwie dłuższego wywiadu udzielił Zdzisław Kręcina. Gdyby ktoś już nie pamiętał, to były sekretarz generalny PZPN, a przy okazji barwna postać.
 
Poświęciłem mu kiedyś tekst, czy wręcz się za nim wstawiłem, gdy detektyw-amator Grzegorz Kulikowski, niby specjalista od transportu samochodowego, okazał się specjalistą od transportu pieniędzy PZPN na konto swojej firmy. Kręcina mówił wtedy, że próbował go szantażować, ale nikt nie dawał wiary słowom ówczesnego (jeszcze) sekretarza generalnego związku. Dlatego za aferę z tzw. „taśmami prawdy” zapłacił posadą. Ale szybko się okazało, że miał rację.
 
Gdyby wierzyć we wszystkie prasowe rewelacje, szczególnie w czasach przejmowania władzy w PZPN przez Zbigniewa Bońka, Kręcina powinien do dziś gnić w kryminale. Najpierw straszył go Kulikowski, potem Kazimierz Greń (jeszcze wpatrzony w nowego prezesa), następnie miał iść siedzieć w „sprawie Widzewa”, czyli rzekomego niezgodnego z prawem przekazania pieniędzy klubowi przez związek. Proces sądowy trwał JEDENAŚCIE LAT (!) i zakończył się uniewinnieniem, między innymi, Kręciny. Dlatego opublikowany właśnie wywiad z nim kończy się pytaniem (za: onet.pl):
 
„Nie obawiał się pan, że jednak coś na pana znajdą i trafi pan do więzienia?”
 
A oto odpowiedź:
 
„Nie miałem wątpliwości co do tego, czy coś źle zrobiłem. To było dla mnie klarowne od początku. Na szczęście udało się obronić dobre imię. Nie tylko w tej sytuacji. Przecież mieliśmy w związku kilku kuratorów, a pierwszy z nich nasłał na nas totalną kontrolę: urzędu skarbowego, urzędu kontroli skarbowej, NIK-u itd. Gdyby wtedy okazało się, że chociażby złotówka poszła gdzieś - mówiąc kolokwialnie - na lewo, to zostalibyśmy rozjechani przez walec. Okazało się, że wszystko było w porządku, ale o tym już nikt za bardzo nie mówił. Chociaż wiadomo, że Skarb Państwa stracił na tej kontroli masę pieniędzy. Zablokowano nam konta, więc później Skarb Państwa musiał zwrócić nam wszystkie pieniądze razem z odsetkami. A wtedy procenty były dużo wyższe. Śp. prezes Marian Dziurowicz śmiał się później: »Daj, Boże, taki bank jak urząd skarbowy«”.
 
Gdy przeczytałem odpowiedź Kręciny, przypomniał mi się jeszcze jeden wątek z nim związany. Po przejęciu władzy w związku przez Bońka bardzo popularne stało się w mediach określenie - „trupy wypadające z szafy PZPN”. Regularnie straszono tymi, które dopiero miały zacząć wypadać. W domyśle – jak wypadną, poprzednie władze  zapłacą za to nawet odsiadką.
 
W tym roku minie osiem lat od wyboru nowego prezesa. Ze względu na pandemię koronawirusa kadencja Bońka zostanie przedłużona o rok. Mam nadzieję, że gdy w następnym będzie się rozliczał z prezesowania, rozliczy się też z kolejnych „trupów wypadających z szafy”. Bo gdy informacje na ten temat zaczęły pojawiać się w mediach na jesieni 2012 roku i przez kolejne miesiące, nie przypominam sobie, by dał im odpór. A Kręcina ma się świetnie i nikt już sadzać go do więzienia nie chce.
▬ ▬ ● ▬